Portrety polsko-żydowskiego artysty na wystawie w Toruniu
Urodził się w Wilnie, w czasie wojny ewakuowany był w głąb Związku Radzieckiego, po latach wrócił do Wilna. Potem 10 lat spędził w Polsce , ale ostatecznie musiał ją opuścił, wtedy zdecydował się na wyjazd do Paryża. Jednak niezależnie od tego gdzie żył i tworzył, zawsze w jego sercu i twórczości obecne było ukochane Wilno.
Wystawa prac polsko-żydowskiego artysty Rafaela Chwolesa od dziś prezentowana jest w toruńskim Muzeum Uniwersyteckim. Są to portrety wileńskie wykonane w latach 1940-1958.
Portrety były ważnym tematem malarstwa Chwolesa zarówno w okresie wileńskim (i wojennym), jak i w powojennej Warszawie, a nawet w Paryżu i Izraelu. Były to portrety rodziny, przyjaciół, znajomych i przypadkowych osób (na tyle przypadkowych, że dziś trudno odtworzyć imię i nazwisko osoby sportretowanej), malowane z miłości, z pasji lub na zamówienie. W większej części, mają one jedną cechę wspólną - choć nie do końca jest pewne czy zamierzoną. O ile bowiem, nie ulega wątpliwości, że szybkie i „nerwowe” malowanie znikającego żydowskiego Wilna w latach po powrocie do miasta w 1945 roku, wynikało z kronikarskiego obowiązku artysty ocalałego z szoah wobec pamięci, o tyle malowanie ludzi – Żydów, którzy przeżyli mogło być, ale nie musiało, zamierzeniem niejako równoległym, zmierzającym do „zaludnienia” ruin, do pokazania, że non omnes mortui sunt. Jeśli nawet tak nie było, to patrząc dzisiaj na portrety żydowskich dzieci i dorosłych, podświadomie myśli się o tych, którzy nie przeżyli wojny. Są więc – idźmy tym tropem – portrety jakby uzupełnieniem dwóch cyklów bodaj najważniejszych w twórczości R. Chwolesa: „Zamordowane miasto” i „Getto”. W malarskiego punktu widzenia są niemal doskonałym odwzorowaniem charakterystycznego, fowistycznego stylu malarza.