Prince nie żyje
Nie żyje Prince. Informację o jego śmierci potwierdził agencji Associated Press rzecznik artysty. Amerykański wokalista, kompozytor i gitarzysta miał 57 lat. Kilka dni temu Prince przebywał w szpitalu z powodu grypy. Ciało znaleziono w studiu nagraniowym artysty w posiadłości Paisley Park w stanie Minnesota.
Znany piosenkarz, gwiazda muzyki pop Prince został w czwartek znaleziony martwy w swoim domu w Chanhassen w stanie Minnesota - informują amerykańskie media. Miał 57 lat.
Przedstawiciele lokalnego biura szeryfa na razie nie potwierdzają tożsamości martwej osoby, znalezionej w posiadłości Prince'a. O jego śmierci jako pierwszy poinformował portal TMZ, powołując się na źródła bliskie piosenkarza.
Informację tę potwierdziła agencji Associated Press jego agentka prasowa Yvette Noel-Schure. Okoliczności śmierci Prince'a nie są na razie znane.
Prince (Prince Rogers Nelson) był innowacyjnym piosenkarzem, kompozytorem, autorem tekstów, grał na gitarze, instrumentach klawiszowych i perkusyjnych. W swej muzyce łączył jazz, funk i disco. Do jego największych przebojów należą "Purple Rain", "Kiss", "Raspberry Beret", "Little Red Corvette", "Let's Go Crazy" i "When Doves Cry". Zdobył sławę jeszcze w latach 70.; przez dziesięciolecia był jedną z najbardziej nowatorskich i ekscentrycznych postaci na amerykańskiej scenie pop. Wielokrotnie zdobywał nagrody Grammy, w 2004 roku został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame.
Według TMZ w zeszłym tygodniu Prince trafił na krótko do szpitala z powodu powikłań po grypie.
Najnowszy album Prince'a "HITnRUN: Phase Two" ukazał się w grudniu 2015 r. Jeszcze w zeszłym tygodniu artysta był na tournee po Stanach Zjednoczonych.
Na wieść o śmierci Prince'a wielu amerykańskich muzyków, ludzi kina, sportowców i celebrytów wyraża na Twitterze ogromny żal.(PAP)