Pięć lat temu odszedł Andrzej Przybielski
Był legendą za życia, choć też niedoceniany przez środowisko. Trąbka była jego ukochanym instrumentem. Rozpoczynał od dixielandu żeby dojść do prawdziwej awangardy. Andrzej Przybielski - dziś mija pięć lat od jego śmierci.
Zaczął od sygnałówki, potem był kornet, na którym grał jazz tradycyjny. W roku 1968 został laureatem konkursu "Jazz nad Odrą" z zespołem "Trio Gdańsk" związanym z klubem "Żak".
Już po roku (w 1969) występował na Jazz Jamboree z "Formacją Muzyki Współczesnej" na czele z Andrzejem Kurylewiczem, brał udział w "PORI Jazz Festival" w Finlandii, "Jazz Frankfurt, warsztaty kompozytorskie w Darmstadt. W latach 1969 - 1972 reguralnie koncertował w piwnicy Wandy Warskiej. Potem grywał z muzykami z nowoczesnej sceny i malował dźwiękiem.
Mówiono na niego "Major" - to jeszcze z czasów gry z Tomaszem Stańko. Był bardzo związany z Bydgoszczą i swoim mieszkaniem przy ul. Jagiellońskiej. W nim zresztą zmarł.
Andrzej Przybielski bywał wszędzie tam gdzie działo się coś ciekawego artystycznie. Był członkiem Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego i to on podczas zjazdu tej organizacji wszystkich wprawił w osłupienie pytaniem: "Czy jazz jest sztuką?".
Jutro (w środę) w ramach cyklu "Z Archiwum Polskiego Radia PiK" (godz. 23.05) zaprezentujemy audycję wspomnieniową - fragmenty rozmów z Andrzejem Przybielskim i wspomnienie mecenasa Witolda Burkera oraz Józefa Eliasza.