Bydgoska Fundacja zamówiła utwór u Joanny Wnuk-Nazarowej. Po prawykonaniu Kołysanek
Joanna Wnuk-Nazarowa przyjechała do Bydgoszczy na odbywający się w weekend Festiwal Art Mintaka. Kompozytorka i dyrygentka, wieloletnia dyrektor naczelna NOSPR, była minister kultury – skomponowała na zamówienie bydgoskiej Fundacji cykl pięciu Kołysanek.
Kołysanki na sopran, klarnet, perkusję, skrzypce i fortepian, w wykonaniu Joanny Freszel (sopran) i zespołu Kwartludium, zaprezentowane zostały podczas koncertu inaugurującego tegoroczny Festiwal Art Mintaka.
- Miałam całkowitą dowolność, jeśli chodzi o utwór poza jednym - miał być napisany dla znakomitej śpiewaczki, specjalizującej się w muzyce najnowszej - Joanny Freszel oraz zespołu Kwartludium. Nie trzeba było mnie długo namawiać, bo Kwartludium to też doskonały zespół – opowiadała kompozytorka. - Ma nietypowy skład, bo to są skrzypce, klarnet, fortepian i perkusja - nigdy na taki skład nie pisałam. Pozornie skrzypce i klarnet to kompletnie różne światy, więc trzeba dobrze pomyśleć, w jaki sposób mogą współdziałać, bo że mogą przeciwdziałać to jest jasne. Może każdy z nich osobno kłócić się z drugim instrumentem, ale zgrać to w jakimś momencie tak, że grają w pewnej odległości dźwiękowej, ale podobne frazy, to już trzeba trochę wysiłku, żeby barwy dopasować. Bardzo się cieszę, że sami muzycy z Kwartludium powiedzieli, że mi się to udało, że to utwór inspirujący dla nich, że podobają im się moje Kołysanki.
Kompozytorka zdradziła, że kołysanki towarzyszyły jej od pierwszych miesięcy życia. W cyklu skomponowanym dla Bydgoszczy, w czterech kołysankach nie ma tekstu - zamiast konkretnych słów śpiewaczka operuje sylabami charakterystycznymi dla „lulania” dziecka; natomiast w ostatniej części użyty jest tekst i melodia warmińskiej piosenki: „Aż przyjdzie nana”. - Śpiewała mi ją - gdy miałam 4 lata - przyjaciółka mojego ojca, sławna piewczyni kultury Warmii i Mazur – Maria Zientara-Malewska – opowiadała Joanna Wnuk-Nazarowa. - Te pięć Kołysanek to nie tylko „lulanki”, ale także straszydełka, bo kiedyś się dzieci straszyło. Mnie straszył mój ojciec, a ja mojego młodszego brata – wspominała.
Więcej w rozmowie poniżej.