Kate Winslet i Leonardo di Caprio w wersji toruńskiej. „Titanic" w Teatrze im. Horzycy
Trzy godziny i było po wszystkim. Po zderzeniu z górą lodową niezatapialny „Titanic” zatonął. Na deskach toruńskiego Teatru im. Horzycy ta ponad 100-letnia historia zyska nową perspektywę złożoną z miłosnych historii i pastiszowego humoru z katastrofą w tle.
Premiera spektaklu „Titanic” w reżyserii Michała Siegoczyńskiego w sobotę na scenie Teatru Wilama Horzycy w Toruniu. W naszym studiu gościliśmy aktorów, bohaterów przedstawienia.
Julia Sobiesiak-Borucka gra Rose i Kate Winslet, a Paweł Kruszelnicki Jacka i Leonardo DiCaprio.
- Przedstawiając Kate Winslet i Leonardo DiCaprio gramy z tą ich legendą, która powstała na Titanicu - mówi Julia Sobiesiak -Boruska. - Czasami jest to pokazane w sposób trochę prześmiewczy, może zaskakujący, zaś jeśli chodzi o Rose i Jacka, to odbijamy się od tej historii z Titanica, od tego wielkiego romansu i pokazujemy tę historię w nieco inny sposób. To nie jest do końca ta historia (...).
Myślę, że jako Rose i dla Rose najważniejsze jest w tej historii to, że ona na tym statku odnajduje, wbrew pozorom, swoją wolność, że właśnie po raz pierwszy wyrywa się z tego bogatego świata, jest w stanie powiedzieć swojej matce „nie", bo spotkała człowieka, dla którego jest w stanie zrobić wszystko. I właśnie na tle tych wszystkich podziałów klasowych i tak dalej, to ona właśnie ma szansę się z tego wyrwać na tym statku.
- Dla mnie najważniejszym wątkiem jest funkcjonowanie wobec katastrofy, bo jednak jest to historia o katastrofie - mówi Paweł Kruszelnicki. - Bohaterowie odważają się na heroiczny akt miłości, na odrzucenia wszystkiego, czy w ogóle działanie wobec katastrofy. Jak działać, jak się zachowywać i reagować na fakt, że tak naprawdę wszyscy zginiemy na tym statku. Przeżyła Rose, Jack nie. Myślę o heroizmie wobec naszego świata. Cały czas żyjemy wobec jakiejś katastrofy, cały czas się o tym mówi, częściej lub rzadziej, że nasza planeta umiera czy cokolwiek innego. Ta katastrofa cały czas gdzieś jest. O tym jest dla mnie - na razie - ta historia, bo oczywiście to się może zmienić (...).
Więcej w relacji Iwony Muszytowskiej-Rzeszotek.