Marta Szymańska wróciła z Włoch. Młoda dyrygentka pracowała w Teatro Mancinelli
Młoda i uzdolniona dyrygentka, która studiowała u profesora Jose Marii Florencio, kilka dni temu wróciła z Włoch, gdzie brała udział w przygotowaniu Trubadura Verdiego.
– Teraz chcę się zająć dyrygenturą. To mój cel i miło mi, że znów mogę o tym opowiadać, o kolejnych doświadczeniach, które mogę zdobywać w tym kierunku. Byłam we Włoszech w Teatrze Mancinelli w Orvieto. Przepiękne miejsce w zupełnie innej rzeczywistości. Miałam okazję pracować przy premierze trubadura Verdiego. Było to dosyć niecodzienne wydarzenie. Żeby pracować w operze, przygotowując nową produkcję, raczej trzeba być w niej zatrudnionym – wskazała Szymańska.
Wyjaśniła, jak tam się znalazła. – W pewnym momencie pojawiły się zgłoszenia i ten teatr wystawił taką ofertę w Internecie, że zaprasza młodych dyrygentów, a także solistów do pracy przy nowej produkcji, która powstaje właśnie w tym okresie letnim, czyli poza zwykłą pracą operową. Chcieli stworzyć dzieło z młodymi ludźmi z zupełnie różnych miejsc na świecie.
– Oczywiście trzeba było wysłać swoje zgłoszenie, swoje CV, jakieś nagranie. Zazwyczaj są to nagrania, które pokazują nas w tej pracy dyrygenckiej. Wysłałam je i czekałam, ale w zasadzie nie miałam zbyt wielkich oczekiwań. Myślałam, że włoski teatr pewnie weźmie włoskich dyrygentów i solistów. Okazało się, że ludzie, którzy zostali zaproszeni, byli w zasadzie z większości Europy.
– Łącznie było około 50 dyrygentów, ale w tym malutko dyrygentek. Byłyśmy w piątkę. Wiadomo, że w tym zawodzie jest jeszcze mało kobiet. Jednak bardzo się cieszę, że mogłam wziąć udział w takim wydarzeniu i zostałam zaproszona. Oczywiście zrobili jakąś taką wstępną selekcję i wysłali do nas takie zaproszenia na miesiąc przed rozpoczęciem tego całego przedsięwzięcia. Szybko bilety, noclegi i tak dalej. W zasadzie mogłam tam pojechać dzięki pomocy i współpracy z Fundacją Perspektywy Tomasza Gałki, za którą bardzo dziękuję. Mogłam tam jechać ze spokojną głową, niczym się nie przejmować i tylko zająć się muzyką. Byłam tam tydzień. Soliści zaczęli swoją pracę wcześniej. Zazwyczaj tak jest, że kiedy zaczynamy próby przed samą premierą, soliści są przygotowani i pracują razem ze swoją jakąś panią, która ich przygotowywała – opisała Szymańska.
Więcej w rozmowie Magdy Jasińskiej z Martą Szymańską.