Kultowa powieść w musicalowym wydaniu. „Chłopcy z Placu Broni” w Teatrze Kameralnym
„Chłopcy z Placu Broni” to opowieść, która już od ponad stu lat zachwyca i wzrusza czytelników na całym świecie. Przejmująca historia zamieni się w pełnowymiarowy musical na deskach Teatru Kameralnego w Bydgoszczy.
Adaptacją powieści Ferenca Molnara i reżyserią spektaklu zajął się prawdopodobnie najważniejszy musicalowy twórca w Polsce, Wojciech Kościelniak.
Do jego najsłynniejszych realizacji należą m.in.: „Lalka”, „Wiedźmin” i „Chłopi” w Teatrze Muzycznym w Gdyni, „Kombinat” w Teatrze Muzycznym w Poznaniu, a także najnowsza produkcja Teatru Capitol we Wrocławiu, czyli „A statek płynie”.
Jak będzie wyglądać historia Nemeczka, Boki i Czerwonych Koszul w ujęciu Wojciecha Kościelniaka i aktorów Teatru Kameralnego w Bydgoszczy? Przekonamy się o tym już w sobotę (23 marca) podczas premiery, którą zaplanowano na godzinę 16:00.
Autorem adaptacji scenariusza i reżyserem jest Wojciech Kościelniak.
– Dla mnie przede wszystkim to jest spektakl o tym, jak w dziecięcych zabawach, relacjach i tym, co dzieci wnoszą ze sobą do swojej zabawy, odbija się społeczeństwo i państwo. Staraliśmy się być wierni fantastycznej książce. Mam poczucie, że została tak napisana, że wystarczy jej nie przeszkadzać. Trzeba było bardzo niewiele, żeby te postacie ożyły, żeby opowiedzieć całą tę historię. Właściwie ta książka nie wymaga skrótów. Są niewielkie, ale niemalże w całości opowiadamy tę opowieść razem z wszystkimi dialogami – mówił Kościelniak.
Reżyser dodał, że nie brakowało wyzwań, żeby wiernie oddać świat z powieści. Trudno jest sprostać tym fantastycznym postaciom i emocjom, które tam są: radościom, wzruszeniom, które niesie ze sobą książka. Na scenie cały czas jest duża zbiorowość. Z jednej strony jest to trudne do ogarnięcia, ale z drugiej to fantastyczne, bo buduje dużo zbiorowych scen, którymi karmi się musical w naturalny sposób. Od razu powiem, że przy tak znakomitym zespole, jakim dysponuje ten teatr, to była to sama przyjemność.
Więcej w relacji Ewy Dąbskiej-Wieczorkowskiej.