Z potknięciem, ale zwycięsko. Relacja z Mystic Festival 2023 [wideo, zdjęcia]
Za nami druga, gdańska edycja Mystic Festival. Była na pewno inna pod kilkoma względami. Widać, że twórcy imprezy już dziś myślą o przyszłości.
Zdecydowanie inaczej niż rok temu został przygotowany zestaw artystów. Można dostrzec, że organizatorzy starali się nieco odmłodzić audytorium. Nie było więc odpowiedników takich grup jak Saxon, czy Judas Priest. Pojawiły się natomiast składy reprezentujące już zupełnie inne pokolenie i czasy, np. Ghost i Gojira - dla trwania i rozwijania się tego przedsięwzięcia wydaje się to droga słuszna. To, że pojawiła się młodsza publiczność było słychać choćby podczas aplauzu dla Ghost, którego występ był wspaniałym wizualnym spektaklem.
Podobnie można nazwać show francuskiej Gojiry – oprawa była bardzo nowoczesna, nie można było znaleźć elementów kojarzących się, trzeba to przyznać, z charakterystycznym dla metalu, kiczem. Stroboskopowe blade światła, białe dymy sceniczne i pomysłowe grafiki współgrały z muzyką, która, choć to death metal, potrafi być przystępna i posiadać niezły groove.
Sporo osób obawiało się powrotu na scenę legendy znanej z Misfits, czyli Glenna Danziga. Opinie po koncercie były podzielone, choć niektóre chyba zbyt surowe. Zdaje się jednak, że fani zespołu Danzig, byli raczej zadowoleni, choć ich idol był na scenie mocno zasapany. Co ciekawe, mimo wieku (68 lat) i zmęczenia jego wokal brzmiał mocno i pewnie.
Do udanych występów zaliczymy również koncert Behemotha. Ta „maszyna” działa naprawdę świetnie, co widać też podczas ogólnoświatowych tras. Projekt Behemoth to doskonały produkt muzyczny, odpowiednio oprawiony i prezentowany.
Miłośnicy ciężkiego i wolnego stoner metalu też mieli swoją gwiazdę – to angielski Electric Wizard. Nisko nastrojone gitary miażdżyły nieśpiesznie wszystko dookoła niczym dźwiękowy walec.
Wyróżnić na pewno trzeba też takie grupy jak energetyczny Meshuggah, psychodeliczny Earthless, punkowy Mad Sin, oryginalny Sleep Token i stary, poczciwy Testament.
Na koniec podsumowania, trochę z powodów sentymentalnych, występ kanadyjskiego Voivod. Wokalista opowiedział na scenie, jak to w szkole spotkał się z perkusistą, który zapytał go, czy chciałby dołączyć do grupy i... śpiewać. Choć nie robił tego wcześniej, zgodził się. Tak zaczęła się ta przygoda, a Voivod obchodzi 40. urodziny. Charakterystyczny styl zespołu wpłynął na wielu wykonawców, tworząc nawet coś na kształt nurtu, czy sceny. Podczas koncertu nie zabrakło właśnie starszych kompozycji z „Killing Technology” i „Macrosolutions to Megaproblems” na czele. Grupa ponadto nagrała hymn tegorocznej edycji, który został wydany na winylowej siedmiocalówce w trzech wersjach kolorystycznych. Przygotowano także wystawę na której obejrzeć było można prace Michela „Awaya” Langevina, które często stawały się okładkami płyt. Przemiłe było również to, że grupa spotkała się z fanami, podpisując swoje płyty, w tym wspomniane winyle.
Co zawiodło? Na pewno mała atrakcyjność tzw. warm up day – trudno w ogóle porównać go do tego przed rokiem, w dodatku na rozgrzewkę nie dotarł duet Godflesh. Niestety były też kłopoty z Park Stage, której nie zbudowano na czas, co spowodowało niemałe zamieszanie w grafiku. Całość imprezy uznać jednak trzeba za udaną, bo przy tak wspaniałych koncertach, o problemach się szybko zapomina. W przyszłym roku festiwal ma się odbyć w terminie: 5-8 czerwca, bilety typu blind bird są już w sprzedaży.
Mystic Festival, Gdańsk, 7-10.06.2023.
Informacji o festiwalu słuchać można w audycji Muzyka Spoza Układu, w piątki o 22.05.