Eksperci ostrzegają przed nieuczciwymi ofertami pracy w internecie
CERT Polska ostrzega przed nieuczciwymi ofertami pracy rozsyłanymi przez pocztę elektroniczną do polskich użytkownik sieci. Wszystkie oferty zachęcają do podjęcia dodatkowej, wyjątkowo dobrze płatnej pracy dla rzekomo dużej, międzynarodowej korporacji.
CERT Polska (z ang. Computer Emergency Response Team) jest zespołem powołanym do reagowania na zdarzenia naruszające bezpieczeństwo użytkowników lub instytucji w internecie. Działa od 1996 roku.
Jak powiedział PAP Przemysław Jaroszewski z zespołu CERT Polska pierwsza w tym roku akcja rozsyłania nieuczciwych ofert trwa od kilku dni. "Działania są wymierzone w Polaków, o czym świadczy np. użycie języka polskiego lub adresów poczty elektronicznej nawiązujących do polskich portali. Bywa, że podobne ogłoszenia pojawiają się także w uczelnianych biurach karier czy też na portalach zawierających oferty pracy, co może dodatkowo obniżyć czujność osób, które w porę nie zorientowały się o podejrzanym charakterze +pracy+" - podkreślił ekspert.
Jak rozpoznać podejrzane oferty? Jaroszewski tłumaczy, że e-maile rozsyłane są z wielu kont pocztowych, zazwyczaj podrobionych; często wykorzystywane są także konta w węgierskiej domenie internetowej, której końcówka to: hu. Oprócz przedstawienia oferty pracy, "zleceniodawcy" proszą w nich o wysłanie CV i kontakt na inny adres, podany w treści wiadomości m.in. avpoland.inc@mail.com, ax.department.europe@gmx.com, headhunter.corp@live.com, pl.holding@aol.com, elton@studio-pl.com.
"W samej ofercie przedstawione są zazwyczaj niewygórowane wymagania dotyczące kandydata np.: doświadczenie w pracy z gotówką, obsługa komputera, która w połączeniu z perspektywą świetnych zarobków bez wychodzenia z domu może skusić wiele osób do podjęcia się takiej pracy. Niektóre wiadomości prawie nie zawierają informacji o charakterze pracy, inne ukrywają rzeczywiste zajęcie pod opisem; +monitorowania wpływów gotówkowych+ czy +pilnowania harmonogramu płatności+" - zaznaczył Jaroszewski.
Ekspert dodał, że zdarza się, iż po nawiązaniu kontaktu z przestępcami, ma miejsce dodatkowa weryfikacja ofiary, polegająca na prośbie o podanie np. numeru telefonu oraz adresu zamieszkania członka rodziny bądź przesłania zdjęcia lub skanu paszportu lub innego dokumentu tożsamości. Cały proceder może być też uwiarygodniony podpisaniem przesłanej elektronicznie umowy - w rzeczywistości z nieistniejącą firmą.
Mimo różnych nazw stanowiska pracy czy różnych zakresów obowiązków, "praca" zawsze sprowadza się do jednego: przelewania środków pieniężnych, czyli odbierania przelewów z konta bankowego poprzez wypłaty gotówki w bankomacie lub w oddziale banku a następnie przekazywania pieniędzy na zagraniczny rachunek wykorzystując serwisy typu Western Union lub MoneyGram.
Od przekazanych pieniędzy "pracownik" ma mieć wypłacaną prowizję, co stwarza pozory całkiem dobrego interesu przy niewielkim wysiłku. "Trzeba jednak pamiętać, aby nie dać się zwieść sprytnie skonstruowanej historii o rzekomym pochodzeniu owych pieniędzy" - podkreślił Jaroszewski.
Jak wyjaśnia ekspert pieniądze, które ofiary mają odbierać i przekazywać dalej, pochodzą z działalności przestępczej, najczęściej dokonywanej w internecie(handel wyłudzonymi lub nieistniejącymi towarami, kradzieże z internetowych kont bankowych). Osoby podejmujące się pomocy przestępcom - nazywane "słupami" lub po angielsku "moneymule" - muszą liczyć się z tym, że mogą zostać posądzone o współudział w kradzieży.(PAP)
Krzysztof Markowski