Byli pracownicy Metronu kontra wojewoda
Dlaczego zamknęli nam zakład pracy? Pytali na zwołanej przez siebie konferencji prasowej byli pracownicy toruńskiego Metronu. - Nie było wyjścia - odpowiada wojewoda.
Firma od 18 lat ma kłopoty finansowe, nie płaci podatków, ma wieloletnie zaległości w ZUS. Ostatecznie w 2018 r., decyzją sądu, Skarb Państwa został zobowiązany do odzyskania swego mienia, którym Metron dzierżawił od 2001 roku. Wtedy właśnie Metron przekształcił się z państwowego zakładu w spółkę pracowniczą i za zgodą ówczesnego wojewody Skarb Państwa udostępnił Metronowi swoje budynki, tereny oraz maszyny.
Tymczasem z likwidacją Metronu nie zgadza się prezes firmy, Leszek Pilarski, który zwrócił się do Agencji Rozwoju Przemysłu oraz Wojewody Kujawsko – Pomorskiego z prośbą o pomoc i wyrażenie zgody na restrukturyzację firmy. Na zwołanej we wtorek konferencji prasowej Pilarski zarzucił przedstawicielom Skarbu Państwa brak zainteresowania problemem.
Te zarzuty odpiera Wojewoda Mikołaj Bogdanowicz, twierdząc, że upadek firmy wynika z zaniedbań zarządu – Żeby zrestrukturyzować przedsiębiorstwo trzeba zrobić dokładną inwentaryzację, poznać stan majątkowy. Od wielu miesięcy staramy się o uzyskanie tych informacji od Prezesa Pilarskiego. Bezskutecznie – mówi Mikołaj Bogdanowicz. Leszek Pilarski i kierowana przezeń firma nie wywiązują się ze swoich zobowiązań.
Dodać należy, że Metron jest zadłużony na 150 mln złotych, a sąd nie przyjął wniosku o upadłość.