Prezes Rosomaka szefem Bumaru-Łabędy
Obecny prezes spółki Rosomak Adam Janik został prezesem gliwickiego Bumaru-Łabędy - poinformowała Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ). Nowy prezes ma m.in. wdrożyć zadania związane z polonizacją podwozi dla armatohaubicy Krab i modernizacją czołgów Leopard.
O zmianie prezesa zdecydowało w czwartek walne zgromadzenie Bumaru-Łabędy. Janik zastąpi Jerzego Michałkiewicza. Powołano też dwóch nowych członków rady nadzorczej spółki. Jak podkreślił cytowany w komunikacie prezes PGZ Wojciech Dąbrowski, władze Grupy nie chcą wskazywać, kto odpowiada za trudne położenie Bumaru-Łabędy. Chcą natomiast zaktywizować gliwicki zakład.
"Przed Bumarem-Łabędy duże wyzwania, m.in. związane z polonizacją podwozi dla Krabów i modernizacją czołgów Leopard. Dlatego cieszę się, że nowym prezesem został Adam Janik, szef Rosomaka SA - firmy, która procesy polonizacyjne ma za sobą i wdrożyła je z sukcesem" - wskazał Dąbrowski.
Nawiązał do wcześniejszych deklaracji, że intencją PGZ jest, aby gliwicka spółka odgrywała znaczącą rolę w tzw. grupie pancernej. "Nowe kierownictwo firmy i wsparcie powołanego kilka tygodni temu zespołu ds. rozwoju Bumaru-Łabędy ma to umożliwić. Jednocześnie pragnę zapewnić, że celem PGZ jest wykorzystanie bogatego doświadczenia i kompetencji spółki, a także utrzymanie zatrudnienia" - zaznaczył Dąbrowski.
Spotkania z nowym prezesem oczekują związki z Bumaru-Łabędy. Szef zakładowej Solidarności Zdzisław Goliszewski ocenił, że Janik nie miał w Siemianowicach Śląskich takich problemów, jakie są w Gliwicach - dawne siemianowickie Wojskowe Zakłady Mechaniczne (od sierpnia ub. roku Rosomak SA) mogły liczyć na zamówienia z wojska.
"Przede wszystkim nie wiemy, z jakim zadaniem (nowy prezes - PAP) tu przyszedł. Mamy smutne doświadczenia: prezesów w ostatnich latach było chyba czternastu" - powiedział Goliszewski. Zaznaczył przy tym, że po trzech przeprowadzonych restrukturyzacjach w Bumarze-Łabędy nie ma już czego restrukturyzować.
Związkowcy ostatnio wielokrotnie wyrażali swój niepokój co do przyszłości gliwickiego zakładu. Ich zdaniem po utracie kontraktu na dostawę kompletnych podwozi gąsienicowych do samobieżnej armatohaubicy Krab znalazł się on w dramatycznej sytuacji. Zamówienie na podwozia miało dawać zakładowi szansę na przetrwanie do uruchomienia produkcji nowego polskiego czołgu PL-01 - w kilkuletniej perspektywie.
Pierwsze egzemplarze armatohaubicy dostały podwozie Bumaru-Łabędy, które okazało się wadliwe. W 2012 r. armia otrzymała osiem egzemplarzy. W trakcie prób eksploatacyjnych m.in. w blachach podwozia pojawiały się pęknięcia, kłopoty sprawiał układ paliwowy, przegrzewał się silnik. Poprawione wozy miały zostać dostarczone w 2015 r., ale próby ze zmodyfikowanym podwoziem wykazały nowe problemy.
W połowie grudnia ub. roku główny producent Kraba - należąca do PGZ Huta Stalowa Wola podpisała umowę na dostawę podwozi południowokoreańskiej firmy Samsung Techwin i transfer technologii. Docelowo ze 120 Krabów 36 ma mieć podwozia wyprodukowane w Korei. Podwozia dla 84 mają być wytwarzane na licencji w Polsce, w Bumarze-Łabędy.
Tamtejsi związkowcy akcentują, że oznacza to ułamek wcześniejszych prac. Kupno podwozi koreańskich ma być też znacznie droższe. Według Goliszewskiego będą kosztowały nawet 1,1 mld, podczas gdy produkowane w Gliwicach - ok. 500 mln zł. 30 grudnia ub. roku związkowcy złożyli zawiadomienie prokuratury o podejrzeniu popełnienia w ten sposób przestępstwa na szkodę zakładu i Skarbu Państwa.
PGZ w ostatnim czasie kilkukrotnie zapewniała o intencji, by w Bumarze-Łabędy działało jej centrum gąsienicowe. W Gliwicach miałyby powstawać tego typu podwozia nie tylko dla Kraba, ale - ze względu na uniwersalność rozwiązania - też do innych pojazdów.
W ramach trwającego procesu konsolidacji polskiej zbrojeniówki wchodzący w skład Polskiego Holdingu Obronnego i zatrudniający ponad 2 tys. osób Bumar-Łabędy staje się częścią PGZ. Spółka Rosomak SA weszła w skład Grupy już wcześniej.(PAP)