UE uzgodniła ramy polityki klimatycznej do 2030 r.
Liderzy UE uzgodnili w Brukseli ramy nowej polityki klimatycznej do 2030 r. Rząd ocenia, że polskie postulaty zostały spełnione i polityka ta nie obciąży naszej gospodarki. Eksperci wyrażają pewne wątpliwości, część polityków opozycji nie szczędzi krytyki.
Przywódcy państw i rządów UE uzgodnili w nocy z czwartku na piątek na szczycie w Brukseli, że Unia ograniczy emisję CO2 o co najmniej 40 proc. do 2030 r. - względem 1990 r. Ostateczne porozumienie przewiduje, że udział energii ze źródeł odnawialnych w całkowitym zużyciu energii elektrycznej w UE wyniesie co najmniej 27 proc. w 2030 r. Cel ten będzie wiążący na poziomie całej Unii, ale nie dla poszczególnych państw członkowskich.
Najmniej zamożne państwa UE podzielą się też środkami ze specjalnej rezerwy utworzonej z 2 proc. pozwoleń na emisję. Według nieoficjalnych wyliczeń przekazanych przez źródła dyplomatyczne oznacza to, że Polska otrzyma ok. 7,5 mld zł do 2030 r. na modernizację energetyki. Porozumienie ustalone na szczycie w Brukseli przewiduje także, że mniej zamożne kraje UE (z PKB poniżej 60 proc. średniej unijnej) - wśród nich Polska - będą mogły przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom do 2030 r. Według źródeł dyplomatycznych Polska energetyka będzie mogła otrzymać pulę darmowych uprawnień o wartości 31 mld złotych.
Premier Ewa Kopacz w piątek po zakończeniu spotkania przywódców w Brukseli powiedziała, że ze szczytu UE wraca z tarczą. Według niej Polska otrzymała 100 proc. tego, o co walczyła. Przekonywała, że wraca z pakietem gwarantującym nam niższe obciążenia klimatyczne niż te z 2007 r.
"Pamiętacie moje expose? Mówiłam - z tego szczytu nie przyjedziemy z dodatkowymi obciążeniami i rzeczywiście nie ma dodatkowych obciążeń" - mówiła Kopacz wcześniej dziennikarzom, po zakończeniu pierwszego dnia obrad unijnego szczytu. Jak zaznaczyła, negocjacje były ciężkie, ale "domowa praca została odrobiona". Kopacz zapowiadała przed szczytem, że nie zgodzi się na dalsze obciążenia polskiej gospodarki i takie ustalenia szczytu, które zaskutkują wzrostem cen energii w kraju.
Z kolei wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński powiedział PAP, że Polska była osamotniona w walce o europejski przemysł. "Było nerwowo; do końca trzeba było grozić wetem" - mówił Piechociński.
Zdaniem ministra skarbu państwa Włodzimierza Karpińskiego ustalenia na szczycie UE w Brukseli dotyczące emisji CO2 świadczą o "dużo bardziej elastycznym podejściu" Wspólnoty do polskiego stanowiska w sprawie polityki klimatycznej. Jako przykład takiego podejścia podał bezpłatne uprawnienia do emisji do 2030 r. "Działania, które zapowiedziała premier Ewa Kopacz przynoszą rezultaty” – powiedział dziennikarzom w Krakowie Karpiński.
Były premier Donald Tusk podkreślił determinację premier Kopacz w osiągnięciu założonych celów. "Zdaje się, że ta determinacja pani premier Kopacz (...) i mówiąc wprost - gotowość zawetowania każdej decyzji, która byłaby szkodliwa dla Polski - to chyba zrobiło wrażenie na innych przywódcach europejskich" - powiedział Tusk."Jak będę miał taką okazję, to będę w autentycznym przekonaniu gratulował pani premier Kopacz i powiem coś, czego może nie powinienem mówić: uzyskała więcej, niż mi by się udało" - dodał.
Elżbieta Bieńkowska oceniła, że przyjęty na unijnym szczycie mechanizm niwelujący obciążenia związane z polityką klimatyczną na kilkanaście lat zabezpiecza polską gospodarkę przed spadkiem konkurencyjności, który mógłby nastąpić, gdyby ustalania były zbyt dotkliwe dla energetyki. „Wczorajsze decyzje są dla Polski naprawdę korzystne – to jest coś, co pozwoli nam zarówno wymienić przestarzałe elektrownie, przy jednoczesnym rozłożeniu tego procesu w czasie, jak i w dość długiej perspektywie przestawić się na to, co zamierza UE” – mówiła w Sosnowcu PAP Bieńkowska, która z początkiem listopada obejmie funkcję komisarza UE ds. rynku wewnętrznego i usług, przemysłu, przedsiębiorczości oraz małych i średnich przedsiębiorstw.
Natomiast niektórzy eksperci podchodzą z dystansem do oceny wyników szczytu. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej uważa, że na nowych zasadach polityki klimatycznej UE prawdopodobnie zyskają bogate państwa, a biedniejsze stracą. Pytany o 7,5 mld zł, które mogą przypaść Polsce ze specjalnej rezerwy na modernizację energetyki wskazał m.in., że nie wiadomo, jakie będą mechanizmy przekazywania tych pieniędzy. Ekspert od ekonomii energetyki dr Maciej Bukowski z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych (WISE) jest także sceptyczny w sprawie tej kwoty. "Ostateczna kwota zależy bowiem od ceny, za jaką uda się sprzedać uprawnienia do emisji CO2, a trudno zgadnąć, jaka ona będzie. Z punktu widzenia potrzeb modernizacyjnych całej energetyki te 7,5 mld zł to jest mało" - ocenił.
Zdaniem Zbigniewa Karaczuna, eksperta Koalicji Klimatycznej i wykładowcy w Szkole Głównej Gospodarki Wiejskiej "dobrze się stało", że Polska nie zablokowała ustaleń UE. Jednak jego zdaniem osiągnięty w Brukseli kompromis jest niewystarczający. "Podważa go warunkowość - to, że te ustalenia będą wiążące dopiero po szczycie w Paryżu w 2015 r." - ocenił. Z kolei Polski Komitet Energii Elektrycznej ocenił, że decyzje szczytu UE ws. polityki klimatycznej pozwolą polskiej gospodarce na zachowanie konkurencyjnej pozycji oraz racjonalizację kosztów związanych z przejściem na niskoemisyjną gospodarkę.
W ocenie osiągnięć negocjacyjnych Polski różnią się politycy. Polskie argumenty znalazły zrozumienie, to ogromny sukces rządu i osobisty premier Ewy Kopacz - ocenił szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Robert Tyszkiewicz (PO). Także rzecznik Twojego Ruchu Andrzej Rozenek uważa, że premier Ewa Kopacz osiągnęła sukces w Brukseli. Jego zdaniem, najważniejsze ustalenie szczytu to decyzja, iż Polska będzie mogła przekazywać darmowe pozwolenia na emisję CO2 elektrowniom do 2030 roku.
Lider SLD Leszek Miller uważa, że osiągnięcie założonych celów unijnej polityki klimatycznej po roku 2020 to dla Polski bardzo trudne zadanie. Sojusz chce, by premier przedstawiła w Sejmie informację o efektach szczytu klimatycznego.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński ocenił, że wynik szczytu UE na temat polityki klimatycznej to cios w szanse rozwojowe Polski i ciężka klęska. Nawiązując do pozytywnych ocen szczytu polityk porównał jego rezultat do sytuacji, w której zapowiedziałby komuś ze zgromadzonych, że jest mu winien 200 tys. zł, a po rokowaniach ta kwota spadłaby do 160 tys. zł. „To jest taki sukces” - skwitował Kaczyński.
Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zapowiedział złożenie wniosku o uzupełnienie porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu o informacje rządu na temat ustaleń podjętych na szczycie UE. Według szefa Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry premier Kopacz na szczycie UE świadomie działała na szkodę polskiej gospodarki i powinna stanąć przed Trybunałem Stanu. Według niego czwartkowe ustalenia szczytu UE to cios w polskie górnictwo. (PAP)