Rząd rozważa przedłużenie wakacji kredytowych, jednak pojawi się pewne kryterium
– Rozważamy przedłużenie wakacji kredytowych o kolejne pół roku lub nawet o rok - mówi w wywiadzie dla „Wprost" premier Mateusz Morawiecki. Jeśli się na to zdecydujemy, to myślimy w tym przypadku o zastosowaniu kryterium dochodowego – dodał.
Premier wskazał, że „na szczęście już od paru miesięcy inflacja jest w trendzie spadkowym". – Chociaż wciąż to jest trochę tak, jak poruszanie się po oblodzonej drodze. Jeden gwałtowny ruch i można wpaść do rowu. Razem z bankiem centralnym jesteśmy trochę między Scyllą a Charybdą – ocenił.
Szef rządu odniósł się również do kwestii mieszkaniowych Polaków. Jak przekazał, w zeszłym roku w Polsce oddano do użytku „absolutnie rekordową liczbę mieszkań".
– Taką, której nie widziano od słynnej dekady Gierka. Pytają mnie państwo o liczby, więc przypomnijmy, że średnio za rządów Platformy oddawano 140 tys. mieszkań rocznie, a w zeszłym roku oddano prawie 240 tys. Jest sukces? Jest. Czy to wystarczające? Oczywiście, że nie. Co więc chcemy zrobić? Wprowadzić kredyt preferencyjny dla młodych na 2 proc. Na stałej stopie, bez ryzyka zwiększającego się oprocentowania, żeby jego dostępność była jak największa. To po stronie popytowej. Ale najważniejszy element jest po stronie podażowej. Dlatego idziemy z legislacją, którą, jeśli wyborcy nam zaufają, na pewno przeprowadzimy – powiedział.
Zapewnił, że rząd zrobi wszystko, żeby zwiększyć podaż ziemi i jeszcze bardziej ułatwić budowę tych mieszkań.
Mateusz Morawiecki przyznał, że zawiódł mechanizm zaproponowany w programie Mieszkanie Plus Mirosława Barszcza. – Zresztą, wcale nie z jego winy. Musimy wypracować lepszy – zaznaczył.
Premier mówił, że PiS jest partią, która najbardziej w III RP obniżyła podatki. – PIT z 18 na 12 proc., PIT dla młodych i dla rodzin wielodzietnych – 0 proc., obniżka CIT dla małych i średnich przedsiębiorstw, 30 tys. zł kwoty wolnej od podatku, wyższy drugi próg podatkowy – praca w Polsce jest dziś jedną z najniżej opodatkowanych w całej Europie – podkreślił.
Jak dodał, podatki sektorowe są, tymi które wyrównują szanse, „są podatkami sprawiedliwościowymi, ich wpływ na budżet jest bardzo niewielki". – Moglibyśmy je teoretycznie zlikwidować i rynki nawet by nie zareagowały. Złoty by nawet nie drgnął –zauważył. Premier przypomniał, że „podatek bankowy to jest jakieś 4,5 mld zł, podatek od sklepów wielkopowierzchniowych 1,6 mld, opłata cukrowa, która ma zapobiegać otyłości i chorobom serca to też niewielki ubytek". – Nie mają znaczenia w skali całego budżetu, ale sprawiają, że cały system jest bardziej sprawiedliwy – ocenił.