Przemysław Zamojski - Igrzyska to spełnienie marzeń
Przemysław Zamojski, dziesięciokrotny złoty medalista mistrzostw Polski koszykarzy, uważa, że awans na igrzyska w Tokio z reprezentacją 3x3 jest jego największym sukcesem. „To spełnienie marzeń. Powoli dochodzi do mnie, że jedziemy na igrzyska” - mówi grający w Anwilu zawodnik
Jeszcze kilka lat temu mało osób słyszało o koszykówce 3x3. Gdy jednak zapadła decyzja, że ta odmiana znajdzie się w programie Igrzysk Olimpijskich w Tokio, zyskała ona popularność nie tylko wśród kibiców, ale też wśród zawodników. Jednym z graczy łączących grę na standardowych parkietach z odmianą 3x3 jest Przemysław Zamojski. Gracz Anwilu Włocławek wrócił do domu po tym, jak wspólnie z polską reprezentacją wywalczył awans do Tokio.
- Emocje powoli opadają. Dochodzi do mnie, że jedziemy na igrzyska. To spełnienie moich marzeń. Gdy cztery lata temu ogłoszono, że koszykówka 3x3 będzie w Tokio, od razu pomyślałem, że jest dużo większa szansa na udział niż w normalnej koszykówce. I tak się to zaczęło.
Od tego czasu kadra rozwijała się, a w składzie przewijały się różne nazwiska. W tym roku, przed kwalifikacjami olimpijskim kadra przepracowała 2 miesiące na zgrupowaniach, zgrywając się i trenując. Ostatecznie trener Piotr Renkiel zdecydował, że o wyjazd do Tokio powalczą Hicks, Pawłowski, Rduch i Zamojski. Praca na zgrupowaniach zaprocentowała, choć jak mówi Zamojski, koszykówka 3x3 jest dużo bardziej naturalną odmianą, gdzie liczy się instynkt
- Mamy swoje zagrywki i taktykę, ale ustawienie akcji jest możliwe wtedy, gdy piłka jest „martwa” i rozpoczyna się akcję. Koszykówka 3x3 to przede wszystkim umiejętne czytanie gry, dostosowanie się do sytuacji, do rywala, mądre poruszanie się po boisku. W koszykówce 3x3 łatwo być trenerem na boisku - każdy gracz może poprosić o czas i o tzw. challenge, czyli sprawdzenie decyzji sędziów, jeśli się z nią nie zgadzamy. Gdy arbitrzy, po analizie wideo, uznają, że koszykarz miał rację, to zespół uzyskuje prawo do kolejnego challenge’u - opisuje Zamojski.
Zawodnik z uśmiechem na ustach przyznaje też, że na początku przyzwyczajenia ze standardowej koszykówki powodowały nietypowe sytuacje.
- Na początku nie było łatwo… Podczas pierwszego turnieju 3x3 w Toruniu miałem zabawną sytuację - po koszu rzuconym przez rywali wyszedłem z piłką za linię końcową jak w normalnej koszykówce… i oczywiście straciliśmy posiadanie. Koledzy bardzo prosili, bym już tego więcej nie robił. Wziąłem to sobie do serca.
Po turnieju w Austrii koszykarz długo zbierał gratulacje.
- Dostałem setki sms-ów, na większość nie byłem w stanie opowiedzieć do dziś. Czuliśmy od początku wielkie wsparcie kibiców, także w mediach społecznościowych. Kiedy po powrocie, już w domu opowiedziałem krótko jak to wszystko wyglądało, wyszedłem z dziećmi na plac zabaw. A tu niespodzianka. Przed domem w Zielonej Górze, gdzie będę dopóki nie skończy się rok szkolny czekało na mnie około 50 osób. Znajomi, przyjaciele, kibice z Zielonej Góry skandowali moje imię i nazwisko. Były brawa, race… To bardzo miłe.
Zamojski dostał też dużo wiadomości od kolegów z kadry w „klasycznej” koszykówce, którzy pod koniec czerwca rozegrają kwalifikacje olimpijskie w Kownie.
- Mam nadzieję, że w Tokio wystąpi nie jedna, a dwie drużyny narodowe. Tego życzę chłopakom i całej koszykarskiej Polsce - zakończył olimpijczyk, Przemysław Zamojski