ME siatkarzy 2019 - nie było łatwo, ale Polacy pokonali Estonię
Polscy siatkarze wygrali w Rotterdamie z Estończykami 3:1 w swoim pierwszym meczu mistrzostw Europy. W kolejnym spotkaniu w grupie D biało-czerwoni w niedzielę zmierzą się z Holendrami.
Polacy zainaugurowali występ w bieżącej edycji czempionatu Starego Kontynentu równo 10 lat po wywalczeniu tytułu mistrza Europy w Izmirze. W obecnym składzie z tamtej drużyny jest tylko Piotr Nowakowski, który pojawił się na boisku dopiero od trzeciego seta.
Sztab szkoleniowy podkreślał, że mistrzowie świata są drużyną turniejową i będą się rozkręcać z meczu na mecz. W piątek widać było wyraźnie, że nie są jeszcze w optymalnej formie. Trener Vital Heynen od początku spotkania posłał do gry kilku zawodników uznawanych za rezerwowych. Na przyjęciu pojawili się Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka, podczas gdy w kwadracie dla rezerwowych zostali Michał Kubiak i Wilfredo Leon, dla którego to pierwsza impreza rangi mistrzowskiej w biało-czerwonych barwach.
Pierwsza partia nie zapowiadała późniejszych kłopotów faworytów. Dość szybko objęli kilkupunktowe prowadzenie, które w pewnym momencie wzrosło nawet do pięciu punktów (17:12). Ważnym elementem był blok, którym czterokrotnie zatrzymali przeciwników. W końcówce ich przewaga zmalała za sprawą dwóch z rzędu asów Markkusa Keela (23:21). Seta zakończył Dawid Konarski, który zdobył w tej części meczu 6 pkt.
Po stronie Estonii liderami byli dwaj zawodnicy w przeszłości występujący w polskich klubach - Robert Taht (6 pkt), w latach 2015-18 siatkarz zespołu Cuprum Lubin oraz Renee Teppan (5 pkt), który miniony sezon spędził w PGE Skrze Bełchatów.
Ten ostatni przyczynił się do tego, że kolejna odsłona zaczęła się od prowadzenia jego zespołu 3:0. Heynen poprosił o czas, ale po powrocie na boisko jego drużyna wciąż nie była w stanie odrobić strat. Teppan dobrze radził sobie w ataku i bloku. Biało-czerwoni nadal mieli duże kłopoty z przyjęciem i w miejsce Śliwki pojawił się Kubiak. Kapitan uspokoił grę, a gdy poszedł na zagrywkę przy stanie 9:13, to Polacy zdobyli cztery punkty w rzędu. W końcówce przytrafiła im się seria błędów - Szalpuk zaliczył autowy atak, zablokowany został Mateusz Bieniek, a w kolejnej wymianie niemal cały zespół się pogubił i Estończycy prowadzili 23:21. Polacy odrobili stratę, a potem obronili dwie piłki setowe, ale w ostatniej akcji zagapili się i Keel zaliczył kolejnego asa.
Taki rozwój wypadków nie od razu obudził mistrzów świata, którzy na początku trzeciego seta przegrywali 0:2 i 3:6. Po chwili znów przy dużym udziale Kubiaka zdobyli cztery punkty z rzędu. Podopieczni rumuńskiego trenera Gheorghe'a Cretu, który ma za sobą prowadzenie trzech klubów PlusLigi, lepsze momenty przeplatali gorszymi. To ich dwóm kolejnym błędom Polacy zawdzięczają uzyskanie przewagi 19:17. Biało-czerwoni dość często w tej części meczu psuli zagrywki, ale nie zemściło się to na nich i objęli prowadzenie w całym meczu 2:1.
W ostatniej partii wciąż pierwszoplanową postacią w ekipie Heynena był Kubiak, którego w zdobywaniu punktów wspierał Szalpuk. Mistrzowie globu odskoczyli przy stanie 11:11, a ich przewaga systematycznie rosła. Seta i mecz zakończył ich skuteczny blok.
Najwięcej punktów - 21 - zdobył Szalpuk. Po stronie Estonii 13 zapisał na swoim koncie Taht, który od jesieni będzie grał razem z Leonem w Sir Safety Perugii pod okiem... Heynena. W ekipie piątkowych rywali Polaków wystąpił też Ardo Kreek, w przeszłości zawodnik kilku klubów PlusLigi.
Razem z Holendrami współgospodarzami są Belgowie, Słoweńcy i Francuzi.
Polska - Estonia 3:1 (25:22, 25:27, 25:22, 25:17).
Polska: Dawid Konarski, Artur Szalpuk, Fabian Drzyzga, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Karol Kłos, Damian Wojtaszek (libero) oraz Michał Kubiak, Mateusz Bieniek, Marcin Komenda, Piotr Nowakowski, Maciej Muzaj.
Estonia: Renee Teppan, Ardo Kreek, Robert Taht, Timo Tammemaa, Kert Toobal, Martti Juhkami, Rait Rikberg (libero) oraz Markkus Keel, Kristo Kollo, Andrus Raadik, Andri Aganits, Hindrek Pulk.