Co za dzień dla polskiego tenisa! Linette i Hurkacz wygrali turnieje WTA i ATP!
Magda Linette odniosła życiowy sukces triumfując w turnieju WTA w nowojorskim Bronksie. W finale pokonała Włoszkę Camilę Giorgi 5:7, 7:5, 6:4. To jej pierwszy tytuł w karierze. Również Hubert Hurkacz odniósł życiowy sukces zwyciężając w turnieju ATP w amerykańskim Winston-Salem. 22-letni polski tenisista w finale pokonał Francuza Benoit Paire'a 6:3, 3:6, 6:3.
Ostatnim Polakiem, który wygrał imprezę podobnej rangi, był Wojciech Fibak; w grudniu 1982 roku był najlepszy w turnieju WTC (poprzednik ATP) w Chicago. Później raz w finale był Łukasz Kubot, a trzykrotnie Jerzy Janowicz, ale decydujące pojedynki przegrali.
Wrocławianin, dotychczas będący 41. rakietą świata, dzięki temu zwycięstwu awansuje prawdopodobnie na 35., najwyższe w karierze miejsce w klasyfikacji tenisistów.
Najważniejszy dotychczas mecz w karierze Hurkacza rozpoczął się po jego myśli i po przełamaniu serwisu rywala już w drugim gemie objął prowadzenie 2:0. Za chwilę Francuz mu się zrewanżował, ale w kolejnej rozgrywce znowu lepszy był Polak i zrobiło się 3:1.
Taka przewaga wystarczyła, by do końca partii kontrolował sytuację. Kłopoty miał praktycznie tylko wtedy, gdy nie trafiał pierwszego podania, ale poza tym wydawał się dokładniejszy, lepiej poruszał się po korcie i spokojnie punktował rywala, który momentami wyglądał na zniechęconego. Skończyło się 6:3 po 36 minutach.
W drugim secie podopieczny amerykańskiego trenera Craiga Boytona i odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne Przemysława Piotrowicza zyskał przewagę podania na 2:1. Wtedy jednak przytrafił się mu się moment dekoncentracji i mieszkający na co dzień w Genewie 30-letni Francuz wyszedł na 3:2. Grający w finale imprezy ATP po raz ósmy i mający szansę na czwarty tytuł ATP Paire złapał wiatr w żagle i zaczął przeważać. Popełniał mniej błędów, skutecznie mijał Polaka przy siatce, co dało efekty w ósmym gemie, w którym ponownie przełamał serwis Hurkacza i objął prowadzenie 5:3.
Plasujący się na 30. pozycji w światowym rankingu zawodnik, który w Winston-Salem był najwyżej rozstawiony, poszedł za ciosem i w kolejnym przypieczętował zwycięstwo w drugiej partii.
Przerwę między setami Polak wykorzystał na wizytę w szatni, a w tym czasie nad głowami kibiców pojawiły się parasole. Deszcz był przelotny i po kilku minutach oczekiwania wznowiono grę.
Pierwsza wymiana rozgrzała zziębniętą publiczność, bo była długa i nie brakowało w niej efektownych zagrań. Górą był Francuz, którego wygrany set wyraźnie pobudził i rozochocił. Przełamał podanie Polaka i od razu zyskał przewagę. Za moment jednak dwoma podwójnymi błędami serwisowymi "podał rękę" Hurkaczowi, który odrobił stratę, a po kilku minutach objął prowadzenie.
Po dwóch akcjach następnego gema na korcie pojawili się pracownicy obsługi z dmuchawami do suszenia, gdyż deszcz ciągle siąpił. Paire go wygrał, ale później do głosu doszedł Polak. Spokojny i skoncentrowany w szóstym gemie przełamał serwis przeciwnika, a po następnym odskoczył na 5:2 i był o krok od trafienie na listę triumfatorów imprez ATP.
Wtedy znowu dał o sobie znać deszcz, ale przerwa była krótka. Tenisista z Wrocławia sprawiał wrażenie, że myślał już o następnym własnym gemie serwisowym. Były chwile niepewności, ale w końcu po dwóch godzinach rywalizacji Hurkacz wykorzystał pierwszego meczbola i mógł się cieszyć z wygranej. 6:3, 6:3, 6:3.
"Dziękuję wszystkim za stworzone mi tu warunki, bo wszyscy byli bardzo przyjaźni i świetnie się tu czułem. Nie myślałem o tym, że mogę zwyciężyć, ale nastawiałem się na ciężką pracę, by jak najlepiej przygotować się do US Open. To był wspaniały tydzień" - powiedział Hurkacz podczas ceremonii dekoracji.
Oprócz okolicznościowego trofeum, zyskał on 250 punktów do rankingu ATP oraz 96,5 tys. dolarów premii. Dotychczas jego najlepszym osiągnięciem był marcowy ćwierćfinał prestiżowych zawodów w Indian Wells, gdzie wyeliminował go dopiero słynny Szwajcar Roger Federer.
Już w poniedziałek Hurkacz rozpocznie udział w ostatnich w tym roku zawodach wielkoszlemowych - US Open. Miasto w Północnej Karolinie od Nowego Jorku dzielą ok. dwie godziny lotu. Na kortach Flushing Meadows Polak w 1. rundzie zagra z niemal dokładnie 10 lat starszym Francuzem Jeremym Chardym.
***
W starciu Linette z Giorgi, początek meczu był ofensywną gra obu zawodniczek, które starały się możliwie szybko kończyć wymiany. Na bakier były jednak z regularnością, stąd udane zagrania przeplatały takimi, po których piłka trafiała w aut bądź siatkę.
Z pierwszych pięciu gemów zawodniczki serwujące cztery przegrały. Od stanu 3:2 dla Polki do 5:5 reguła własnego podania obowiązywała. Wtedy jednak nastąpił moment słabości Polki, która w dwóch gemach nie zdobyła ani jednego punktu i po 41 minutach gry przegrała pierwszą partię 5:7.
Druga zaczęła się po jej myśli i dość szybko objęła prowadzenie 3:0, a następnie 4:1. Przestój przytrafił się poznaniance w siódmym gemie, którego oddała bez punktu i Włoszka zbliżyła się na 3:4. W kolejnym Linette miała dwie szanse, by ponownie odskoczyć rywalce, ale Giorgi doprowadziła do remisu.
W grze polskiej tenisistki coraz większą rolę odgrywały nerwy, choć w ważnych momentach mogła liczyć na swój serwis bądź... przeciwniczkę, która także popełniała sporo błędów. Poza tym był to jej ósmy mecz w ciągu dziewięciu dni, gdyż do głównej drabinki musiała przebijać się przez kwalifikacje.
W dziewiątym gemie drugiej partii zawodniczki rozegrały 22 akcje, tenisistka z Maceraty miała cztery break pointy, ale ostatecznie to Polka wyszła na 5:4. W kolejnej rozgrywce miała ona dwie piłki setowe, ale przegrała cztery akcje z rzędu. Było 5:5, ale ostatnie słowo w tej odsłonie należało jednak do Polki, która zwyciężyła 7:5. Wynik identyczny jak w pierwszej, ale ta trwała 22 minuty dłużej.
W decydującym secie Linette praktycznie od początku musiała "gonić" wynik. Było 1:3, 2:4. Wtedy jednak Polka, która nie miała już nic do stracenia, zaczęła grać jak natchniona, a półtora miesiąca starsza od niej Włoszka jakby gasła z akcji na akcję. W czterech kolejnych gemach Giorgi zdobyła tylko... trzy punkty. Skończyło się 6:4 i Linette po dwóch godzinach i 34 minutach gry mogła wyrzucić ręce do góry w geście triumfu.
Została drugą po Agnieszce Radwańskiej polską tenisistką, która w ostatnich latach zwyciężyła w turnieju WTA (w finale w tym roku były też Iga Świątek i Katarzyna Kawa). Wcześniej jej najlepszym osiągnięciem był finał w Tokio w 2015 roku. Do półfinału dotarła w Baku (2013), Kuala Lumpur (2017) i innym mieście w Tajlandii - Hua Hin w tym sezonie.
Już w poniedziałek w Nowym Jorku rozpocznie się ostatni w tym roku turniej Wielkiego Szlema. Linette wyjdzie na kort we wtorek, a jej pierwszą przeciwniczką będzie nieco niżej notowana Australijka Astra Sharma.