US Open 2018 – Serena Williams po raz 31. w wielkoszlemowym finale
Serena Williams pokonała Łotyszkę Anastasiję Sevastovą 6:3, 6:0 w półfinale US Open. Walcząca o 24. tytuł wielkoszlemowy tytuł amerykańska tenisistka po raz 31. wystąpi w decydującym spotkaniu w turnieju tej rangi, a po raz dziewiąty w Nowym Jorku.
Williams po raz 12. wystąpiła w półfinale US Open. Mimo to na początku czwartkowego pojedynku rozstawiona z "17" zawodniczka była nieco zdenerwowana, a w efekcie przegrała dwa pierwsze gemy. Trwało to jednak tylko kilka minut, a później już bezlitośnie wypunktowała Sevastovą (19.), tak jak wcześniej większość rywalek, które stanęły na jej drodze do decydującego pojedynku na obiektach Flushing Meadows.
Zdominowała Łotyszkę pod względem m.in. liczby uderzeń wygrywających. Miała ich na koncie 31, podczas gdy rywalka tylko 10. Druga z zawodniczek starała się często zmieniać prędkość uderzeń i kąty, co dało bardzo dobry rezultat w ćwierćfinałowym meczu z broniącą tytułu inną Amerykanką Sloane Stephens (3.). Williams jednak dobrze minimalizowała zagrożenie, nie pozwalając przeciwniczce rozwinąć skrzydeł.
Dach kortu centralnego w Nowym Jorku - ze względu na zapowiadane opady i silny wiatr - został już przed spotkaniem zasunięty. W związku z tym zaś głośny doping, na który mogła liczyć reprezentantka gospodarzy już nawet podczas rozgrzewki jeszcze bardziej zyskał na sile. Tak samo było po niemal każdej wygranej przez nią akcji w tym pojedynku.
Amerykanka zaskoczyła tego dnia częstymi wizytami przy siatce. Z 28 okazji na punkt w takiej sytuacji 24 zakończyły się jej powodzeniem. Dołożyła do tego mocne uderzenia z głębi kortu i szybki serwis.
"Bardzo dużo pracuję nad moim wolejem. Wygrałam kilka turniejów w deblu, więc wiem jak stosować to zagranie. Dotychczas przeważnie podchodziłam do siatki tylko po to, by po meczu, by uścisnąć dłoń rywalki" - zaznaczyła ze śmiechem Williams.
Sevastova uznała, że w kilku sytuacjach utytułowana przeciwniczka miała w czwartek szczęście przy "breaki pointach".
"Potem zaczęła się coraz lepiej czuć na korcie. A kiedy Serena prowadzi, to trudno się temu przeciwstawić. W drugim secie była bardzo skupiona" - zaznaczyła 28-letnia zawodniczka, która po raz pierwszy dotarła do półfinału Wielkiego Szlema.
Łotyszka pięć lat temu ogłosiła zakończenie kariery, ale po dwóch latach wznowiła starty.
Wracająca na szczyt po przerwie macierzyńskiej Williams jest na obecnie 26. w światowym rankingu, ale w Nowym Jorku rozstawiono ją z numerem 17. 37-letnia reprezentantka gospodarzy, która 1 września ubiegłego roku urodziła córkę, w lipcu w bieżącym sezonie dotarła do finału Wimbledonie.
"To naprawdę niesamowite. Rok temu dosłownie walczyłam o życie w szpitalu po skomplikowanym porodzie. Teraz więc każdego dnia, gdy wychodzę na kort, jestem wdzięczna, że mogę po prostu grać. Nie ma znaczenia nawet, czy to półfinał czy finał. Już mam poczucie wygranej" - zapewniła.
Od siódmego tytułu na kortach Flushing Meadows i 24. w Wielkim Szlemie dzieli ją już tylko wygranie jednego spotkania. W nim zmierzy się z Japonką Naomi Osaką (20.).
Jeśli w sobotę odniesie zwycięstwo, to zapisze się w historii. Zrówna się pod względem liczby triumfów w zawodach tej rangi w singlu z rekordzistką wszech czasów Margaret Court. Australijka jednak część ze swoich sukcesów zanotowała jeszcze przed profesjonalizacją tenisa. Amerykanka jako jedyna z zawodniczek rywalizujących wyłącznie w rozpoczętej w 1968 roku Open Erze może pochwalić się wygraniem 23 imprez tej rangi w grze pojedynczej.
Dodatkowo jeśli teraz sięgnie po tytuł, to zostanie najstarszą singlistką, która wygrała turniej wielkoszlemowy.
"Docierając tak daleko i tak szybko...Ludzie, ja dopiero się rozkręcam" - podkreśliła, kierując swoje słowa do kibiców w Nowym Jorku.
Jej poprzedni udział w US Open - dwa lata temu zakończył się na półfinale. Na tym samym etapie zakończyła występ w 2015 roku.
***
Naomi Osaka pokonała Madison Keys 6:2, 6:4 w półfinale turnieju US Open w Nowym Jorku. Niespełna 21-letnia tenisistka, która jako pierwsza Japonka w historii zagra w meczu o wielkoszlemowy tytuł, zmierzy się w sobotę z inną Amerykanką - Sereną Williams.
Rozstawiona z "20" Osaka obronną ręką wyszła z wszystkich trudnych sytuacji w czwartkowym spotkaniu z Keys (14.), finalistką poprzedniej edycji US Open. Obroniła wszystkie 13 "break pointów", które miała reprezentantka gospodarzy. W pomeczowym wywiadzie spytano ją o to, jak tego dokonała.
"To zabrzmi dziwnie, ale ale myślałam po prostu: ja naprawdę chcę zagrać z Sereną!. Dlaczego? Bo to Serena. Kocham cię, Sereno. Kocham wszystkich" - odparła ze śmiechem szczęśliwa zawodniczka.
Przyznała, że serwując w drugim secie przy stanie 5:4 dało jej się we znaki zdenerwowanie.
"Powtarzałam sobie: tylko nie zrób podwójnego błędu. Trzęsłam się cała, ale powiedziałam sobie, że jeszcze nigdy nie dotarłam do tego etapu i powinnam być wdzięczna, że tu jestem" - relacjonowała.
Japonka, która w 2016 roku została uznana przez organizację WTA za "Odkrycie Roku", zalicza najlepszy sezon w karierze. Na początku stycznia plasowała się w okolicach 70. miejsca na świecie, ale dzięki dobrym wynikom systematycznie pięła się w górę rankingu. Pierwszy i jak na razie jedyny turniej cyklu WTA wygrała w marcu, triumfując w Indian Wells.
Osaka - której matka jest Japonką, a ojciec jest Haitańczykiem - w tegorocznej edycji zmagań na kortach Flushing Meadows straciła jak na razie tylko seta (w 1/8 finału z Białorusinką Aryną Sabalenką).
Obie zawodniczki w poniedziałek zaliczą awans w rankingu. Jeśli w Nowym Jorku wygra Azjatka, to zadebiutuje w Top10, a Amerykanka przesunie się z 26. lokaty na 16. Przy zwycięstwie Williams, która była już przez długi czas w przeszłości liderką tego zestawienia, będzie ona 11. rakietą świata, tuż przed Osaką, dla której i tak byłoby to najwyższe miejsce w karierze.