Lekkoatletyczne ME 2018 - srebro Lewandowskiego na 1500 m, dwa czwarte miejsca
Marcin Lewandowski został wicemistrzem Europy w biegu na 1500 m. To dopiero czwarty krążek w tej konkurencji dla Polski w historii imprezy i pierwszy od 47 lat. Na czwartych miejscach rywalizację w Berlinie zakończyli na 400 m Karol Zalewski i na 110 m ppł Damian Czykier.
"To dla mnie najcenniejszy medal w kolekcji. Po raz 15. wystąpiłem w finale seniorskiej imprezy mistrzowskiej i cieszę się, że okrasiłem to srebrem. Na mecie nawet nie wiedziałem, który byłem i dopiero jak dotarłem do telewizji dowiedziałem się, że mam srebro. Bardzo się z tego powodu cieszę. Tym bardziej, że na trybunach siedziała cała moja rodzina" - mówił Lewandowski.
Halowy wicemistrz świata na tym dystansie, który w Berlinie pokonał go w 3.38,14, przegrał jedynie z Jakobem Ingebrigstenem - 3.38,10. Norweg ma... niespełna 18 lat i został najmłodszym w historii medalistą mistrzostw Europy (w jakiejkolwiek konkurencji, wśród mężczyzn). Nigdy dotąd w historii biegu na 1500 m na ME nawet nie startował tak młody zawodnik, nie mówiąc o wygrywaniu.
"Dla mnie nie ma znaczenia, ile ma lat. Traktuję go jak każdego innego rywala. Mam do niego ogromny szacunek, bo posiadać rekord życiowy na poziomie 3.31 na 1500 m to naprawdę jest wyczyn" - skomentował Lewandowski.
Zalewski, mimo że zajął czwarte miejsce w biegu na 400 m, nie schodził ze stadionu zawiedziony. W sobotę uzyskał wynik 45,34. Zwyciężył Matthew Hudson-Smith - 44,78.
"Mam jeszcze wiele na tym dystansie do zrobienia, jest chociażby rekord Polski do poprawienia. Nie czuję zawodu i będę stawiał sobie kolejne cele" - zapowiedział.
Tuż za podium w biegu na 110 m ppł wylądował także Damian Czykier - 13,38. "Z takimi zawodnikami, jakimi przegrałem to nie jest wstyd. Jestem bardzo zadowolony, bo udowodniłem sobie, że mogę się przygotować dobrze do najważniejszej imprezy w sezonie" - skomentował. Najszybszy okazał się Francuz Pascal Martinot-Lagarde - 13,17.
Życiowy sukces osiągnęła w biegu na 800 m Anna Sabat. Debiutantka tak dużej imprezy zajęła w mocnej stawce piąte miejsce - 2.01,26.
"Nie może być mowy o rozczarowaniu, bo to świetne miejsce. Kilka miesięcy temu nawet w najśmielszych marzeniach bym sobie tego tak nie wymyśliła. Wieloletnia praca przyniosła efekty. Teraz będziemy się zastanawiali i szukali rezerw w treningu" - wspomniała. W piątek triumfowała Ukrainka Natalia Pryszczepa - 2.00,38.
Przed południem swoje zadania wykonały młociarki. W komplecie awansowały do niedzielnego finału, a obrończyni tytułu, rekordzistka i mistrzyni świata Anita Włodarczyk osiągnęła najdalszą odległość - 75,10 m. O medale powalczą też Joanna Fiodorow i Malwina Kopron. "Trzy miejsca na podium dla Polski? Myślę, że jest to możliwe" - powiedziała Włodarczyk.
Dobrze spisali się też tyczkarze. Paweł Wojciechowski i Piotr Lisek nie mieli problemów z zaliczeniem 5,61, co dało im przepustkę do finału. Odpadł obrońca tytułu Robert Sobera, ale on od początku sezonu nie może "złapać" odpowiedniej formy. To i tak jego pierwszy rok bez kontuzji od dawna.
Do najlepszej ósemki na 200 m nie dostały się Anna Kiełbasińska i juniorka Martyna Kotwiła. Druga z nich była zadowolona: "pobiegłam tak, jak mogłam w tym momencie. Seniorki są jeszcze dla mnie za szybkie. Mam nadzieję, że już za dwa lata będę mogła bardziej powalczyć". Z kolei Kiełbasińska nie kryła swego rozczarowania: "Miałam nadzieję na coś więcej, ale wynik jest wynikiem i to on jest miarodajny. Nie jestem zadowolona. Miałam nadzieję na finał. Wiedziałam, że 22,80 pozwoli się tam znaleźć. Nie zbliżyłam się do takiego czasu".
Obie będą miały jeszcze okazję zaprezentować się w sztafecie 4x100 m. Eliminacje i finał zaplanowane są na niedzielę.
Miejsce w finale 1500 m wywalczyły sobie Sofia Ennaoui i Angelika Cichocka, a na 800 m Adam Kszczot, Mateusz Borkowski i Michał Rozmys. Podczas gdy dla Kszczota był to "obowiązek", tak pozostali dwaj lekkoatleci sprawili miłą niespodziankę.
"Trzy biegi dzień po dniu robią różnicę, ale do tego trenowałem i się przygotowywałem. Jestem na to gotowy. Po eliminacjach spodziewałem się, że chłopaki mogą wejść do finału. Dokonali tego. Bardzo się cieszę. Super, że razem będziemy walczyli w finale. Bardzo dawno nie miałem dwóch kolegów z drużyny w call roomie w biegu finałowym. Tak było w 2014 roku na ME, ale to już cztery lata temu. Może będą i trzy medale... Czemu nie" - powiedział dwukrotny wicemistrz świata Kszczot.
Pecha miał Karol Hoffmann. Podczas pierwszej próby eliminacyjnej w trójskoku padł na bieżnię i złapał się za ścięgno Achillesa. Stadion opuścił na wózku inwalidzkim, a później okazało się, że doszło do poważnego naderwania i potrzebny będzie zabieg.
Na bardzo wysokim poziomie stał finał skoku wzwyż kobiet. Po raz pierwszy mistrzynią Europy została Rosjanka startująca pod neutralną flagą Maria Lasickiene - 2,00. Taką samą wysokość uzyskała druga Bułgarka Mirela Demirewa. W trójskoku triumfowała Greczynka Paraskevi Papahristou - 14,60. Swoją kolekcję medali uzupełniła w siedmioboju Belgijka Nafissatou Thiam, która uzbierała 6816 pkt. To był jedyny tytuł, o jakim jeszcze marzyła. Wcześniej została mistrzynią olimpijską i świata.
Ku uciesze miejscowej publiczności najlepsza w oszczepie okazała się Niemka Christin Hussong, która wynikiem 67,90 ustanowiła rekord mistrzostw Europy. Złoto w biegu na 400 m ppł wywalczyła Szwajcarka Lea Sprunger - 54,33.
Polacy na dwa dni przed zakończeniem rywalizacji stracili na rzecz Niemców prowadzenie w tabeli medalowej. Z dorobkiem sześciu krążków (3-3-0) zajmują trzecie miejsce. Na drugim znajdują się Brytyjczycy.