Ekstraklasa koszykarzy - trener Urlep: nie istnieliśmy na boisku
Koszykarze i trener Stelmetu BC Enea, którzy przegrali w Zielonej Górze z Polskim Cukrem Toruń 95:117 w pierwszym meczu o brązowy medal mistrzostw Polski byli zdruzgotani porażką. "Nie istnieliśmy w czwartej kwarcie na boisku" - powiedział Andrej Urlep.
To najwyższa strata punktowa broniącego tytułu zielonogórskiego klubu w tym sezonie. Torunianie w czwartej, decydującej kwarcie zdobyli aż 46 punktów, podczas gdy Stelmet - 27.
W całym meczu goście mieli aż 55 procent skuteczności rzutów za trzy punkty (11 z 20) oraz 56 procent za dwa (27 z 48). Gospodarze dobrze rzucali za dwa punkty (27 z 40, czyli 67,5 proc), ale trafili tylko cztery (z 19 prób) zza linii 6,75 m. Mieli też 15 strat, podczas gdy zawodnicy Polskiego Cukru - 10.
"Myślę, że to, co zagraliśmy w czwartej kwarcie nie mają prawa grać zawodnicy z podstawówki. Nie walczyliśmy, nie było obrony, o czym świadczy to, że Toruń rzucił nam 46 punktów. Oczywiście rywale trafiali i muszę im pogratulować, ale atak zawsze wychodzi z obrony. Nie istnieliśmy na boisku w czwartej kwarcie" - powiedział krótko Andrej Urlep, który objął zespół w połowie grudnia po zwolnieniu trenera Artura Gronka.
Koszykarze z Zielonej Góry byli sfrustrowani już pod koniec spotkania, gdy losy rywalizacji były rozstrzygnięte. Faulowali, także niesportowo, rywali. W ten sposób parkiet przed czasem opuścili Boris Savovic, kapitan drużyny Łukasz Koszarek i Przemysław Zamojski.
Ten ostatni nie mógł dojść do równowagi po wysokiej porażce w ostatnim meczu sezonu przed własną publicznością.
"Podzielam zdanie trenera. Musimy wyciągnąć wnioski, bo to co stało się w czwartej odsłonie nie ma prawa się wydarzyć. Przed nami ostatni mecz w sezonie i zrobimy wszystko, by odrobić straty, ale będzie bardzo ciężko" - ocenił reprezentant kraju, który miał kłopoty ze skutecznością - trafił tylko raz w siedmiu próbach z gry.
Rywalizacja toczy się systemem mecz i rewanż, a spotkanie numer dwa odbędzie się w Toruniu we wtorek. Przy tej rywalizacji był już myślami słoweński szkoleniowiec Polskiego Cukru Dejan Mihevc. Na konferencji powściągliwie podsumowywał spotkanie w Zielonej Górze.
"Ciężko komentować to, co się stało, bo jesteśmy dopiero na półmetku dwumeczu o brązowy medal, jakby po pierwszej połowie. To była wyrównana gra, bardziej ofensywna, bo nikt nikomu nie chciał zrobić krzywdy, kontuzji. Wykonaliśmy dobrą robotę, graliśmy jak zespół przez całe spotkanie. To był mecz ofensywny. Będziemy chcieli, by tak samo wyglądało to w Toruniu. Więcej będę mógł powiedzieć za dwa dni. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie. Musimy utrzymać koncentrację" - podkreślił.
Łukasz Wiśniewski, rozgrywający Polskiego Cukru, dziękował kibicom z Torunia za przyjazd do Zielonej Góry i wsparcie.
"Dawno nie widziałem tak ofensywnego spotkania i dawno w takim meczu nie grałem. Cieszymy się oczywiście ze zwycięstwa, ale czekamy - tak jak powiedział trener - na drugą połowę w Toruniu. Dziękuję kibicom, którzy przyjechali tu i dzielnie nas wspierali. Dzięki temu wytworzyła się fajna atmosfera" - powiedział były zawodnik klubu z Zielonej Góry (w sezonie 2008/09).