60 europosłów wzywa rządy europejskie do bojkotu Mundialu
Grupa 60 europosłów z różnych krajów i grup politycznych wystosowała list do rządów wszystkich państw Unii Europejskiej z apelem o bojkot tegorocznych mistrzostw świata w piłce nożnej w Rosji. Jedna trzecia sygnatariuszy to Polacy.
"Atak w Salisbury był ostatnim przykładem kpin, jakie Władimir Putin urządza sobie z naszych europejskich wartości" - napisali eurodeputowani, wskazując, że - biorąc pod uwagę działania Moskwy - prezydent Rosji nie będzie dobrym gospodarzem Mundialu.
Eurodeputowani przypomnieli o zrzucaniu bomb na szkoły, szpitale i obszary cywilne w Syrii, brutalnej inwazji na Ukrainie, cyberatakach, kampaniach dezinformacyjnych, wtrącaniu się Rosji do wyborów, próbach zdestabilizowania zachodnich społeczeństw, a także osłabianiu i dzieleniu UE.
"Świat patrzy na Europę w tych trudnych czasach. Nasze rządy nie powinny wzmacniać autorytarnej i antyzachodniej ścieżki rosyjskiego prezydenta, lecz zbojkotować mistrzostwa świata w 2018 r. w Rosji i podnosić głos w obronie praw człowieka, demokratycznych wartości i pokoju" - napisano w liście.
Inicjatywa wyszła od niemieckiej europosłanki Zielonych Rebeccy Harms. Dołączyło do niej wielu deputowanych, z wszystkich znaczących grup politycznych z 16 państw, w tym Francji, Szwecji, Litwy, Irlandii, Węgier i Wielkiej Brytanii. Przedstawiciele Polski, głównie z PO i PSL (z PiS list podpisała Anna Fotyga) są najliczniejszą, bo 21 osobową grupą sygnatariuszy.
"Dołączyliśmy, bo uważamy, że polityka Federacji Rosyjskiej nie daje podstaw do tego, żeby na najwyższym szczeblu świętować mistrzostwa świata z Rosjanami. Oczywiście uważamy, że sportowcy powinni brać w tym udział, to jest ich święto, ale chcemy uniknąć sytuacji, w której prezydent Putin zrobi z tego propagandową imprezę" - powiedział PAP odpowiedzialny za koordynację tej sprawy, europoseł PO Dariusz Rosati.
Eurodeputowani wzywają rządy europejskie, by poszły za przykładem Wielkiej Brytanii i Islandii i odmówiły udziału swoich przedstawicieli w ceremonii otwarcia oraz w samych mistrzostwach, które będą trwać od połowy czerwca do połowy lipca.
"Nie ma atmosfery, żeby postąpić inaczej po tym, co się stało z rodziną Skripalów, co się dzieje z niezależnymi dziennikarzami w Rosji, co się dzieje w Syrii, co się dzieje w Donbasie, na Krymie i tak dalej" - wskazał Rosati. Jego zdaniem list zapewne nie przekona wszystkich rządów krajów UE, bo już na samą akcję wydalania rosyjskich dyplomatów nie zdecydowały się wszystkie państwa unijne.
Europosłowie wskazali, że choć zgadzają się, iż sport pomaga budować metaforyczne mosty, tak długo, jak Putin będzie wysadzał te prawdziwe w Syrii, nie można udawać, że mistrzostwa są tylko kolejną dużą imprezą sportową.
"Tak długo, jak Putin nielegalnie okupuje Krym, przetrzymuje ukraińskich więźniów politycznych i wspiera wojnę na wschodzie Ukrainy, nie możemy udawać, że gospodarz turnieju jest naszym gościnnym sąsiadem" - czytamy w liście.
W apelu przypomniano, że trzy dni po zakończeniu zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi w 2014 r. Putin najechał na Ukrainę, a świat obserwował to w osłupieniu.
Napięcie w stosunkach między państwami zachodnimi a Rosją wzrosło po ataku na byłego podwójnego agenta Siergieja Skripala i jego córkę Julię, do którego doszło 4 marca w miejscowości Salisbury. Londyn, wspierany przez inne stolice, oskarżył Rosję o ten atak. Szereg państw unijnych i USA zdecydowały się w związku z tym na wydalenie wielu rosyjskich dyplomatów.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)