Lekkoatletyczne HMP - Kiełbasińska: muszę bazować na naturalnej szybkości
Anna Kiełbasińska wystąpi w weekend w lekkoatletycznych halowych mistrzostwach Polski w Toruniu jako rekordzistka kraju na 300 metrów. "Chcąc przestawić się na 400 m muszę bazować na naturalnej szybkości" - powiedziała zawodniczka SKLA Sopot.
Lekkoatletka trenowana przez Michała Modelskiego najlepszy w historii polskiej lekkiej atletyki rezultat na 300 metrów (37,02) uzyskała 13 lutego na mityngu we Francji. Dotychczas specjalizowała się w biegach sprinterskich - głównie 200 m, ale przed tym sezonem podjęła decyzję o "przedłużaniu się" do 400 m.
"Cztery lata pracuję z tym szkoleniowcem i od samego początku próbowaliśmy zmienić technikę biegu. Widać tyle było potrzeba czasu, żeby przyniosło to efekty. Gdzieś słyszałam, że trzeba wykonać 10 tysięcy powtórzeń jakiegoś ćwiczenia, żeby zostać w tym mistrzem. Widać zbliżam się do tej liczby i wchodzi to w nawyk. Z automatu podczas zawodów wychodzi to, na czym skupiamy się na treningach. Współpracuję od kilku lat z panią coach, która jest również psychologiem i ona pomaga mi radzić sobie z emocjami. Nadal jestem osobą emocjonalną, ale nie wpływa to już tak na moje starty na bieżni" - podkreśliła Kiełbasińska.
Sprinterka przestawia się na dystans 400 metrów, ale w tegorocznym sezonie halowym ustanowiła rekord życiowy na 60 m uzyskując 7,23 i wypełniając minimum PZLA na halowe mistrzostwa Świata w Birmingham (1-4 marca).
"To było dla mnie totalne zaskoczenie. +Przedłużając się+ odłożyłam 60 m na bok i nie myślałam o żadnych rekordach. Start w Spale miał być na przetarcie. W tym biegu zaważyła zdecydowanie technika. Jej poprawa pomaga na każdym dystansie" - oceniła Kiełbasińska. W HMP wystartuje na... 60 i 200 metrów. Dystans jednego okrążenia ma być jej głównym od lata.
"Przed sezonem zaplanowaliśmy wszystko i obraliśmy drogę do 400 m w sezonie letnim. Pobiegłam ten dystans w hali i uzyskałam czas 53,40. Nie chcemy teraz wszystkiego zmieniać i za wszelką cenę robić minimum na HMŚ. Nie damy się porywom. Będziemy konsekwentni. Mistrzostwa kraju będą małym pożegnaniem z krótkimi dystansami, ale do Birmingham pojadę i wystartuję na sześćdziesiątkę, bo w niczym mi to nie przeszkadza w przygotowaniach do lata" - wspomniała zawodniczka.
Kiełbasińska ma świadomość, że wejście do sztafety 4x400 metrów prowadzonej przez Aleksandra Matusińskiego, która zdobyła rok temu złoty medal halowych mistrzostw Europy w Belgradzie, a później brąz mistrzostw świata na stadionie w Londynie, nie będzie proste.
"Dziewczyny przez lata stworzyły sobie tę grupę i pewnie niełatwo przyjmuje się inne dziewczyny. Zwłaszcza brunetki (śmiech). Znamy się bardzo dobrze, ale nie wiem, jak to będzie. Nie jeździłyśmy razem na zgrupowania. Nie wiem, czy będę brana pod uwagę jako kandydatka do tej sztafety. Jeżeli trener wyrazi taką chęć, będę gotowa, żeby pomóc. Dla mnie to jest bardzo atrakcyjne. Stąd też moja decyzja o przedłużeniu dystansu. Zawsze się mówi jednak, że jak sprinterka chce przejść na 400 metrów to pewnie wydaje się jej, że to będzie proste, a tak wcale nie jest" - dodała lekkoatletka.
Zawodniczka SKLA Sopot ma świadomość, że musi bazować na naturalnej szybkości i nie jest w stanie konkurować ze specjalistkami na 400 m na dłuższych dystansach, jak chociażby 600 m.
"Nigdy nie będę próbowała. Mam inne atuty i na nich muszę bazować. Trenujemy od dawna z moim szkoleniowcem nieco inaczej i nadal będziemy to robili" - dodała.
Prywatnie Kiełbasińska jest partnerką życiową olimpijczyka w łyżwiarstwie szybkim Artura Wasia.
"Oglądam zimowe igrzyska w Pjongczangu. Śledzę to, co mnie najbardziej interesuje, a kulminacja będzie w poniedziałek, gdy startuje Artur. Na razie te zawody nie są dla nas szczęśliwe. Nie pompujmy balonika. Pozwólmy Arturowi pokazać na co go stać" - zakończyła lekkoatletka.
Tomasz Więcławski (PAP)