El. MŚ 2018 - awans Polaków na mundial!
Polska wygrała z Czarnogórą 4:2 (2:0) w ostatnim meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata, który odbył się na PGE Narodowym w Warszawie i po raz pierwszy od 2006 roku weźmie udział w mundialu.
Przed ostatnią kolejką eliminacji piłkarze Adama Nawałki byli w bardzo korzystnej sytuacji. Biało-czerwonym do awansu wystarczył remis. Mogli zająć pierwsze miejsce nawet w razie porażki, ale pod warunkiem, że Duńczycy w tym samym czasie nie zdobyliby trzech punktów u siebie z Rumunami.
Spotkanie na PGE Narodowym tradycyjnie obejrzał komplet widzów. Biletów na mecz nie było już od dawna. Na trybunach zasiedli m.in. prezydent RP Andrzej Duda, minister sportu i turystyki Witold Bańka oraz szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Gianni Infantino.
Piłkarze Czarnogóry, którzy mieli już tylko teoretyczne szanse zajęcia drugiego miejsca w grupie, zagrali mocno osłabieni. Z powodu żółtych kartek pauzowali Stefan Savic i Marko Vesovic, a kontuzję leczy lider zespołu Stevan Jovetic. Na ławce rezerwowych pozostali m.in. Marko Simic i Adam Marusic.
Tymczasem trener Nawałka w porównaniu z czwartkowym meczem z Armenią (6:1) dokonał jednej zmiany. Od początku w drugiej linii – w miejsce Karola Linettego - zagrał Krzysztof Mączyński.
I właśnie Mączyński już w szóstej minucie okazał się bohaterem reprezentacji. Pomocnik Legii Warszawa precyzyjnym strzałem z ok. 12 metrów nie dał szans bramkarzowi rywali.
Dziesięć minut później po składnej akcji Piotr Zieliński podał do Roberta Lewandowskiego, kapitan kadry sprytnie odegrał do Kamila Grosickiego, który wykorzystał znakomitą sytuację i podwyższył na 2:0.
W 29. minucie błąd popełnił Kamil Glik (nie trafił w piłkę), ale będący w dogodnej okazji Vladimir Jovovic kopnął nad poprzeczką.
W przerwie Nawałka dokonał zmiany. Łukasza Piszczka, który doznał kontuzji, zastąpił Maciej Rybus.
Przez długą część drugiej połowy gospodarze grali spokojnie. W pewnym momencie nawet… za spokojnie. Wówczas do pracy zabrali się goście.
W 78. minucie wprowadzony dosłownie chwilę wcześniej Stefan Mugosa strzałem przewrotką z bliska pokonał Wojciecha Szczęsnego. Ten sam zawodnik zdobył bramkę w marcowym meczu obu drużyn w Podgoricy.
Cztery minuty później na trybunach zapanowała konsternacja. Po strzale z 17 metrów Zarko Tomasevica piłka wpadła do polskiej bramki tuż obok słupka i zrobiło się 2:2.
Niepokój kibiców trwał jednak bardzo krótko. W kolejnych minutach piłkarze gości zaczęli popełniać bardzo proste błędy. W 85. minucie obrońca Nemanja Mijuskovic podał za lekko do bramkarza, z czego skorzystał Robert Lewandowski, strzelając do pustej bramki swojego 51. gola w reprezentacji i 16. w obecnych kwalifikacjach (jest samodzielnym liderem strzelców).
Chwilę później było już 4:2 dla Polski, po… samobójczym golu Filipa Stojkovica. Na trybunach znów zapanowała euforia. Zwycięstwo mogło być jeszcze wyższe, ale Piotr Zieliński trafił w poprzeczkę.
Po meczu kibice zaczęli świętować. Organizatorzy przygotowali fajerwerki, poleciały konfetti, z głośników rozległa się m.in. „Kalinka”, a na telebimie przypomniano wszystkie bramki Polaków z kwalifikacji. Kibicom za wsparcie podziękował przez mikrofon kapitan drużyny Lewandowski.
Dla biało-czerwonych to ósmy awans do mistrzostw świata, a pierwszy od czasu mundialu 2006 w Niemczech, wówczas za kadencji Pawła Janasa.
Tymczasem Adam Nawałka został pierwszym w historii szkoleniowcem, który wprowadził polski zespół do mistrzostw Europy (2016) i świata.
Dzięki niedzielnemu zwycięstwu Polacy zapewnili sobie miejsce w pierwszym koszyku podczas losowania grup mundialu w Rosji. Druga w tabeli grupy E Dania weźmie udział w barażach o awans.
Polska - Czarnogóra 4:2 (2:0)
Polska: Wojciech Szczęsny – Łukasz Piszczek (46-Maciej Rybus), Kamil Glik, Michał Pazdan, Bartosz Bereszyński – Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Krzysztof Mączyński (90+2-Rafał Wolski), Kamil Grosicki (89-Maciej Makuszewski) – Robert Lewandowski.
Po zwycięstwie nad Czarnogórą 4:2 i awansie Polski na piłkarskie mistrzostwa świata prezes PZPN Zbigniew Boniek powiedział na antenie Polsatu Sport:
- "Cieszę się, że jako prezes PZPN nigdy mi się nie zdarzyło, żeby ludzie z PGE Narodowego wychodzili smutni czy niezadowoleni. Zawsze wygrywaliśmy, zdobywaliśmy punkty. To jest najfajniejsze, kiedy 57 tys. osób wraca szczęśliwych do domu. Serce rośnie.
- Pamiętam co wszyscy mówili i pisali, gdy zrobiłem Adama Nawałkę selekcjonerem. Wydaje mi się, że wszyscy razem w ciągu trzech-czterech lat zbudowaliśmy mocną, porządną, ambitną drużynę, w której wszyscy zawodnicy w każdy mecz wkładają maksimum swoich umiejętności i chęci. To było widać na boisku.
- Fajnie, że jedziemy do Rosji. Dzisiaj się cieszymy, ale już jutro trzeba myśleć, co dalej. To drużyna dobra, fajna, ale musimy grać jeszcze lepiej, żeby jeszcze więcej osiągnąć na arenie międzynarodowej.
- Człowiek nigdy nie może być spokojny. Najpierw trzeba się zakwalifikować. Jak tak się stanie, to już wszyscy myślą o medalu. A trzeba poczekać, jaką grupę w ogóle wylosujemy. Z kim będziemy grać, jak się będzie to układać, gdzie będziemy mieli swoją bazę. Przed nami trochę logistyki do zrobienia.
- My PZPN jesteśmy właścicielami tej drużyny, ale to nie my gramy i nie jesteśmy na murawie. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by ta drużyna dobrze się czuła, by wszystko pasowało i nie było żadnych zgrzytów. Tu wszystko gra na 100 procent pod względem logistycznym, organizacji i zarządzania. Natomiast na boisku to są zawodnicy i to ich zasługa, że wygrywamy. Ale ktoś z boku im to przygotowuje. Od trzech lat nie słyszałem, żeby coś było nie tak w tej reprezentacji. Jest dobrze, może być lepiej. Nie ma co się zachłystywać.
- Chcemy w mistrzostwach świata trochę powalczyć. Oczywiście jak zwykle naszym celem będzie wyjście z grupy. Potem zobaczymy, co się stanie. Teraz będziemy mieli ciekawe mecze towarzyskie. Zagramy z Meksykiem i Urugwajem. Na wiosnę chcielibyśmy też pojechać na Stadion Śląski, może zagramy wtedy z najlepszą drużyną na świecie. Różne rozmowy się toczą".