US Open 2017 - Anderson i Nadal w finale singla mężczyzn
Rozstawiony z numerem 28. Kevin Anderson z RPA został finalistą rywalizacji tenisistów w wielkoszlemowym US Open 2017. W półfinale pokonał Hiszpana Pablo Carreno Bustę. Jego rywalem w decydującym meczu będzie numer jeden światowego rankingu Rafael Nadal. W półfinale Hiszpan pokonał Argentyńczyka Juana Martina del Potro.
Do tej pory największym sukcesem 31-letniego Andersona w Wielkim Szlemie był ćwierćfinał na kortach Flushing Meadows dwa lata temu. Anderson został pierwszym finalistą US Open z RPA od 1965 roku, kiedy do decydującej potyczki dotarł Cliff Drysdale.
Zajmujący dotychczas 32. pozycję w świecie tenisista będzie najniżej notowanym wielkoszlemowym finalistą od 2008 roku, kiedy do finału w Melbourne przedarł się 38. wtedy w rankingu ATP Francuz Jo-Wilfried Tsonga.
W pierwszym nowojorskim półfinale zabrakło wielkich tenisowych nazwisk i... emocji. Obaj zawodnicy zaprezentowali solidne rzemiosło, ale ich gra nie porwała publiczności, wśród której byli m.in. znany aktor Robert Redford czy przedsiębiorca Bill Gates, a mecz nie będzie raczej długo wspominany przez kibiców i ekspertów.
Na początku aktywniejszy był mierzący 203 cm Anderson, któremu w zdobywaniu punktów pomagał skuteczny serwis. Decydujący dla losów pierwszej partii okazał się siódmy gem, w którym Hiszpan przełamał podanie reprezentanta RPA i objął prowadzenie 4:3. Po 33 minutach wygrał seta 6:4, głównie dzięki rzadko spotykanej regularności - popełnił tylko jeden niewymuszony błąd. W kluczowym momencie popisał się też dwoma świetnymi serwisami.
W drugiej odsłonie doszło do trzech przełamań. Najpierw zawodnik pochodzący z Johannesburga, a mieszkający na Florydzie, odskoczył na 3:1, ale szybko zrobiło się 3:3. W 11. gemie popisał się on trzema asami, które chyba zdeprymowały Carreno Bustę, gdyż w kolejnej rozgrywce popełnił pierwszy w spotkaniu podwójny błąd serwisowy, a po chwili przegrał tę część meczu 5:7. To był pierwszy set stracony w turnieju przez Hiszpana, który jednak wcześniej trafił tylko na jednego rozstawionego tenisistę, a za to na aż czterech kwalifikantów.
Takie rozstrzygnięcie wyraźnie pobudziło Andersona i dodało mu skrzydeł. W początkowych fragmentach trzeciego seta był aktywniejszy, grał odważniej, co przyniosło mu prowadzenie 3:1 po... drugim w pojedynku podwójnym błędzie serwisowym Hiszpana, a po kilkunastu sekundach i własnym podaniu zrobiło się 4:1.
W następnym gemie Carreno Busta wygrał co prawda najbardziej efektowną wymianę w meczu, ale Afrykaner utrzymał przewagę przełamania i zwyciężył w secie 6:3, kończąc go dwoma serwisami nie do odebrania.
W czwartej partii ofensywnie nastawiony zawodnik z RPA przełamał podanie przeciwnika w piątym gemie (3:2). Zepchnięty do głębokiej defensywy Hiszpan gasł z minuty na minutę i nie mógł znaleźć sposobu na pewnie grającego oraz sprawiającego wrażenie bardziej zdeterminowanego przeciwnika. Pojedynek zakończył się przy pierwszej piłce meczowej po dwóch godzinach i 54 minutach gry.
"Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji i nie za bardzo wiem, co powiedzieć. Może tylko tyle, że za mną długa droga i bardzo ciężko pracowałem, by osiągnąć taki wynik" - przyznał zwycięzca, który nawiązał m.in. do kontuzji biodra, z powodu której stracił początek tego sezonu.
***
Temperatura drugiego półfinału, zarówno na korcie, jak i na trybunach, była nieporównywalnie większa niż podczas spotkania Andersona z Carreno Bustą. Nadal i del Potro od pierwszych wymian sprawiali wrażenie, że w każde uderzenie wkładają maksimum siły, a każdy punkt może decydować o końcowym rozstrzygnięciu. Nic zatem dziwnego, że kibice wielokrotnie podrywali się z miejsc, a z reakcjami nie byli w stanie wytrzymać do końca akcji.
W pierwszym secie del Potro zaprezentował świetną dyspozycję. Mocno i dokładnie serwował (cztery asy), trafiał z głębi kortu i regularnie punktował Nadala. Decydujący okazał się piąty gem, w którym Argentyńczyk przełamał podanie Hiszpana, wyszedł na 3:2 i utrzymał przewagę do końca partii, wygrywając 6:4.
Później okazało się, że ten fragment spotkania kosztował go wiele sił, a dodatkowo chyba nieco rozdrażnił rywala. Od początku drugiej odsłony zawodnik z Majorki przejął inicjatywę, wyglądał na bardziej zdeterminowanego, zawziętego i obraz gry diametralnie się zmienił.
Po 27 minutach gry Hiszpan, w którego boksie zasiadł m.in. golfista Tiger Woods, wyrównał stan pojedynku, nie oddając Argentyńczykowi ani jednego gema. W całej partii popisał się 13 kończącymi uderzeniami i popełnił tylko jeden błąd. Grał jak natchniony, odbierając momentami del Potro ochotę do walki.
Swój popis kontynuował w trzecim secie, w którym szybko zrobiło się 3:0. Serię przegranych gemów tenisista z Tandil zakończył na dziewięciu, co jego fani przyjęli z ulgą i uczcili iście piłkarską przyśpiewką. Energii wystarczyło del Potro jednak tylko na pojedyncze uderzenia i to leworęczny Hiszpan wciąż przeważał. Zwyciężył 6:3 i zrobił milowy krok ku finałowi.
Następny wykonał w trzecim gemie czwartego seta, kiedy ponownie był lepszy przy serwisie Argentyńczyka. Później przełamał go jeszcze raz i po 150 minutach gry zakończył pojedynek rezultatem 6:2 w tej partii.
31-letni Nadal, najwyżej rozstawiony i lider światowego rankingu, na kortach Flushing Meadows był najlepszy w 2010 oraz 2013 roku, a w 2011 przegrał decydujący mecz z Serbem Novakiem Djokovicem. Łącznie ma w dorobku 15 tytułów wielkoszlemowych.
Del Potro, który 23 września skończy 29 lat, miał trudniejszą drogę do półfinału. Mimo choroby i 0:2 w setach wyeliminował Austriaka Dominica Thiema w 1/8 finału, a w ćwierćfinale pokonała Szwajcara Rogera Federera. Nawiązał tym samym do sukcesu z 2009 roku, kiedy w US Open nie znalazł pogromcy. Wówczas w półfinale wygrał z Nadalem, a w finale z zawodnikiem z Bazylei.
W piątek zmierzyli się po raz 14. i było to dziewiąte zwycięstwo Hiszpana.
Wyniki półfinałów mężczyzn w wielkoszlemowym turnieju tenisowym US Open:
Kevin Anderson (RPA, 28) - Pablo Carreno Busta (Hiszpania, 12) 4:6, 7:5, 6:3, 6:4
Rafael Nadal (Hiszpania, 1) - Juan Martin del Potro (Argentyna, 24) 4:6, 6:0, 6:3, 6:2