ME siatkarzy 2017 - Rosja i niespodziewanie Niemcy awansowali do finału
W sobotę w krakowskiej Tauron Arenie odbyły się półfinały siatkarskich mistrzostw Europy mężczyzn. W pierwszym meczu Niemcy wygrali z Serbią 3:2. Z kolei w drugim pojedynku Rosjanie nie mieli problemów z Belgią, triumfując 3:0.
Niemcy jeszcze nigdy w historii tej imprezy nie zdobyli medalu. Pod wodzą szkoleniowca Andrei Gianiego, który drużynę objął w tym sezonie, wyraźnie się odrodzili. Pierwszym sukcesem Włocha było namówienie do powrotu do kadry Georga Grozera. Atakujący, znany z występów m.in. w Asseco Resovii Rzeszów, jest liderem zespołu, nie tylko na boisku.
Zresztą Giani to... specjalista od mistrzostw Europy. Dwa lata temu sprawił niespodziankę, zdobywając srebrny medal ze... Słowenią. Tym razem w starciu z Serbią też Niemcy nie byli faworytem, ale Włoch zaimponował świetnymi zmianami w odpowiednich momentach i drugi raz z rzędu wprowadził prowadzoną przez siebie reprezentację do finału tej imprezy.
Nic jednak tego nie zapowiadało. Tym bardziej, że pierwsze dwa sety padły łupem Serbów. Wprawdzie w pierwszej partii zakończyła się na przewagi, ale prym wiodła cały czas bałkańska ekipa. Ostatnie punkty to był popis Urosa Kovacevica i dobry blok Srecko Lisinaca na Michaelu Andrei i skończyło się 26:24.
Stosunkowo słabo prezentował się Grozer. To głównie dlatego w drugiej partii Serbowie bez problemu wygrali 25:15. W tym momencie Serbowie uwierzyli, że nikt nie jest w stanie wyrwać im już finału, ale Niemcy się podnieśli i wygrali gładko 25:18.
Czwarty set bardzo długo był pod dyktando Serbii i gdy wydawało się, że ich awans do finału jest sprawą rozstrzygniętą, bo drużyna Nikoli Grbica prowadziła już 17:13, w polu zagrywki pojawił się Lukas Kampa. To całkowicie odmieniło obraz gry. Zespół Gianiego zdobył sześć punktów. Zaczęła się walka punkt za punkt. Niemcy wybronili dwa meczbole i wygrali 27:25.
O tym, kto zagra o złoto musiał zadecydować tie-break. Bardzo wyrównany do stanu 10:10 i znowu zmiennik - Simon Hirsch - odmienił obraz spotkania. Nie przestraszył się, świetnie zaserwował i Niemcy wyszli na prowadzenie 13:11. Tego już nie oddali, a w kluczowych momentach zaimponował Grozer. Piąty set zakończył się wynikiem 15:13.
***
Sborna w finale po raz ostatni grała cztery lata temu. Wówczas w meczu o złoto w Kopenhadze pokonała Włochów. Rosja to też jedyna drużyna w obecnym czempionacie, która nie przegrała jeszcze ani jednego seta.
W sobotnim półfinale "zmiotła" Belgię. Była lepsza w każdym elemencie gry, a "Czerwone Diabły" ani razu nie potrafiły jej zagrozić. W pierwszym secie w pewnym momencie był nawet wynik 20:9.
Najbardziej w zwycięskiej ekipie "szalał" Dmitrij Wołkow, który miał 67 procentową skuteczność w ataku, zdobył też cztery punkty blokiem i miał dwa asy serwisowe.
Po stronie belgijskiej najlepszym zawodnikiem był Tomas Rousseaux, który na co dzień gra w AZS-ie Olsztyn. W sobotę zdobył dziesięć punktów.
Dla Belgów awans do półfinału był już sporym sukcesem. W walce o brąz zmierzą się z Serbami, którzy nie tylko mają w nogach pięć setów, ale typowani byli od początku turnieju do podium.