Ekstraklasa piłkarska - pewne zwycięstwo Górnika i triumf Śląska
7. kolejka ekstraklasy piłkarskiej rozpoczęła się od pojedynku w Zabrzu, gdzie miejscowy Górnik pokonał Wisłę Płock 4:0. Trzy bramki padły natomiast we Wrocławiu. Miejscowy Śląsk wygrał z Cracovią Kraków 2:1.
W starciu Górnika z Wisłą trzy gole zdobył Hiszpan Igor Angulo, łącznie mający już 10 goli.
Gospodarzy w tym spotkaniu poprowadził pracujący od dawna w klubie trener Jan Żurek. Zastąpił awaryjnie zawieszonych przez Komisję Ligi Ekstraklasy SA Marcina Brosza i jego asystenta Marka Kasprzyka. Obaj zostali usunięci z ławki rezerwowych podczas meczu 6. kolejki ekstraklasy na wyjeździe z Cracovią, zakończonego remisem 3:3.
Dla Brosza była to już druga taka kara w sezonie. W inauguracyjnym meczu beniaminka z Legią Warszawa (3:1) w Zabrzu gospodarzy prowadził Kasprzyk.
Wisłę z kolei w tym sezonie prowadzi były piłkarz Górnika Jerzy Brzęczek.
Przed spotkaniem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego Leszka Brzezińskiego, byłego piłkarza i wieloletniego kierownika drużyny Górnika.
Goście zaczęli spotkanie otwarcie, ofensywnie, co jednak nie przełożyło się na podbramkowe okazje. W miarę upływu czasu coraz groźniej atakowali zabrzanie. Z daleka refleks bramkarza przyjezdnych sprawdził dwukrotnie Szymon Żurkowski, a potem Igor Angulo potwierdził, iż nieprzypadkowo przewodzi klasyfikacji strzelców ekstraklasy.
Wykorzystał dwa dobre podania Rafała Kurzawy. Po pierwszym, z rzutu rożnego, pokonał Seweryna Kiełpina głową; po drugim trafił do siatki z bliska nogą.
Płocczanie już po trzech minutach drugiej połowy mogli się cieszyć z kontaktowej bramki, gdyby nieco mocniej głową z kilku metrów uderzył Damian Byrtek. Bramkarz Górnika Tomasz Loska z trudem wybił piłkę. Po chwili z drugiej strony boiska w sytuacji sam na sam spudłował Łukasz Wolsztyński.
Dokładniejszy był w kolejnej akcji gospodarzy Mateusz Wieteska, który "dołożył" głowę do dośrodkowania Kurzawy.
Zespołowi trenera Brzęczka zależało na poprawie wyniku. Poszli do przodu i... "nadziali się" na kontrę rywali. Po raz trzeci na listę strzelców wpisał się Angulo, pokonując wysuniętego przed bramkę Kiełpina.
Wisła walczyła o honorowego gola. Kilka razy okazję do wykazania się miał Loska. Sytuacja ekipy z Płocka skomplikowała się jeszcze bardziej w 69. minucie, kiedy po drugiej żółtej kartce do szatni musiał zejść napastnik Jose Kante.
Potem jeszcze szansę na podwyższenie prowadzenia miał Kurzawa, który z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, dwa razy potężne uderzenia obronił bramkarz Górnika i skończyło się wygraną gospodarzy 4:0.
***
Starcie Śląska z Cracovią mogło się podobać już od pierwszej minuty, bo oba zespoły starały się grać ofensywnie i do przodu. Co prawda sytuacji bramkowych nie było, ale po przejęciu piłki obie ekipy szybko ruszały do ofensywy, a akcjom brakowało jedynie ostatniego podania.
Po kwadransie przewagę zaczął uzyskiwać Śląsk. Wrocławianie dłużej utrzymywali się przy piłce, a goście cofnięci na własną połowę czekali, co zrobi rywal. Podopieczni trenera Jana Urbana starali się grać szybko, bez przyjmowania piłki, ale ciężko się było im przebić przez defensywę krakowian.
Bardzo aktywny był Dorde Cotra na lewej stronie i to po jego akcji Śląsk miał pierwszą bramkową sytuację, ale Igors Tarasovs fatalnie przestrzelił z pola karnego. Później jeszcze groźnie strzelał Arkadiusz Pich. W tym czasie Cracovia praktycznie ani razu nie zagroziła bramce strzeżonej przez Jakuba Wrąbla.
Ciekawie zrobiło się tuż przed przerwą. Najpierw Łukasz Madej wdał się w pojedynek z dwoma rywalami na prawej stronie i kiedy wydawało się, że straci piłkę, zdołał jednak dośrodkować. W polu karnym był tylko Pich, ale wykorzystał bierność defensorów gości i lekkim strzałem głową nie dał szans Grzegorzowi Sandomierskiemu.
Kiedy wydawało się, że więcej bramek przed przerwą już nie padnie, bo zegar boiskowy wskazywał już doliczony czas gry, fatalny błąd popełnił Cotra. Obrońca Śląska tak wyprowadzał piłkę spod własnego pola karnego, że podał wprost pod nogi rywala. Po dośrodkowaniu najszybciej do piłki doszedł Mateusz Wdowiak i strzałem głową doprowadził do remisu. Wrocławianie już nawet nie wznawiali gry od środka boiska, bo sędzia gwizdnął koniec pierwszej połowy.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił – Śląsk miał lekką przewagę, Cracovia grała lekko cofnięta, obie ekipy starały się szybko przechodzić z obrony do defensywy, ale brakowało ostatniego podania, otwierającego drogę do bramki. A jak już jakaś sytuacja była, to kończyła się niecelnym strzałem. Tak jak w przypadku Michała Maka, który był już sam w polu karnym, ale uderzył tak, że piłka tylko przeturlała się obok bramki.
Przewaga Śląska zaczęła z czasem rosnąć, ale wówczas na drodze wrocławian stanął Sandomierski. Najpierw piękną paradą popisał się po strzale z dystansu Cotry, a kilka chwil później Michał Chrapek, uderzając głową z kilku metrów, trafił piłką w twarz bramkarza gości.
Na tym jednak nie był koniec popisów Sandomierskiego. Paradą meczu popisał się po strzale głową Igorsa Tarasovsa, kiedy zatrzymał piłkę niemal na linii bramkowej. Kilka minut później efektowną robinsonadą obronił uderzenie Chrapka.
W końcu bramkarz gości jednak skapitulował. Zaczęło się od sytuacji, po której Szymon Marciniak uznał, że był faul i podyktował rzut wolny tuż przed polem karnym. Kiedy piłka była już ustawiona, a Cotra szykował się do uderzenia, sędzia wstrzymał wznowienie gry i podbiegł do linii bocznej, aby przeanalizować całe zdarzenie na monitorze. Po chwili wrócił na boisko i... wskazał na jedenasty metr. Do piłki podszedł Robert Pich i strzałem w róg nie dał szans Sandomierskiemu.
Cała sytuacja od początku była dość kontrowersyjna - w telewizyjnych powtórkach trudno bowiem dopatrzyć się faulu zawodnika gości.
Cracovia nie zdołała już doprowadzić do remisu.