Lotto ekstraklasa piłkarska - remis w Niecieczy i przełamanie Śląska Wrocław
3. kolejkę Lotto ekstraklasy piłkarskiej rozpoczął mecz w Niecieczy pomiędzy miejscową Bruk-Bet Termaliką oraz Zagłębie Lubin. Pojedynek zakończył się remisem 1:1. W drugim piątkowym pojedynku Śląsk Wrocław pokonał Lechię Gdańsk 3:2.
Piłkarze Termaliki w ostatniej akcji meczu zdobyli pierwszego gola w tym sezonie i w efekcie pierwszy punkt. Podopieczni Mariusza Rumaka we wcześniejszych meczach przegrali u siebie z Jagiellonią Białystok i na wyjeździe z Wisłą Kraków. W obu przypadkach po 0:1.
Pierwsza połowa piątkowego meczu była bardzo nudna. Kibice ożywili się jedynie w 34. min., kiedy nad stadionem przeleciał bocian.
Od wysokiego „C” rozpoczęli drugą połowę gracze z Lubina. W 47. min. Alan Czerwiński wbiegł w pole karne rywala i zagrał z prawego skrzydła na drugą stronę boiska. Chociaż piłka przelatywała obok czterech graczy Bruk-Betu, to trafiła do Martina Nespora i ten bez problemów umieścił ją w siatce.
Im bliżej było końca spotkania, tym wyraźniejsza była przewaga Bruk-Betu. Jednak długo niewiele z niej wynikało. Niecieczanie bliscy byli zdobycia gola w 80. min., kiedy pod bramką Martina Polacka powstało olbrzymie zamieszanie, ale ostatecznie akcja zakończyła się rzutem różnym.
Pod koniec spotkanie kibice „Słoni” zdegustowani postawą drużyny skandowali: „Co to ma być, panie Rumak, co to ma być”. Jednak jego podopieczni zdobyli gola. W ostatniej akcji spotkania David Guba wykorzystał błąd bramkarza KGHM, który nie wyszedł do wrzutki z rzutu wolnego i gracz Bruk-Betu głową umieścił piłkę w siatce.
***
Śląsk i Lechia stworzyli we Wrocławiu niesamowite widowisko. Było już 2:0 dla gospodarzy do przerwy, później 2:2, i kiedy wydawało się, że to goście są bliżej wygranej, decydujący cios zadali wrocławianie. Padło pięć goli, ale mogło jeszcze przynajmniej kilka.
Mecz idealnie zaczął się dla Śląska, który już w piątej minucie wyszedł na prowadzenie. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Sito Riera oszukał jednego z obrońców gości, idealnie dośrodkował na głowę Piotra Celebana, który nie miał problemu z trafieniem do siatki. Był to pierwszy gol zespołu trenera Jana Urbana w tym sezonie.
Po stracie bramki inicjatywę przyjęli przyjezdni, ale nie udało im się zepchnąć rywali do obrony. Śląsk wysoko podchodził pod Lechię i co prawda gdańszczanie byli przy piłce, ale nic z tego nie wynikało. Dopiero w 19. minucie podopieczni Piotra Nowaka zagrozili pierwszy raz bramce gospodarzy, ale Marco Paixao w idealnej sytuacji posłał piłkę wysoko nad poprzeczką.
Lechia przejmując piłkę zmieniała ustawienie na bardziej ofensywne, ale tym samym narażała się na szybkie ataki Śląska. Pierwszy postraszył ich Jakub Kosecki, kilka chwil później Robert Pich i w obu przypadkach wyglądało to tak samo – po przyjęciu piłki szybcy skrzydłowi gospodarzy wbiegali w defensywę rywali i dochodzili do pozycji strzeleckich. Dwa pierwsze takie ataki zakończyły się niecelnymi strzałami, ale trzeci przyniósł już gola.
Po długim podaniu Kosecki znalazł się sam przed Dusanem Kuciakiem. Bramkarz Lechii próbował ratować sytuację dalekim wyjściem, ale zawodnik Śląska był sprytniejszy i posłał piłkę do pustej bramki.
Tak jak idealnie zaczęła się pierwsza połowa dla Śląska, tak idealnie druga zaczęła się dla Lechii. W trzeciej minucie po wznowieniu gry prawą stroną przedarł się Paweł Stolarski i płasko dośrodkował w pole karne. Żaden z obrońców gospodarzy ani bramkarz Jakub Wrąbel nie przecięli podania i Marco Paixao trafił do pustej bramki. Był to pierwszy gol dla Lechii we Wrocławiu od 21 kwietnia 2013 roku.
Cztery minuty później był już remis. Po stracie bramki wrocławianie zaczęli grać bardzo nerwowo, a Lechia nacierała starając się wykorzystać nieporozumienia w szeregach rywali. Po rzucie rożnym najwyżej w polu karnym wyskoczył Marco Paixao i precyzyjnym uderzeniem nie dał szans Wrąblowi.
Kilka chwil później mogło być już 2:3. Po dośrodkowaniu z prawej strony piłkę przeleciała między nogami obrońców Śląska i trafiła do Mateusza Lewandowskiego, ale ten fatalnie przestrzelił.
Wrocławianie sytuację opanowali w swoich szeregach dopiero po kwadransie, ale nie na tyle, aby przejąć inicjatywę. Nadal groźniejsi byli piłkarze gości, którzy zachęcani przez trenera Piotra Nowaka wysoko podchodzili pressingiem i szybko przejmowali piłkę.
Z czasem sytuacja na boisku zaczęła się zmieniać i to Śląsk stawał się groźniejszy, a Lechia sprawiała wrażenie, jakby opadła z sił. Sygnał do ataku dał Pich, później świetnej sytuacji nie wykorzystał Marcin Robak, a bohaterem został Celeban. Po rzucie rożnym fatalny błąd popełnił Kuciak, którzy wyszedł do piłki, ale jej nie sięgnął, a ta spadła na głowę kapitana Śląska.
Gdańszczanie mieli na odrobienie strat dziesięć minut plus to, co doliczył sędzia. Rzucili się do ataku, ale to Śląsk mógł podwyższyć prowadzenie. Dwie świetne sytuacje miał Arkadiusz Piech, lecz najpierw Kuciak popisał się świetną interwencją, a chwilę później napastnik gospodarzy spudłował. Szósty gol we Wrocławiu już nie padł.