DPŚ na żużlu – Cieślak: dorobiliśmy się świetnej drużyny
Polscy żużlowcy w ostatnich latach zdominowali rozgrywki Drużynowego Pucharu Świata. W sobotę w Lesznie wygrali te zawody po raz ósmy w historii. "Dorobiliśmy się świetnej drużyny" - powiedział menedżer reprezentacji Marek Cieślak.
Biało-czerwoni przy komplecie kibiców obronili tytuł mistrza świata wywalczony przed rokiem w Manchesterze. Przed własną publicznością byli głównym faworytem imprezy, ale długo musieli odpierać ataki Szwedów.
"Przewidywałem, że wygramy i że będzie ciężko. I tak było. Drużynowy Puchar Świata to zupełnie inne zawody, tu wszyscy się sprężają i nie brakuje niespodzianek. Przekonali się o tym Duńczycy w półfinale, a w barażu Australijczycy. A postawa Szwedów to żadna niespodzianka, dwa lata temu w podobnym składzie wygrali w Vojens" – mówił opiekun polskiego zespołu.
Jak dodał, presja, jak wisiała nad polską reprezentacją, była momentami nie do zniesienia.
"Dziękuję wszystkim tym osobom, którzy tworzyli tę presję wokół reprezentacji. Wielu z nich robiło to złośliwie. Podgrzewanie tej atmosfery nie było dobre, zawodnicy w pewnym momencie mogli nie wytrzymać. Te pytania, kto powinien pojechać, a kto nie, presja całego środowiska była męcząca. Czasem trzeba było się po prostu wyłączyć" – tłumaczył Cieślak.
W Lesznie o złoto walczyły tylko dwie reprezentacje – Polska i Szwecja. Rosjanie i Anglicy, którzy w tym roku jeździli bez swojego lidera Taia Woffindena, byli tylko tłem dla rywali. Niespodzianką był brak w finale Australijczyków, z kolei Dania nie awansowała nawet do barażu.
"To nie moja wina, że Duńczycy odpadli już w półfinale. Gdyby oni wystąpili w finale, te zawody wyglądałyby zupełnie inaczej. Bo jestem przekonany, że tu w Lesznie dobrze by pojechali. Ale po co mam się tym martwić" – skomentował selekcjoner.
W ostatnich 11 finałowych turniejach DPŚ, tylko raz – w 2012 roku - zabrakło polskich żużlowców na podium. Wówczas przegrali półfinałową rywalizację z Rosjanami. W tym okresie aż siedmiokrotnie stanęli na najwyższym stopniu podium. A perspektywy przed tym zespołem wydają się być bardzo optymistyczne, bowiem średnia wieku piątki złotych medalistów (uwzględniając rezerwowego juniora Bartosza Smektałę) wynosi zaledwie 23 lata.
"Dorobiliśmy się świetnej drużyny. Oni są w podobnym wieku i wszyscy razem nadają podobnie. Jarek Hampel (pełnił rolę zawodnika oczekującego – PAP), choć jest nieco starszy, pasuje do nich jak ulał. To u nich wyzwala dodatkową energię. Tak jak powiedział Maciej Janowski, że martwił się nie tylko o siebie, ale i o kolegów. Jak zresztą przystało na kapitana" – stwierdził menedżer biało-czerwonych.
W drużynowych mistrzostwach świata 67-letni szkoleniowiec jest multimedalistą. Złoto w Lesznie jest jego 21. krążkiem w karierze.
"Trochę się tego nazbierało. 10 medali zdobyłem jako trener reprezentacji seniorów, siedem z juniorami i cztery jako zawodnik. Każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny i każdy z nich ma swoją historię" – podsumował Cieślak.