Oszczepniczka Maria Andrejczyk: rzuty nie są jeszcze rewelacyjne
Maria Andrejczyk była sensacją igrzysk w Rio de Janeiro, do brązowego medalu w rzucie oszczepem zabrakło jej dwóch centymetrów. Zimą przeszła operację barku i... czeka. "W czerwcu na pewno nie wystartuję, może w lipcu. W tej chwili sama nic nie wiem" - przyznała.
"Na razie nic nie wiem, kiedy zacznę startować. Trudno powiedzieć, czy uda się gdzieś wystąpić przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy w Bydgoszczy. Ostatnie dni zajmowała mi sesja, wracam teraz do domu i dopiero wtedy będziemy decydować" - powiedziała.
Wydawało się, że sezon 2017 będzie należeć do niej. Młoda, przebojowa, bez kompleksów, z ogromnymi rezerwami. Gdy w finale igrzysk w Rio rzuciła 67,11 zdumiała cały świat. Uśmiechnięta, pełna radości i marzeń.
Karierę jednak zatrzymała kontuzja barku. Początkowo wydawała się niegroźna, potem się okazało, że trzeba operować.
"Gdy to usłyszałam, to się przestraszyłam. Nie wiedziałam, co mnie czeka. Teraz już jestem przygotowana na wszystko. Co będzie to będzie. Nie ma ciśnienia, bo wiem, że najważniejsze jest to, by bark się całkowicie wyleczył. On jest w tej chwili najważniejszy" - powiedziała PAP.
I ma rację, bo przed nią może być wiele lat rzucania. Ten rok to jeden wielki eksperyment. Najpierw zaczęła studia w Białymstoku. Tryb dzienny, filologia angielska. Trener Karol Sikorski został w Suwałkach.
"To nie był najlepszy pomysł. Okazało się, że bardzo trudno jest pogodzić studia dzienne z treningami. To nie idzie w parze. Tak się na dłuższą metę nie da. To zbyt ciężkie, kiedy trenuję sama, a trener mi tylko wysyła treningi. Nie na tym polega profesjonalizm. Tym bardziej, że uczelnia nie szła mi na rękę, dlatego postanowiłam się przenieść. Prawdopodobnie do Suwałk" - zaznaczyła.
Teraz Andrejczyk trenuje już normalnie. Może rzucać, nie odczuwa bólu.
"Z barkiem wszystko jest ok, a trening jest w progresie. Rzuty nie są jeszcze rewelacyjne, ale spokojnie. Ja się w tym sezonie nigdzie nie spieszę. Po operacji była jedna wielka niewiadoma, teraz zacznę trochę inne treningi i sama nie wiem, jak to będzie. Na razie ciężko jest się określić" - przyznała.
W czerwcu na pewno nie wystartuje. Może w lipcu... Wszystko zależy od tego, jakie decyzje podejmą razem z trenerem. W połowie lipca są młodzieżowe mistrzostwa Europy w Bydgoszczy, w sierpniu mistrzostwa świata w Londynie.
"Czy zdążę? Nie wiem. Ciężko jest mi teraz nawet powiedzieć, czy w ogóle rzucę minimum. Zobaczymy na czym stanie, a ostateczne decyzje podejmiemy pewnie w lipcu. Oczywiste jest dla mnie, że stracę stypendium, jeśli nie wystartuję i nie zajmę wysokiej lokaty w jednej z tych dwóch imprez, ale na szczęście na razie nikt mnie nie pogania" - powiedziała PAP.
W tym roku miała czas potrenować inaczej. Wprawdzie całkowitej przerwy od sportu nie miała, ale dużo czasu spędziła na rowerze stacjonarnym, chodziła po górach, rzucała oszczepem, ale... drugą ręką.
"To czasami jest nawet bardzo potrzebne. Głowa odpoczywa, cały układ mięśniowy inaczej pracuje. Cały czas musiałam jednak uważać na bark" - podkreśliła.