Ekstraklasa koszykarzy - wielkie emocje w Ostrowie, Stal bliżej brązu
Koszykarze BM Slam Stali Ostrów są o jedno zwycięstwo od zdobycia brązowego medalu. W pierwszym meczu o trzecie miejsce pokonali we własnej hali Energę Czarnych Słupsk 86:83 po emocjonującym, ale bardzo nierównym spotkaniu.
Oba zespoły miały kłopot z utrzymaniem koncentracji i dobrego poziomu choćby przez jedną kwartę. Gospodarze dopiero w poniedziałek zakończyli półfinałową rywalizację, Czarni z kolei na mecz o brąz czekali od ubiegłego wtorku. Na parkiecie nie było widać, kto miał więcej czasu na odpoczynek i regenerację. Po sennym i dość wyrównanym początku, rozgrywający Stali Aaron Johnson podkręcił tempo. Amerykanin najpierw zanotował udaną akcję 2+1, po chwili trafił zza linii 6,75 m i przewaga ostrowian urosła do 11 punktów.
Ostatnie trzy minuty podopieczni Emila Rajkovica zagrali wręcz koncertowo. Po udanych akcjach Marca Cartera, Roberta Tomaszka i Kamila Chanasa było już 30:12.
"Zagraliśmy fatalnie w defensywie. Daliśmy sobie rzucić aż 30 punktów. To jest niedopuszczalne. Sami mieliśmy zaledwie 25 procent skuteczności. Graliśmy za wolno" – mówił niezadowolony trener gości Roberts Stelmahers.
W drugiej kwarcie gospodarze kilkakrotnie przysnęli w defensywie, a słupszczanie z łatwością punktowali z dystansu. Po rzucie za trzy Chavaughna Lewisa Czarni przegrywali już tylko 38:41.
Po zmianie stron trwała szarpana walka z obu stron. W 25. min Stal prowadziła 45:30, ale równo z syreną Anthony Goods trafił zza linii 6,75 m wyrównując stan spotkania (61:61).
Emocje sięgnęły zenitu w samej końcówce. Przy stanie 85:82 dla ostrowian Lewis wykorzystał jeden rzut wolny, ale zebrał piłkę po drugim niecelnym. Potem jeszcze raz zebrał po rzucie Goodsa, ale ostatecznie goście nie zakończyli akcji celnym rzutem.
"To był ciężki mecz, zabrakło nam niewiele. Rzuciłem za trzy w końcówce, pozycja była dobra. Niestety, spudłowałem" – mówił po meczu Goods.
Środkowy Stali Robert Tomaszek przyznał, że było widać, że oba zespoły czują już trudy kończącego się sezonu.
"Niby Czarni mieli kilka dni więcej na odpoczynek, ale chyba tego nie było widać. Nie tylko my, ale wszystkie zespoły czują już ten sezon w kościach i te przebiegnięte kilometry. Teraz już zadecyduje, kto ma lepszy charakter" – mówił na konferencji po meczowej.
Jego zdaniem kiepsko wyglądała gra jego zespołu pod tablicami, szczególnie pod własnym koszem.
"Musimy poprawić przede wszystkim zbiórki. Jak da się drużynie, obojętnie jakiej, rzucać w jednej akcji trzy-cztery razy, to w końcu trafią. W końcówce zbierali piłkę za piłką pod naszym koszem, całe szczęście dla nas, że akurat wtedy nie trafili. Gdyby wyrównali, mogłoby być ciężko" – ocenił.
Rajkovic przyznał, że jego zespół musi w Słupsku zagrać lepiej niż przed własną publicznością. Sam mecz w jego opinii był niezwykle twardy.
"My odjeżdżaliśmy, oni nas gonili i tak wyglądało to spotkanie. Czarni walczyli do końca, byli bardzo skuteczni, trafiali za trzy. Nie wszystko zależało od nas w tym meczu. Mieliśmy też taki problem, że nie zawsze mogłem desygnować na parkiet tych zawodników, których chciałem, gdyż mieli zbyt dużo przewinień. Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie będziemy świętować zdobycie medalu. Musimy przeanalizować to spotkanie i nie popełnić tych samych błędów w Słupsku" – tłumaczył szkoleniowiec Stali.
Drugie spotkanie rozegrane zostanie w poniedziałek 5 czerwca, a ewentualnie trzeci pojedynek ponownie w Ostrowie w środę 7 czerwca.