Ekstraklasa koszykarzy - trener Stelmetu: nie chcemy iść na wymianę ciosów
W Zielonej Górze obrońca tytułu Stelmet BC rozpoczyna rywalizację o mistrzostwo Polski koszykarzy z Polskim Cukrem Toruń. "Stawiamy na atak pozycyjny. Nie chcemy iść na wymianę ciosów, bo to nie nasz styl" - powiedział PAP trener Stelmetu Artur Gronek.
PAP: Czy jako 32-letni trener, debiutant w walce o złoto MP, z klubem, który w finale zagra piąty raz z rzędu, czuje pan tremę przed spotkaniami z Polskim Cukrem Toruń?
Artur Gronek: Troszkę tak, choć przecież zespół prowadzę cały sezon i udało się nam zdobyć Puchar Polski. Przed finałem musi być trema. To jednak emocje absolutnie motywacyjne, a nie deprymujące. Z drugiej strony każdy trener, zawodnik w Zielonej Górze musi być przyzwyczajony do presji przez cały sezon, więc w jakiejś mierze nauczyliśmy się z tym żyć.
PAP: W wspomnianym Pucharze Polski Stelmet rozgromił, już w ćwierćfinale, ekipę z Torunia 79:55. Czy to ma znaczenie przed finałową batalią o złoto?
A.G.: Nie. Play off to zupełnie inna część sezonu, nie da się jej porównać z wcześniejszymi meczami. Choć opracowując taktykę na finał przeanalizowaliśmy tamten mecz oraz ostatnie spotkania Polskiego Cukru w play off z Rosą Radom i Energą Czarnymi Słupsk.
PAP: Stelmet BC w ćwierćfinale pokonał 3:1 Polpharmę Starogard Gd., a w półfinale po walce BM Slam Stal Ostrów Wlkp. 3:2. Polski Cukier nie przegrał jeszcze w play off meczu, wygrywając z Rosą Radom i Energą Czarnymi Słupsk po 3:0. Kto ma zatem przewagę psychologiczną?
A.G.: Cieszę się, że mój zespół jest w rytmie meczowym. Trening nigdy nie da tego, co spotkanie o stawkę. Z mojego punktu widzenia i doświadczenia, które mam, taka sytuacja jest korzystniejsza. Oczywiście mieliśmy mniej czasu na regenerację niż rywale, ale najważniejsze jest to, że przystępujemy do spotkań o mistrzostwo w najsilniejszym składzie i w pełni sił.
PAP: W jednym ze spotkań półfinałowych rozpoczął pan mecz eksperymentalną piątką, z wieloma zmiennikami podstawowych graczy. Stlemet przegrał ten mecz wyraźnie. Czy będzie pan zatem jeszcze w finale dokonywał zaskakujących zmian taktycznych?
A.G.: Będę, choć nie w takim stopniu jak w półfinale, gdy chciałem sprawdzić pewne warianty, sięgnąć głęboko do składu. Nie dało to wówczas efektu, bo koszykarze zagrali zbyt miękko, nie było wystarczającej agresji. Taktyka zależy od tego, czy zadziała to, co ustaliliśmy. Będziemy jako sztab trenerski reagować na to, co przyniesie każdy mecz.
PAP: Czyli jak powinien grać Stelmet w finale, by zneutralizować najsilniejsze punkty drużyny rywala?
A.G.: Musimy zatrzymać kontrataki indywidualne, ale i te wynikające z gry zespołowej, długich podań przez całe boisko. Musimy kontrolować przede wszystkim walkę pod tablicami. Stawiamy na atak pozycyjny, bo wymiana ciosów to jest to, w czym Toruń czuje się bardzo dobrze. Ma sprawnych, szybkich zawodników wysokich, zarówno na pozycjach cztery (silnych skrzydłowych - PAP), jak i pięć (środkowych - PAP). Chcemy narzucić swój styl gry, koszykówkę poukładaną taktycznie.
PAP: Co jest największym atutem pana zespołu?
A.G.: Długa ławka umożliwiającą szeroką rotację oraz doświadczeni koszykarze. Najważniejsze to utrzymać atut własnego parkietu, czyli wygrać dwa pierwsze mecze.
PAP: Spodziewa się pan, że Stelmetowi będzie łatwiej niż w poprzednich rundach play off?
A.G.: Łatwiej na pewno nie będzie, bo Toruń to dobra drużyna i na pewno postawi nam ciężkie warunki, choć w finale zagra po raz pierwszy w historii. Jesteśmy przygotowani. Wierzę, że to będzie ciekawy, emocjonujący finał, święto dla kibiców koszykówki. Walka o złoto musi taka być. Fajnie, że po raz pierwszy od 20 lat - jak przeczytałem gdzieś w internecie - obie drużyny poprowadzą polscy szkoleniowcy.
Rozmawiała Olga Miriam Przybyłowicz (PAP)