French Open 2017 - Radwańska: najważniejsze, że jest zdrowie
Po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją stopy Agnieszka Radwańska udanie wróciła na korty. We wtorek w pierwszej rundzie French Open pewna siebie, rozluźniona i uśmiechnięta pokonała Francuzkę Fionę Ferro. "Najważniejsze, że jest zdrowie" - powiedziała Polka.
Radwańska, która swój ostatni mecz rozegrała w Stuttgarcie pod koniec kwietnia, gdzie uległa Jekaterinie Makarowej w pierwszej rundzie, wycofała się kolejno z turniejów w Madrycie i Rzymie z powodu kontuzji stopy. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego zaznaczyła w rozmowie z PAP, iż była to jedyna możliwa decyzja. Decyzja, która pozwoliła jej uniknąć jeszcze dłuższej przerwy w grze i nieobecności na kortach Rolanda Garrosa.
"Nie ma nic gorszego niż wychodzenie na kort, gdy coś boli. To faktycznie jest tak frustrujące i irytujące, że z piłki na piłkę człowiek się czuje coraz gorzej i gdzieś tam to ciało zaczyna inaczej pracować. Jednak jest to takie, jak to się mówi, domino. Coś jednego boli, inaczej się obciąża nogę, za chwilę druga bolała i tak też u mnie było. Zaczęła mnie boleć lewa i to był znak, że trzeba było gdzieś przestać i coś z tym zrobić, bo za chwilę to się skończy tragicznie i będzie mnie czekać kilka miesięcy przerwy, a nie kilka tygodni" – podkreśliła polska zawodniczka.
"Więc zrobiłam co mogłam, mnóstwo zastrzyków, badań i USG i gdzieś tam nie było do końca wiadomo co to jest. Okazało się, że te zastrzyki na początku nie były robione w tych miejscach, gdzie była ta dolegliwość i stąd gdzieś tam się to przedłużało o kilka tygodni. Ale w meczu 1. rundy w Paryżu czułam się sobą i mogłam jednak zrobić ten wślizg, wykrok bez żadnego bólu. Najważniejsze jest to, że zdrowie jest. Czułam się dobrze i mam nadzieję, że tak będzie w drugim meczu" – dodała.
Po przekonującej wygranej 6:1, 6:1 nad reprezentantką gospodarzy, 208. w rankingu WTA Ferro, która dostała się do turnieju dzięki "dzikiej karcie", rozstawiona z "dziewiątką" Radwańska podchodzi ze spokojem do następnych meczów. Jest też ostrożna co do swoich szans w turnieju mimo nieobecności, lub odpadnięcia już kilku czołowych zawodniczek.
"To pytanie pada za każdym razem, bo zawsze kogoś nie ma, bo ktoś ma kontuzję, bo ktoś gdzieś przegrał, ktoś jest w ciąży i ktoś nie jest w ciąży. Zawsze jest tych kilka innych, które grają na tym samym poziomie. Jest wiele dziewczyn, które mają niższy ranking, ale też potrafią wygrać z najlepszymi, tym bardziej teraz, gdy ten poziom jest bardzo wyrównany. Ja po prostu myślę indywidualnie o każdym następnym meczu i zobaczymy, jak to będzie" – odparła krakowianka, zdradzając jednak konkretny cel na tegoroczny Roland Garros.
"Zawsze jest plan minimum. Ten drugi tydzień jest takim planem minimum. Nigdy nie jest fajnie przegrywać w pierwszym tygodniu" – powiedziała Radwańska, która uchyliła też rąbka tajemnicy odnośnie daty ślubu z Dawidem Celtem.
"Będzie to raczej pod koniec roku. Na pewno nie w najbliższych tygodniach" – zapewniła.
W kolejnym meczu dziesiąta w rankingu światowym Polka zmierzy się z Belgijką Alison Van Uytvanck - 113. na liście WTA. Obie zawodniczki grały ze sobą do tej pory dwukrotnie. Raz na turnieju w Belgii ćwierćfinał, a drugi raz w Pucharze Federacji. Radwańska wygrała oba pojedynki w dwóch setach.