Magdalena Fularczyk-Kozłowska (Lotto Bydgostia Bydgoszcz): zima wioślarzy - długa, ciężka i monotonna
"Zima wioślarzy jest dla długa, ciężka i monotonna" - przyznała mistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro Magdalena Fularczyk-Kozłowska, która trud przygotowań do sezonu letniego urozmaica sobie słuchaniem muzyki, oglądaniem filmów i gotowaniem.
"Każdy widzi tylko letnią część naszego sportu, czyli wioślarstwo, wioślarstwo i wioślarstwo. Sezon przygotowawczy to jednak przede wszystkim zima. Dzięki pracy, którą wykona się w tych miesiącach, można startować dalej. Zima jest dla nas długa, ciężka i monotonna. Pogoda w Polsce nie pozwala na to, żeby trenować na wodzie zbyt długo i intensywnie. Stąd w najbliższym czasie czeka mnie dużo zajęć na ergometrze. To maszyna, która imituje ruchy, które później wykonujemy w łódce. Trzy razy w tygodniu mamy zajęcia na siłowni. Zarówno ciężkie, jak i wytrzymałościowe" - powiedziała PAP Fularczyk-Kozłowska.
Trening wioślarzy to także bieganie i jazda na rowerze, w okresie zimowym najczęściej stacjonarnym.
"Unikamy w tym czasie wody, bo trzeba od niej trochę odpocząć. Jeżeli wyjeżdżamy na obozy zagraniczne, to najczęściej w rejony wysokogórskie, do Hiszpanii czy Włoch. Często trenujemy też na południu Polski. Podczas zgrupowań biegamy na nartach i po górach. Ćwiczymy też na basenie i mamy sporo zajęć ogólnorozwojowych. W tym wszystkim chodzi o to, żeby w sezon wejść jak najlepiej przygotowanym wydolnościowo i siłowo" - uzupełniła wioślarka.
Fularczyk-Kozłowska dodała, że muzyka stanowi nieodłączny element treningu wioślarzy.
"Często zmieniamy playlisty, żeby się nie znudziły. Ćwiczenia na ergometrze wykorzystuję też do tego, żeby ułożyć sobie plan na resztę dnia. Był taki okres w mojej karierze, że podczas jazdy ciągłej na tym urządzeniu oglądałam filmy. Trener zgadzał się, żeby leciała jakaś komedia. Przyjemniej się pracowało" - wspomniała.
Wioślarka przyznała, że nie zdążyła jeszcze obejrzeć szóstego sezonu "Gry o tron" i chce to nadrobić. Z filmów najczęściej wybiera komedie, bo lubi się pośmiać, ale nie stroni też od produkcji sensacyjnych. Mistrzyni olimpijska jest fanką twórczości Alicji Majewskiej, Iry, Dżemu czy Ryszarda Rynkowskiego. Jest też miłośniczką szant. Na żadnym instrumencie jednak nie gra.
"Chyba, że można do tego zaliczyć granie na nerwach. Najczęściej mężowi. On zaszczepił we mnie pasję do żeglowania, które z szantami się wiąże. Nie wyobrażam sobie odpoczynku po sezonie bez wspólnego wypadu na Mazury na łódkę. Ostatnio świetne wrażenie zrobiła na nas miejscowość Ryn. Często ją omijaliśmy, bo nie była na szlaku, ale postanowiliśmy w końcu nadrobić zaległości. Było warto" - uzupełniła.
Jak przyznała, ostatnie trzy miesiące roku to czas na załatwienie wielu spraw prywatnych.
"W końcu mamy chwilę na udział w różnych uroczystościach rodzinnych, bo na co dzień często nas w domu nie ma. To też namiastka normalnego życia, czyli pranie, sprzątanie i gotowanie. Bardzo lubię taką normalność" - podkreśliła.
Zaznaczyła, że w kuchni robi stałe postępy.
"Gotowanie mnie relaksuje i daje poczucie spełnienia. Lubię dawać ludziom szczęście poprzez żołądek. Na ostatnie urodziny dostałam od męża prezent w postaci wykupionego kursu gotowania. Byłam z tego nieziemsko zadowolona i już czegoś więcej się nauczyłam. Robię świetną pizzę, to muszę przyznać. Nie jest to typowa polska pizza – z kiełbasą i dużą ilością sera. Wolę włoskie smaki, czyli pizzę z prosciutto, rukolą i pomidorkami. Ostatnio zrobiłam też bardzo dobry strudel z jabłkami. Ci, którzy próbują moich dań twierdzą, że im smakuje. Zresztą chyba tak źle nie gotuję, bo teściowa często bierze ode mnie przepisy" - podsumowała dwukrotna medalistka olimpijska, która w Rio stanęła na najwyższym podium wspólnie z partnerką z dwójki podwójnej Natalią Madaj.
źródło: PAP