ME koszykarek - Polska - Włochy 55:66
Polska przegrała z Włochami 55:66 (22:17, 9:18, 20:16, 4:15) w swoim czwartym, ostatnim meczu w grupie B mistrzostw Europy koszykarek w rumuńskiej Oradei. Czwarta porażka biało-czerwonych oznacza, że zajmą ostatnie miejsce w tabeli. To najgorszy występ Polek w historii ME.
Tak jak w poprzednich meczach EuroBasketu Polki miały fatalną skuteczność za dwa punkty - 25,7 procent (Włoszki 35,6 proc.), a dodatkowo znacznie więcej strat niż rywalki - 19 (przy 11 zawodniczek Italii. Włoszki aż 11 punktów z gry zdobyły właśnie po stratach biało-czerwonych, zaś podopieczne trenera Jacka Winnickiego tylko 2.
Podobnie jak w poprzednich spotkaniach, początek był udany dla polskiego zespołu, w składzie którego sztab szkoleniowy dokonał jednej zmiany - Magdalenę Leciejewską zastąpiła Martyna Koc. Po rzutach właśnie Koc oraz Elżbiety Międzik, która zmieniała dość szybko Katarzynę Krężęl oraz i Eweliny Kobryn za trzy punkty, Polki prowadziły 11:7.
Włoszki doprowadziły do remisu (11:11, 13:13), ale końcówka należała ponownie do Polek, które po 10 minutach wygrywały 22:17. W drugiej kwarcie odezwały się stare +grzechy+ biało-czerwonych: gorsza skuteczność przy mocniejszej obronie rywalek i słabsza gra zmienniczek.
Rywalki systematycznie niwelowały straty i w 17. minucie po rzucie za linii 6,75 m Giorgii Sottany uzyskały pierwsze w tej kwarcie prowadzenie 30:29. Strefowa obrona rywalek sprawiała kłopoty Polkom, które na minutę przed końcem przegrywały 29:35.
Biało-czerwone walczyły w trzeciej kwarcie o powrót do gry. Przegrywały w połowie tej części 40:47, ale zdołały doprowadzić do remisu 51:51 po 30 minutach po rzutach z dystansu Międzik, debiutantki Małgorzaty Misiuk oraz Koc.
Polkom trudno się było przedrzeć pod kosz rywalek. Uważnie pilnowana była Kobryn, ale i tak radziła sobie nieźle notując 17 pkt i zbierając osiem piłek.
Najsłabsza w wykonaniu podopiecznych trenera Winnickiego była czwarta kwarta, decydująca o losach spotkania.
Zmęczone Polki były nieskutecznie. Włoszkom dużo łatwiej przychodziło zdobywanie punktów. W połowie kwarty sztab szkoleniowy przy prowadzeniu rywalek 61:53 poprosił o czas, ale uwagi Winnickiego nie były w stanie zmienić sytuacji na parkiecie. Kolejne trzy akcje w końcówce jego zawodniczki skończyły stratami piłki. Włoszki wykorzystywały błędy biało-czerwonych konsekwentnie, co pozwoliło im uzyskać w ostatnich sekundach najwyższa przewagę w spotkaniu - jedenaście punktów.
Polska: Ewelina Kobryn 17, Elżbieta Międzik 13, Martyna Koc 9, Julie McBride 5, Magdalena Leciejewska 4, Małgorzata Misiuk 3, Agnieszka Skobel 3, Dominika Owczarzak 1, Katarzyna Krężel 0, Paulina Pawlak 0;
Włochy: Giorgia Sottana 17, Raffaella Masciadri 14, Martina Crippa 7, Kathrin Ress 7, Ilaria Zanoni 6, Francesca Dotto 6, Chiara Consolini 3, Alessandra Formica 2, Giulia Gatti 2, Gaia Gorini 2, Martina Fassina 0, Maria Laterza 0.
Po przegranym meczu Polska - Włochy 55:66 powiedzieli:
Jacek Winnicki (trener reprezentacji): "Przeciwniczki w ostatniej kwarcie zagrały znacznie lepiej w ataku. Te mistrzostwa pokazały trochę, w jakim miejscu jesteśmy w Europie. Walczyliśmy, ale przegraliśmy cztery spotkania. Dziękuję wszystkim zawodniczkom, które chciały dla mnie grać. Jestem dumny z tego, że mogłem być trenerem reprezentacji Polski przez cztery ostatnie lata. Decyzje co do przyszłości podejmą władze związku. Nie chcę tego komentować. Mamy pewne ustalenia, ale nie chcę niczego mówić publicznie zanim nie ustalę tego z PZKosz. Sukcesem jest na pewno to, że zakwalifikowaliśmy się na mistrzostwa. Oczywiście, że marzenia miałem inne, chcieliśmy zajść wyżej."
Paulina Pawlak (rozgrywająca): "To był dla nas trudny mecz. Popełniłyśmy zbyt dużo głupich strat i błędów. Przyjechałyśmy tutaj i myślałyśmy, że możemy zrobić coś więcej. Pierwszy mecz był naprawdę dobry w naszym wykonaniu i chciałyśmy tutaj coś osiągnąć".
Martyna Koc (skrzydłowa): "To, że wyszłam w pierwszej piątce, było dla mnie bardziej motywujące, pewnie jak dla każdej zawodniczki w takiej sytuacji. Starałam się rozpocząć mecz jak najlepiej potrafię. Byłyśmy na boisku w takim, a nie innym składzie bez Justyny (Żurowskiej-Cegielskiej - PAP), ale walczyłyśmy. W ataku był jednak chaos. Jak jesteśmy zdenerwowane, próbujemy na siłę wszystko w jakiś sposób wyprostować. Robiłyśmy wszystko, żeby wygrać, bo to był ostatni mecz, spotkanie o tzw. honor. Myślę, że prawie cała drużyna może spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć, że w tym meczu dałyśmy z siebie wszystko." (PAP)