Kazimierz Greń: jestem niewinny, udowodnię to w sądzie
Członek zarządu PZPN Kazimierz Greń, wobec którego Komisja Dyscyplinarna związku wszczęła postępowanie za rzekomą sprzedaż biletów przed meczem z Irlandią w Dublinie, oznajmił we wtorek, że jest niewinny. Zapowiedział pozwy do sądu przeciwko niektórym mediom.
Greń w trakcie godzinnego spotkania z dziennikarzami w jednym z warszawskich hoteli przedstawił na slajdach m.in. fragmenty artykułów w polskiej prasie na jego temat, do których się odnosił, zdjęcia z Dublina oraz wydruk billingów ze swojego telefonu. Po zakończeniu prezentacji opuścił salę, nie odpowiadając na pytania.
"Cieszę się, że są tutaj dziennikarze, którzy chcą poznać prawdziwą prawdę, a nie prawdę przedstawianą przez niektóre media" - rozpoczął Greń. Później tłumaczył, że jest niewinny i sugerował, że dziennikarze piszący nieprzychylnie na jego temat mogą mieć jakieś związki z ludźmi z PZPN.
Irlandzka prasa już dzień po meczu napisała, że Greń sprzedawał nielegalnie bilety, za co trafił do aresztu. Szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej przyznał wówczas w rozmowie z PAP, że była rozprawa, ale nie handlował biletami, a jedynie przywiózł 12 sztuk dla przyjaciół.
"W ogóle nie powinno być tej sprawy. Wobec mnie dwa zarzuty w sądzie w Irlandii zostały oddalone. Oświadczam, że nie pojechałem tam w celach zarobkowych. Z powodów mi nieznanych zatrzymano mi 12 biletów, które miałem dla przyjaciół z Polski. Byłem tam za własne prywatne pieniądze. Niektórzy piszą, że zarobiłem tam pieniądze. To brednie. Czy ktoś mnie złapał, że brałem jakieś pieniądze do kieszeni? Że ktoś mi wręczał lub odbierał ode mnie bilety?" - tłumaczył.
"Policja znalazła przy mnie 840 funtów. To były pieniądze na pamiątki. Gdzie zatem kilka tysięcy euro, które niby miałem za sprzedaż biletów? Ludzie płacili mi podobno w złotówkach, gdzie więc są te moje złotówki? Skoro niby brałem po 600 zł za każdy bilet, to gdzie te pieniądze?" - dodał.
Jak zaznaczył, sprawa w sądzie trwała zaledwie siedem minut. Nie zadano mi żadnego pytania. Jedynym oficjalnym dokumentem jest uniewinnienie mnie przez sąd w Dublinie" - podkreślił.
Odniósł się także do liczby 49 wejściówek, wymienianej w niektórych mediach.
"Prezes Boniek stwiedził, że miałem 49 biletów. Tyle miał Podkarpacki ZPN, a nie ja. Stoję na drodze niektórym osobom. Będę domagał się w sądzie odszkodowań, nawet milionowych" - zakończył, wymieniając tytuły kilku mediów. (PAP)