Polowanie na glowlery - kolejna relacja z "Selmy"
Załoga "Semy Expeditions" płynie wzdłuż Antarktydy i półwyspu Antarktycznego w stronę Cieśniny Drake'a. To najkrótsza trasa do Argentyny, celu 6. etapu wyprawy. Pojawiły się kłopoty z pitną wodą.
"Selma" żegluje po wolnym oceanie. W sumie opłynie 1/3 wybrzeży Antarktydy. Satelitarne mapy lodowe pokazują, że Morze Rossa już zamarzło. Załodze w porę udało się pokonać barierę lodowego paku.
Na pokładzie stopniały zapasy pitnej wody, ale i na to znaleziono sposób. Rozpoczęło się polowanie na growlery - ogromne bryły lodu. Załoga wytapia z nich wodę.
Kolejny meldunek z pokładu "Selmy":
"Obecnie jesteśmy w przedsionku morza Amundsena. Płyniemy nadal dzień i noc, ale siadł wiatr i jest prawie bezwietrznie. Nie możemy czekać. Odpalamy silnik. Walczymy o czas, ale nie tylko. Okazało się, że nasze zapasy wody gwałtownie stopniały. Woda w zbiornikach jachtu po prostu zamarzła. Pozostało nam jeszcze około 100 litrów "rossówki" (wody wytopionej z lodowca na Wyspie Rossa). Dla 11 facetów to zapas na góra 5 dni...
Odsolarka zwana także - solarką, daje wodę mocno słonawą. Nie pracuje sprawnie w tych temperaturach - jest za zimno. Woda, którą uzyskujemy nie nadaje się ani do picia ani na zaparzenie herbaty. Na siłę nadaje się do gotowania. Mamy co prawda całkiem spory - żelazny zapas wody w butelkach 0,6 l. Ale taki stan nie wywołuje entuzjazmu załogi.
Kapitan zarządził ograniczenia - na razie - "do 4 herbat dziennie" - Załoga się natychmiast podporządkowała - ale także wykazała "inicjatywę własną". Ktoś zaproponował: - "Growlery!"
- Do tej pory staraliśmy się omijać z daleka te niebezpieczne dla jachtu - wielkie bryły lodu, ale w tej sytuacji role się odwróciły. Zapadła decyzja: Zapolujemy na nie. Sternicy zaczęli wyszukiwać na horyzoncie ofiar. Koło jednej z gór lodowych znaleźliśmy odpowiednią bryłę. Spora sztuka. Fał przygotowany, na nim pętla zaciskowa, dwie osoby z bosakami i jedna z naszym lasso. Zarzucamy kilka razy, potem bosakami naciągamy we właściwe miejsca na bryle lodu. Korba, kabestan, lina w górę, a na końcu wisi kilkaset zamrożonych herbat.
Ostrożnie na pokład, młotki załatwiają resztę. Spora radość. W końcu naszą ofiarą pada coś, co do tej pory jedynie nam zagrażało. Teraz fachowym okiem oceniamy następne, potencjalne ofiary. Bez trudu, nauczeni doświadczeniem dopadamy następne dwa growlery. Zdobyliśmy zapas wody na kolejne kilkanaście dni. Staliśmy się - łowcami, pogromcami growlerów. Wiemy już jak i jeśli trzeba - wszystkie możemy przerobić na herbatę! Decyzją kapitana - dalsze łowy zostały zawieszone, po prostu nie mamy więcej pojemników na wodę.
Żelazna porcja wróciła na swoje miejsce. Wodna prohibicja trwała na Selmie, od chwili ogłoszenia, 40 minut! Nowa woda otrzymała nazwę "amundsenówka". Rozpoczynamy degustację i dyskusję - która lepsza: "rossówka" czy "amundsenówka"... Po południu piękny widok na horyzoncie. Jesteśmy otoczeni kilkunastoma wielkimi górami lodowymi. Nasz rezerwuar pitnej wody płynie z nami. Do tego przepięknie uzupełnia nam krajobraz.
Z Selmy - łowcy growlerów - pozdrawiają:
Piotr, Jacek, Wifi, Damian, Leon, Artur, Tomek, Duszan, Kris, Krzysiek i Luby."