Były prezes PZPS Mirosław P. opuszcza areszt
Były prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław P., przebywający w areszcie od 15 listopada 2014, wychodzi na wolność za poręczeniem majątkowym - podało Radio Zet. Potwierdził to PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej Przemysław Nowak.
"Ustała konieczność stosowania środka zapobiegawczego w postaci tymczasowej aresztowania, niezbędne czynności zostały wykonane. W tej sytuacji prokurator prowadzący zdecydował się na uchylenie środka zapobiegawczego i zastosował środki o charakterze nieizolacyjnym - poręczenie majątkowe w wysokości 200 tys. złotych, zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny" - powiedział PAP Nowak.
Obrona występowała o zwolnienie podejrzanego z aresztu z uwagi na chorobę serca, na którą cierpi Mirosław P. Według Radia Zet w środę, podczas stawiania dodatkowych zarzutów, Mirosław P. zasłabł. Do budynku prokuratury wzywany był lekarz.
Mirosław P. i jego pierwszy zastępca Artur P. mieli przyjąć łapówki o łącznej sumie prawie miliona złotych od szefa jednej z prywatnych firm ochroniarskich Cezarego P. w zamian za to, że została ona wybrana do ochrony i zabezpieczenia wrześniowych mistrzostw świata, które zakończyły się triumfem biało-czerwonych.
W ostatnich dniach prokurator zmienił i uzupełnił Mirosławowi P. i Arturowi P. dotychczasowe zarzuty, w ten sposób, iż zarzucił im działanie wspólne i w porozumieniu przy przyjęciu wszystkich trzech korzyści majątkowych.
Prokuratura już wcześniej podawała,, że badane są także inne wątki śledztwa, ale dodatkowe zarzuty zostały postawione dopiero teraz.
W środę prokurator ogłosił Mirosławowi P. dwa kolejne zarzuty dotyczące dwukrotnego przyjęcie od Rafała M. korzyści majątkowej w łącznej kwocie 61 500 zł w zamian za umożliwienie wykonania obsługi multimedialnej otwarcia mistrzostw świata na Stadionie Narodowym w Warszawie" - napisał na stronie rzecznik prasowy Prokuratury Przemysław Nowak.
Doprecyzowano także wcześniejsze zarzuty. Uznano m.in., że kwota zabezpieczenia mistrzostw świata w Polsce była zawyżona.
Obaj działacze zostali zatrzymani w połowie listopada przez funkcjonariuszy CBA. Prokuratura postawiła im zarzuty. 15 listopada sąd zdecydował najpierw o ich trzymiesięcznym aresztowaniu, a później przedłużył to o kolejne trzy miesiące. Za wspomniane czyny grozi im kara do 12 lat pozbawienia wolności. (PAP)