Narciarskie MŚ - triumf Kalli, 14. Jaśkowiec, klęska Norweżek
Reprezentantka gospodarzy Charlotte Kalla została w szwedzkim Falun mistrzynią świata w narciarskim biegu na 10 km techniką dowolną. Najlepsza z Polek Sylwia Jaśkowiec uplasowała się na 14. pozycji. Justyna Kowalczyk nie startowała. Klęski doznały Norweżki.
Z wyjątkiem zwycięstwa Kalli, która uchodziła za jedną z głównych faworytek, wyniki można uznać za sensacyjne. Dwa pozostałe miejsca na podium zajęły bowiem mało znane Amerykanki - Jessica Diggins i Caitlin Gregg.
Do tej pory najlepszym osiągnięciem Diggins, która do zwyciężczyni straciła 41 s, był złoty medal MŚ w Val di Fiemme w 2013 roku w sprincie drużynowym, wywalczony wspólnie z bardziej utytułowaną Kikkan Randall. W zawodach Pucharu Świata kilka razy zajęła piąte miejsce.
Natomiast Gregg, która wróciła na MŚ po sześciu latach, w PŚ ledwie dwa razy ukończyła biegi w drugiej dziesiątce. Do Kalli straciła 46,9. Miała szczęście, gdyż startowała z trzecim numerem, zanim karty w Falun zaczęła rozdawać pogoda.
Już przed mistrzostwami było wiadomo, że właśnie ten bieg dla Szwedów będzie niezwykle ważny. 27-letnia Kalla w tej konkurencji zdobyła złoty medal igrzysk Vancouver 2010, jednak ani w MŚ Oslo 2011, ani w MŚ Val di Fiemme 2013 nie udało jej się w żadnym indywidualnym starcie stanąć na podium.
Szwedka spokojnie przygotowywała się do mistrzostw i m.in. opuściła Tour de Ski. Wysoką formę zasygnalizowała w Oestersund. Zaliczany do PŚ bieg na 10 km "łyżwą" wygrała tam 15 lutego. We wtorek znów była bezkonkurencyjna i zdobyła swój drugi medal w Falun. Po brązowy sięgnęła w sobotę w biegu łączonym.
"Była niesamowicie szybka. W pewnym momencie spotkałyśmy się na trasie. Minęła mnie jak sportowy samochód furmankę. Tak to właśnie wyglądało" - powiedziała na mecie Jaśkowiec.
Taktyka Polki na ten bieg była prosta. Od początku narzucić sobie ostre tempo i jak najdłużej starać się je utrzymać. Na półmetku podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego była sklasyfikowana na piątym miejscu. Później było już jednak słabiej.
"Przegrałam z aurą, przegrałam ze śniegiem. Narty były bardzo wolne. W dodatku byłam bardzo zmęczona po pierwszym okrążeniu. Na drugim, które przez podbieg na Moerdarbakken było jeszcze bardziej wymagające, te opady niesamowicie uprzykrzyły mi życie" - podkreśliła.
Pogoda miała duży wpływ na przebieg rywalizacji. Już po rozpoczęciu biegu zaczął padać bardzo gęsty śnieg i później startujące zawodniczki miały spore problemy.
W takich trudnych warunkach klęską zakończył się występ Norweżek. Broniąca tytułu Therese Johaug i Marit Bjoergen, choć na pierwszym pomiarze czasu po 1,5 km były jeszcze w czołówce, ostatecznie uplasowały się na, odpowiednio, 27. i 31. miejscu. Najlepsza z reprezentantek tego kraju - Heidi Weng - była 22. Jaśkowiec nie mogła uwierzyć, że wszystkie spisały się słabiej od niej.
"Nie, nie, to jest po prostu straszne i pokazuje, jak ważne było smarowanie nart. Kto przewidział ten opad śniegu, kto miał odpowiednią wiedzę, ten dzisiaj świętuje" - oceniła.
Na starcie stanęły jeszcze trzy reprezentantki Polski. Kornelia Kubińska była 41. - 3.21,5 straty, Ewelina Marcisz 44. - 3.30,4, a Magdalena Kozielska 56. - 4.30,1.
Przed biało-czerwonymi teraz dzień przerwy. W czwartek natomiast, już z Kowalczyk w składzie, czeka je bieg sztafetowy.
"Będę się regenerowała na ile tylko mi natura pozwoli. Tanio skóry na pewno nie sprzedamy" - zapewniła Jaśkowiec.
Z Falun - Wojciech Kruk-Pielesiak. (PAP)