Lechia - Zawisza 0:0
W drugim kolejnym meczu na własnym stadionie w rundzie wiosennej ekstraklasy Lechia po przeciętnym meczu zremisowała 0:0 z ostatnim w tabeli Zawiszą, którego w sierpniu pokonała na wyjeździe 2:0.
Nie tylko ze względu na wynik pierwszego spotkania kibice w Gdańsku liczyli na sukces gospodarzy. Na inaugurację biało-zieloni po niezłej grze pokonali 1:0 Wisłę Kraków, natomiast bydgoszczanie, którzy nie odnieśli zwycięstwa w ośmiu meczach z rzędu, tylko zremisowali na własnym stadionie 0:0 z Górnikiem Łęczna.
Spotkanie rozpoczęło się dość obiecująco dla gospodarzy, bowiem już w 5. minucie efektownym strzałem z woleja bramkarza rywali Grzegorza Sandomierskiego spróbował zaskoczyć Piotr Grzelczak. Później gdańszczanie mieli jednak spore problemy ze sforsowaniem dobrze zorganizowanej defensywy gości.
Piłkarze Zawiszy nie ograniczali się jednak tylko obrony. Niewiele bowiem brakowało, aby w 22. minucie objęli prowadzenie. Po centrze z prawej strony Sebastiana Kamińskiego ładnym uderzeniem popisał się Kamil Drygas, ale Mateusz Bąk zdołał wybić piłkę poza linię końcową. Po rzucie rożnym minimalnie niecelnie strzelił Cornel Predescu.
Od tego momentu zaznaczyła się przewaga Lechii. W 26. minucie po bardzo dobrym podaniu z prawej strony Macieja Makuszewskiego Grzelczak trafił z woleja w poprzeczkę. Dziewięć minut później Makuszewski zbyt długo zwlekał z uderzeniem i został uprzedzony przez jednego z piłkarzy gości. Za chwilę obrońcy bydgoskiego zespołu zablokowali również strzały Sebastiana Mili oraz ponownie Makuszewskiego.
Początek drugiej polowy stał pod znakiem zdecydowanej przewagi gospodarzy, którzy zamknęli rywali w ich polu karnym. Biało-zieloni nie potrafili jednak zagrozić bramce Sandomierskiego.
Gdańszczanie nie ustrzegli się ponadto błędów przy rozgrywaniu akcji i w 65. minucie po złym podaniu w poprzek boiska Jakuba Wawrzyniaka w dogodnej sytuacji znalazł się Alvarinho, ale sytuację wślizgiem uratował Grzegorz Wojtkowiak. Siedem minut później Portugalczykowi zabrakło centymetrów, aby umieścić piłkę w bramce po zagraniu z prawej strony Kamińskiego.
Najlepszą okazję zmarnował w 85. minucie przesunięty do ataku Grzelczak, który przelobował nie tylko wybiegającego golkipera Zawiszy, ale także pustą bramkę. (PAP)