Piłkarski PP - męczarnie Legii i Lecha
Piłkarze Legii Warszawa i Lecha Poznań uzupełnili grono ćwierćfinalistów Pucharu Polski. Obie ekipy mocno się męczyły w czwartek i dopiero po dogrywkach zapewniły sobie awans. "Kolejorz" pokonał Jagiellonię Białystok 4:2, a mistrzowie kraju Pogoń Szczecin 3:1.
Pół tuzina goli i niezłe spotkanie obejrzało ponad 10 tysięcy kibiców w Poznaniu. Pierwszą bramkę Lech strzelił Jagiellonii już w ósmej sekundzie. Poznaniacy po rozpoczęciu meczu szybko rozegrali akcję, której goście nie potrafili przerwać. Zaur Sadajew w sytuacji sam na sam pokonał Bartłomieja Drągowskiego.
„Nie była to ćwiczona akcja, to był przypadek” – szczerze przyznał szkoleniowiec Lecha Maciej Skorża.
Zanosiło się na pogrom gości - po siedmiu minutach było już 2:0 dla poznaniaków, a w międzyczasie Paulus Arajuuri trafił w poprzeczkę. Tymczasem po 26 minutach był już remis – w obu straconych golach duży udział miał defensor Lecha Barry Douglas. Losy spotkania rozstrzygnęły się w drugiej części dogrywki. Szkot odkupił swoje grzechy strzelając piękną bramkę z rzutu wolnego, a Karol Linetty postawił już tylko kropkę nad „i”.
Mimo porażki, trener Jagielloni Michał Probierz nie był specjalnie rozczarowany po spotkaniu.
"Na takie mecze warto przychodzić. Było w nim wszystko, co lubią kibice, zabrakło chyba tylko rzutów karnych czy czerwonych kartek. Lech nas zaskoczył, a gdy w Poznaniu po siedmiu minutach jest 2:0, to zwykle kończy się 5:0. My tymczasem odbudowaliśmy się, mieliśmy też szansę, żeby wygrać. No cóż, ja już mówiłem, że Lech pod względem kadrowym jest drugą, po Legii, drużyną w Polsce. A my dopiero nabieramy tego doświadczenia. Naszym celem jest utrzymanie się w lidze" – powiedział.
Skorża miał zastrzeżenia do gry swojej drużyny, ale wysoko ocenił poziom widowiska.
"Obie drużyny dostarczyły sporo emocji. Na pewno przez jakiś czas będzie się go pamiętało. Graliśmy przeciwko naprawdę dobrej drużynie, która ma obecnie świetny okres w lidze. Cieszę się, że z tej opresji, wyszliśmy zwycięsko. Lubię takie mecze, w których mojej drużynie nie idzie, ale widzę tę walkę i chęć. Wolę takie spotkania, niż jakbyśmy mieli wygrać 5:0, bo takie sytuacje budują zespół" – podsumował Skorża.
Dużo mniej emocji było w Warszawie. Spotkanie nie stało na wysokiem poziomie, mimo że mistrzowie Polski wystąpili w najmocniejszym składzie. Jako pierwsi jednak z bramki cieszyli się kibice Pogoni Szczecin. W 11. minucie na listę strzelców wpisał się Łukasz Zwoliński.
Do wyrównania doprowadził Michał Żyro. To były jedyne bramki, które padały w regulaminowym czasie gry. Dopiero dogrywka dała rozstrzygnięcie na Łazienkowskiej. Najpierw z rzutu karnego na 2:1 podwyższył Łukasz Broź, a ostateczny cios Pogoni zadał Tomasz Jodłowiec.
Dzień wcześniej po dogrywce awans zapewniła sobie także Cracovia, która za rywala miała trzecioligową Ostrovię Ostrów Wielkopolski 2:1. Mecz w Ostrowie, choć rozgrywany w środku tygodnia, w samo południe, obejrzało siedem tysięcy kibiców.
Drużyna z południowej Wielkopolski, by dotrzeć do 1/8 finału rozgrywek PP, musiała wyeliminować aż cztery zespoły, a w poprzedniej rundzie sensacyjnie pokonała Ruch Chorzów (2:1).
Teraz też była bliska sprawienia niespodzianki. Dopiero bramka Dariusza Zjawińskiego w dogrywce przerwała pucharowy sen trzecioligowej drużyny (czyli czwarty poziom rozgrowek).
Wcześniej Cracovia prowadziła po golu w 45. minucie Bartosza Kapustki. W drugiej połowie wyrównał jednak Damian Czech. Dopiero w dodatkowych 30 minutach udokumentowali swoją wyższość, a decydującą bramkę zdobył w 98. minucie Zjawiński.
Mimo porażki szkoleniowiec Ostrovii Piotr Konstanciak gratulował swoim piłkarzom. "Będziemy czuli jednak niedosyt. Wszystko było na wyciągnięcie ręki" – dodał trener gospodarzy.
Znacznie łatwiej miał gliwicki Piast, który nie dał żadnych szans PGE GKS Bełchatów (5:0). Po dwie bramki zdobyli Hiszpan Gerard Badia i Dawid Janczyk (jedną z rzutu karnego), dla którego to pierwsze trafienia w barwach gliwickiego zespołu.
27-letni obecnie napastnik w sezonie 2005/06 zdobył z Legią Warszawa mistrzostwo Polski. Rok później został sprzedany do CSKA Moskwa za 4,2 mln euro. W rosyjskim klubie nie zrobił jednak furory. Od tego czasu występował m.in. w belgijskim Lokeren, Koronie Kielce i ukraińskim PFK Ołeksandrija, a latem trafił do Piasta.
We wtorek awans wywalczyły Podbeskidzie Bielsko-Biała i Śląsk Wrocław. "Górale" wygrali na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 4:2 (2:1). W drugiej połowie spotkanie było toczone w gęstej mgle. Dwa gole dla gości padły po samobójczych trafeniach.
W innym meczu 1/8 finału Śląsk Wrocław pokonał na wyjeździe drugoligową Stal Stalowa Wola 1:0. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego, którzy w ekstraklasie zgromadzili taki dorobek punktowy jak prowadząca Legia Warszawa i druga Jagiellonia Białystok (26), mieli sporo problemów z wyeliminowaniem drugoligowca.
Do nerwowej końcówki dla Śląska doszło m.in. za sprawą Sebastiana Mili, który w 78. minucie nie wykorzystał rzutu karnego. Goście bramkę na wagę zwycięstwa zdobyli dopiero w 87. minucie, gdy po uderzeniu głową do siatki trafił rezerwowy Juan Calahorro. Piłkarze Stali od 61. minuty musieli radzić sobie w osłabieniu po czerwonej kartce dla Marcina Kowalskiego.
Znacznie wcześniej, już w połowie października, awans do ćwierćfinału zapewniło sobie dwóch drugoligowców (trzeci poziom rozgrywek) - Znicz Pruszków i Błękitni Stargard Szczeciński.
Broniący trofeum Zawisza Bydgoszcz odpadł w 1/16 finału.