Kapitan Cichocki na jachcie "Indykpol" wypłynął w rejs dookoła świata
Tomasz Cichocki na jachcie "Indykpol" wypłynął w sobotę o 11.20 z francuskiego portu Brest w swój drugi, ponownie trasą na wschód, samotny rejs dookoła świata. "Jeśli człowiek nie da ciała, sprzęt na pewno wytrzyma" - powiedział PAP 56-letni olsztynianin.
14 lipca 2011 roku Cichocki na jachcie "Polska Miedź", klasy Delphia 40.3, po raz pierwszy podjął wyzwanie. Po 312 dniach oceanicznych zmagań, 7 maja 2012, wrócił do tego francuskiego portu. Za ten wyczyn otrzymał tytuł Żeglarza Roku 2012, Srebrny Sekstant oraz nagrodę honorową za Rejs Roku. Podczas blisko rocznej wyprawy aż 11 razy tracił przytomność i schudł 30 kilogramów.
"Tomek nie planował wchodzić do portu, ale w październiku 2011 roku musiał zawinąć do Port Elizabeth w RPA, gdzie naprawiał uszkodzą przez uderzenie nieznanego przedmiotu płetwę sterową. Marzył jednak o powtórzeniu wyczynu kapitana Henryka Jaskuły, który na przełomie lat 1979/80 jako pierwszy i jedyny do dziś Polak opłynął świat samotnie bez zawijania do portów trasą na wschód" - wspomniał koordynator projektu Krzysztof Mikunda.
Nowy jacht jest dłuższy o siedem stóp od poprzednika i ma ponad 14 metrów. Jest bardziej stabilny, bezpieczniejszy oraz szybszy. Pokonanie 33 tysięcy mil morskich może teraz zająć mniej niż 250 dni.
"Start do tej próby nastąpił później niż w 2011 roku. Tomek musi być przy Hornie, na najbardziej niebezpiecznym odcinku - Cieśninie Drake'a, w tzw. okienku pogodowym, w trakcie wiosny, a ten termin wypada na przełomie stycznia i lutego. Nikt nie zagwarantuje w tamtym rejonie ciszy i spokoju, ale wtedy prawdopodobieństwo wystąpienia potężnych sztormów jest mniejsze, co nie znaczy, że w ogóle ich nie będzie" - zaznaczył Mikunda.
Po wypłynięciu z Górek Zachodnich w Gdańsku Cichocki testował przez trzy tygodnie nową jednostkę, żeglując po Bałtyku oraz Morzu Północnym.
"Każdy akwen ma swoją specyfikę i to, z czym teraz miałem okazję się zmierzyć, nie odpowiada warunkom, które czekają mnie na Oceanie Południowym. Tam muszę się liczyć z ciągłą, bardzo wysoką falą, natomiast wiatr, poza huraganami, jest silny, ale stały. Wiele osób może lekceważyć Bałtyk, jednak nasze morze z wysoką, krótką falą potrafi solidnie dać w kość. Z kolei na Morzu Północnym trzeba być przygotowanym na różne niespodzianki, bo tam warunki zmieniają się z godziny na godzinę" - powiedział Cichocki.
56-letni żeglarz ocenił, że nowy jacht doskonale przeszedł wszystkie próby i jest znakomicie przygotowany do wyprawy.
"Ten jacht jest kwintesencją tego, co najnowocześniejsze w światowym żeglarstwie. Opłynięcie globu powinno mi zająć około 250 dni. +Indykpol+ pozwoli mi żeglować w rejonach bardziej niebezpiecznych, bliżej Antarktydy, wśród gór lodowych, a poprzednio tak bardzo na południe nie mogłem się zapuszczać" - przyznał.
Cichocki jest gotowy do zmierzenia się z oceanicznymi żywiołami.
"W najtrudniejszych warunkach, czyli na Oceanie Południowym, spędzę około 150 dni. Jeśli człowiek nie da ciała, sprzęt na pewno wytrzyma. Wszystko zależy zatem ode mnie. Czuję ogromny respekt przed oceanem, ale od dawna wmawiałem sobie: +jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie ja, to kto?+" - mówił przed startem kapitan.
W porównaniu do pierwszego rejsu na jachcie ma więcej żywności liofilizowanej oraz tysiąc litrów wody mineralnej.
"W razie potrzeby jest odsalarka. Dzienna norma przyjmowania napojów wynosi od dwóch do sześciu litrów. Najwięcej pije się w okolicach równika" - dodał Cichocki, który podobnie jak ponad dwa lata temu zamierza płynąć stałym rytmem - po 40 minutach aktywności, 20 minut snu. (PAP)