Wimbledon - Janowicz awansował do trzeciej rundy
Jerzy Janowicz wygrał z byłym liderem światowego rankingu tenisistów Australijczykiem Lleytonem Hewittem 7:5, 6:4, 6:7 (7-9), 4:6, 6:3 i awansował do trzeciej rundy wielkoszlemowego Wimbledonu. Kolejnym rywalem Polaka będzie Hiszpan Tommy Robredo.
Mecz 25. w rankingu Janowicz z 48. na światowej liście Hewittem miał pierwotnie odbyć się w czwartkowy wieczór. Tenisiści zdołali rozegrać jednak tylko półtora seta, po czym zmagania przerwał deszcz, przy stanie 7:5, 4:4 dla łodzianina. Po kilkudziesięciu minutach zdecydowano, że spotkanie zostanie dokończone dzień później.
Tuż przed przerwą wydawało się, że nieznaczną przewagę ma 33-letni Australijczyk, ale po wznowieniu meczu to młodszy o dziewięć lat Polak szybko wygrał drugiego seta. W ostatnim gemie posłał aż trzy asy serwisowe, wcześniej popisał się też dobrym returnem.
W dalszej części spotkania jednak były lider światowego rankingu nie rezygnował z walki. Tak jak spodziewał się tego Janowicz przed meczem, Hewitt grał równo i solidnie. Sporo emocji przyniósł ósmy gem, w którym Australijczyk nie wykorzystał trzech okazji na przełamanie. Zacięta walka trwała do samego końca i zwycięzcę tej odsłony musiał wyłonić tie-break. W nim Polak miał dwie piłki meczowe, ale najpierw zanotował podwójny błąd serwisowy, a potem rywal popisał się efektownym bekhendem przy linii.
Triumfator dwóch imprez wielkoszlemowych (US Open 2001, Wimbledon 2002) przejął inicjatywę i zmniejszył straty w całym spotkaniu. Po czym zachęcał publiczność do jeszcze głośniejszego dopingu.
Gra zaczęła się coraz bardziej układać po myśli pochodzącego z Adelajdy zawodnika, który w piątym gemie wdał się w dyskusję z sędzią. Nie mógł pogodzić się z tym, że arbiter upomniał go za opóźnianie gry. Po chwili zagrał efektowny lob, a Janowicz - mimo usilnych prób - nie zdołał dobrze przebić piłki.
W poczynaniach łodzianina widać było coraz większą nerwowość. Często zawodził go też serwis - mnożyły się po jego stronie podwójne błędy. Zdarzały mu się precyzyjne zagrania po linii, zawodziły z kolei tak lubiane przez Polaka skróty. W efekcie Hewitt wygrał 6:4.
W piątym secie Janowicz szedł jak burza do stanu 5:1. Z wielką ekspresją - typową dla jego rywala - cieszył się z każdego kolejnego wygranego gema. Nad kortem numer dwa zaczęły zbierać się duże chmury, ale deszcz nie przeszkodził po raz kolejny zawodnikom.
Znajdujący się w bardzo trudnej sytuacji Australijczyk zmniejszył straty na 3:5. Później trochę szczęścia miał Polak, bo piłka po jego uderzeniu straciła na sile i rywal nie był w stanie do niej dobiec. W ostatniej akcji Hewitt posłał piłkę w siatkę, Janowicz z radości wyskoczył w górę, podziękował publiczności, a potem jeszcze przez chwilę zaciskał pięści, siedząc na krzesełku przy korcie.
W tym spotkaniu Polak posłał 21 asów i zanotował 12 podwójnych błędów. Na jego koncie było też 60 niewymuszonych błędów. Lepiej zaś spisywał się w ofensywnie (82 uderzenia kończące).
Janowicz po raz pierwszy zmierzył się ze słynnym Australijczykiem. "Pomścił" Michała Przysiężnego, który przegrał z byłym liderem światowej listy w pierwszej rundzie.
W następnej rundzie Janowicz zmierzy się z rozstawionym z numerem 23. Robredo. Tenisiści ci nie mieli nigdy wcześniej okazji grać przeciwko sobie.
Łodzianin po raz trzeci w karierze dotarł do trzeciej rundy Wimbledonu. W ubiegłorocznej edycji występ zakończył na półfinale. Dzień później - poza Janowiczem - w trzeciej rundzie zagra też Łukasz Kubot. Jego rywalem będzie Kanadyjczyk Milos Raonic, turniejowa "ósemka".