MŚ 2014 - Rosja - Korea Południowa 1:1
Piłkarze Rosji i Korei Płd. najpóźniej ze wszystkich uczestników mundialu zaprezentowały się na boisku. Najdłużej oczekując na inauguracyjny występ skupili w sobie tyle energii, że od pierwszego gwizdka sędziego bardzo szybko poruszali się po boisku. W ich poczynaniach dominował jednak chaos, a składnych akcji było jak na lekarstwo.
Groźniej pod bramkami zrobiło się dopiero po upływie pół godziny gry. Najpierw z rzutu wolnego potężnie uderzył Siergiej Ignaszewicz, ale koreański bramkarz nie dał się zaskoczyć. W odpowiedzi z dystansu przymierzył Koo Ja-cheol, jednak Igor Akinfiejew był na posterunku.
Większe emocje w drugiej połowie zwiastował jej początek, kiedy w jednej z pierwszych akcji minimalnie chybił strzelając głową kapitan "Sbornej" Wasilij Bierezucki. Później zawodnicy obu zespołów próbowali szczęścia głównie w strzałach z dalszej odległości, a mundialowa piłka Brazuca sprawiała sporo kłopotów obu golkiperom.
Na trybunach panowała atmosfera pikniku, a fanów z odrętwienia wyrwał w 68. minucie Lee Keun-ho. Koreański rezerwowy niezbyt mocno kopnął z 20 m w kierunku rosyjskiej bramki, a Akinfiejew nie zdołał opanować piłki, która po jego rękach wpadła do siatki. Załamany Rosjanin po chwili ukrył głowę w rękach w geście rozpaczy, a Azjata niemal oszalał z niespodziewanego szczęścia. To największy bramkarski "wielbłąd" - jak zwykł mawiać Jan Tomaszewski - tego turnieju.
Szkoleniowiec Rosjan Fabio Capello, który w środę kończy 68 lat, postawił wszystko na jedną kartę i w ciągu minuty puścił na boisko dwóch rezerwowych. Jak się wkrótce okazało, trenerski nos Włocha nie zawiódł. W 74. minucie, trzy po wejściu na boisko, w zamieszaniu w polu karnym Koreańczyków najlepiej zachował się Aleksander Kierżakow i zdobył wyrównującego gola.
W końcówce to gospodarze następnych MŚ mieli przewagę, ale wynik nie uległ już zmianie. (PAP)