Trefl Sopot - Anwil Włocławek 77:70
Koszykarze Trefla po raz drugi w tym sezonie pokonali Anwil. O ile we Włocławku wygrali po dogrywce 90:80, o tyle w hali 100-lecia Sopotu (w Ergo Arenie trwa montaż bieżni przed lekkoatletycznymi halowymi MŚ) triumfowali w regulaminowym czasie 77:70.
Po meczu trenerzy obu zespołów komplementowali zwłaszcza kapitana gospodarzy Marcina Stefańskiego.
To właśnie od poderwał do walki swoich kolegów, którzy wyjątkowo niemrawo rozpoczęli to spotkanie i w 7. minucie przegrywali 2:10. Przed końcem pierwszej kwarty sopocianie zdołali prawie całkowicie odrobić straty, a w 11. minucie, po rzucie za trzy Lance'a Jetera, wyszli na prowadzenie 16:15.
Znakomita w wykonaniu zawodników Trefla była druga kwarta. Świetnie spisywał się w niej zwłaszcza Stefański, który zdobył wtedy 10 punktów. To głównie dzięki niemu gospodarze wygrywali w 15. minucie 26:17.
"Gratuluję +Stefanowi+, który w sumie rzucił 15 punktów i miał 10 zbiórek, świetnego występu. To właśnie on w dużej mierze przeważył o sukcesie rywali. Gospodarze zdecydowanie lepiej od nas spisywali się pod koszem, a ponadto my zanotowaliśmy za dużo strat. Do przerwy było ich aż 14, a w całym spotkaniu 19. Poza tym spudłowaliśmy też 11 rzutów wolnych" - wyliczył trener Anwilu Milija Bogicevic.
Kiedy w 23. minucie, po "trójce" Sarunasa Vasiliauskasa, zrobiło się 44:32 dla Trefla wydawało się, że gospodarze pójdą za ciosem i powiększą przewagę. Goście nie złożyli jednak broni i za chwilę przegrywali tylko 43:45. Z kolei w 36. minucie za sprawą znakomicie grającego po przerwie Deividasa Dulkysa, który w drugiej połowie zdobył wszystkie swoje punkty, był już remis 63:63.
Koszykarze Anwilu nie dość, że grali tylko w ósemkę, to pod koniec spotkania musieli sobie radzić bez centra Keitha Clantona i rozgrywającego Dusana Katnicia, którzy nabawili się kontuzji stawów skokowych. Dlatego też w nerwowej końcówce włocławianom wyraźnie zabrakło sił. W kluczowych akcjach punkty dla sopocian rzucił Paweł Leończyk, a Milan Majstorovic zablokował pod koszem Dulkysa.
"W tym meczu graliśmy trochę bez głowy. Zaczęliśmy to spotkanie bardzo nerwowo, a kiedy wydawało się, że złapaliśmy wreszcie właściwy rytm, za chwilę znowu się gubiliśmy i rywale odrabiali straty. Byliśmy dziś jak fale Morza Bałtyckiego, czyli raz na górze, a za chwilę na dole. W sumie dopisało nam sporo szczęścia, niemniej musimy mieć świadomość, że w kolejnych meczach może się ono już nie powtórzyć. Generalnie nikogo publicznie nie wyróżniam i nie ganię, niemniej muszę po tym spotkaniu pochwalić Marcina Stefańskiego, który swoją energią dał nam z ławki ogromne wsparcie" - podsumował trener Trefla Darius Maskoliunas.
Trefl Sopot - Anwil Włocławek 77:70 (13:15, 24:14, 19:19, 21:22)
Trefl Sopot: Marcin Stefański 13, Paweł Leończyk 13, Adam Waczyński 13, Lance Jeter 11, Sarunas Vasiliauskas 8, Milan Majstorovic 6, David Brembly 5, Yemi Gadri-Nicholson 3, Krzysztof Roszyk 3, Michał Michalak 2.
Anwil Włocławek: Deividas Dulkys 15, Seid Hajric 12, Keith Clanton 10, Mateusz Kostrzewski 8, Michał Sokołowski 7, Dusan Katnic 7, Piotr Pamuła 6, Danilo Mijatovic 5. (PAP)