Soczi - Stoch, Żyła, Kot, Ziobro i Kubacki jadą na igrzyska
Kamil Stoch, Piotr Żyla, Maciej Kot, Jan Ziobro i Dawid Kubacki reprezentować będę Polskę w konkursach skoków narciarskich w zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi - poinformował w niedzielę wieczorem w Zakopanem trener kadry Łukasz Kruczek.
"Łatwo było jeśli chodzi o większość część kadry, czyli czteroosobowy trzon. W tym gronie są Kamil Stoch, Jan Ziobro, Maciej Kot i Piotr Żyła. Najwięcej dyskusji towarzyszyło wyborowi zawodnika numerem pięć, sztampowo nazywanego rezerwowego, choć wcale nie można mu takiej roli przypisywać. Konkursy olimpijskie odbędą się przecież za trzy tygodnie" - powiedział Kruczek.
Zgodnie z przewidywaniami, szkoleniowiec reprezentacji ujawnił, że początkowo pod uwagę branych było trzech skoczków: Krzysztof Biegun (zwycięzca inauguracyjnego PŚ w Klingenthal; tam też odbyła się tylko jedna seria), Klemens Murańka i Kubacki. W ostatecznej rozgrywce pozostało dwóch ostatnich.
"W ostatnich dniach, kiedy zbliżał się termin nominacji, decyzja o wyborze piątego skoczka spędzała mi sen z powiek. Po naradach zdecydowaliśmy, że postawimy na coś, czego nie da się wytrenować, czyli doświadczenie. Dlatego w składzie jest Dawid Kubacki" - przyznał trener.
Decydujący okazał się sobotni konkurs drużynowy na Wielkiej Krokwi, w którym Kubacki był nie tylko najlepszy z gospodarzy, ale w ogóle z grona wszystkich startujących.
"Nigdzie indziej na świecie, włączając największe imprezy mistrzowskie, zawodnicy nie walczą przy takiej publiczności i nie są poddawani takiej presji, jak w Zakopanem. Z jednej strony taki konkurs uskrzydla, a z drugiej jest bardzo ciężki, bo publiczność stawia wymagania, wszyscy chcą jak najlepszych lokat. Dawid był wczoraj najjaśniejszym punktem ekipy, został też zauważony przez innych, że wraca do dobrej dyspozycji" - ocenił Kruczek.
Według głównego trenera biało-czerwonych, Murańka też zasługiwał na wyjazd na rosyjską olimpiadę, ale przepisy międzynarodowe są bezwzględne. "To nie jest łatwe do przełknięcie dla zawodnika i czasem potrzeba czasu, aby z taka decyzją się pogodzić. Igrzyska nie są jednak końcem drogi w karierze zawodnika".
Decyzja o składzie na igrzyska zapadła po naradach w gronie kilkunastu osób. "Głosowanie szybko odrzuciliśmy, bo to byłoby jak konklawe. Każdy ma swoje za i przeciw. Całym szczęściem tego wyboru było to, że kogo byśmy nie wybrali, to i tak nie wpływa to na potencjalne możliwości wynikowe zespołu. Cały czas ekipa jest mocna. Mam świadomość, że wybór mógł być inny i tak byłby dobry" - ocenił Kruczek.
Pytany o cele w Soczi, nie chciał składać żadnych deklaracji: "Mamy jedną z najmocniejszych drużyn na świecie, która może walczyć o najwyższe lokaty. Ale też na przykładzie dzisiejszych zawodów widzimy jak mogą wyglądać skoki. Nawet gdy są dobre, czasem decyduje mniejszy lub większy pech związany z warunkami pogodowymi. Zagwarantować możemy m.in. dobre przygotowanie, lecz są czynniki, na które nie mamy wpływu. Do Rosji wszyscy jadą z myślą o wysokich lokatach. Czołówka jest bardzo zagęszczona, w tym sezonie było już 12 zwycięzców w PŚ".
W Zakopanem, w deszczu i wietrze, przeprowadzono tylko jedną serię. Wygrał Norweg Anders Bardal, a najlepszy z Polaków był Kot, który zajął 10. miejsce.
W niedzielę Kruczek ogłosił też, że m.in. Murańka i Biegun wystąpią w mistrzostwach świata juniorów, zaś w PŚ w Sapporo - Stefan Hula, Bartłomiej Kłusek i Krzysztof Miętus. Kadra olimpijska ma w planach jeszcze PŚ w Willingen.
Podsumowując PŚ w Wiśle i Zakopanem, Kruczek powiedział: "Dziś pozostaje niedosyt ze względu na ciężkie warunki. To był konkurs loteryjny. Sobotnie zawody drużynowe z kolei z niedosytem, choć bardzo udane skoki miał Kubacki. Dobry konkurs w Wiśle i ogólnie wyszedł taki nasz normalny tegoroczny poziom. Jeśli ktoś jest w stanie zagwarantować pogodę, to mogę powiedzieć, że po polskich konkursach jestem większym optymistą".
Radosław Gielo (PAP)