Wybory parlamentarne na Węgrzech. Sondaże wróżą sukces rządzącej koalicji
W niedzielę (3 kwietnia) na Węgrzech odbędą się wybory parlamentarne, w których zostanie wyłoniony 199-osobowy parlament. Sondaże wskazują na wygraną rządzącej koalicji zawiązanej przez rządzącą konserwatywną Fidesz i Chrześcijańsko-Demokratyczną Partię Ludową (KDNP).
Drugi sojusz zawiązały zjednoczona opozycja (lewicowa Koalicja Demokratyczna, narodowy Jobbik, liberalne Momentum, lewicowo-liberalny Dialog, lewicowo-ekologiczna partię Polityka Może Być Inna oraz Węgierska Partia Socjalistyczna) – i cztery partie: skrajnie prawicowa Nasza Ojczyzna, prześmiewcza Partia Psa o Dwóch Ogonach, antyszczepionkowa Partia Normalnego Życia oraz prezentujący się jako centrowy i prodygitalizacyjny Ruch Rozwiązanie.
- Jeśli węgierska opozycja, która stworzyła wspólną listę wyborczą, przegra niedzielne wybory na rzecz rządzącej koalicji z Viktorem Orbánem na czele, nie będzie to oznaczało końca rozmów o wspólnej liście w Polsce – ocenił były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
- Jeżeli (Viktor Orbán) wygra, to nie będzie żadna niespodzianka, natomiast oceniam, że wynik opozycji będzie dobry i to będzie też powód do poważnej analizy, co taka wspólna lista daje; pewnie będzie też można powiedzieć o słabościach – powiedział Kwaśniewski w sobotę w Polsat News.
- Ale na pewno przegrana opozycji na Węgrzech nie jest końcem myślenia o wspólnej liście w Polsce – podkreślił.
Według niego węgierska opozycja, która stworzyła wspólną listę, prawdopodobnie uzyska „wynik niezły, choć nie zwycięski". Zwrócił uwagę, że opozycja na Węgrzech walczy w skrajnie trudnych warunkach, bo niemalże nie ma w ogóle dostępu do mediów, całkowicie zmonopolizowanych przez Orbána.
Zdaniem Kwaśniewskiego jeden ze scenariuszy po stronie opozycji powinien zakładać utworzenie wspólnej listy. Zaznaczył, że decyzję powinny poprzedzić badania opinii społecznej dlatego, że nie zawsze połączenie różnych bytów politycznych daje synergię wyborczą.
- Trzeba o tym myśleć, trzeba również myśleć i badać, jakie szanse miałyby dwie listy, o których mówił prezes PSL (Władysław) Kosiniak-Kamysz. Trzeba byłoby wiedzieć, jakby ten wynik wyglądał, gdyby wszyscy poszli osobno, czego też wykluczyć się nie da, ale biorąc pod uwagę system liczenia głosów d’Hondta to byłoby prawdopodobnie najgorsze z rozwiązań – powiedział.