Irena z Kijowa: Tu jest piekło! Nie wiem, czy jeszcze zobaczę rodziców
Młoda Ukrainka - Iren Broh, z którą od soboty jesteśmy w kontakcie - opuściła wraz z najbliższymi Kijów. - W sobotę 5 marca mam zaplanowany ślub, mam nadzieję, że wrócę do Kijowa i że Ukraina znowu będzie wolna – mówi.
Irena noc spędziła w bezpiecznym miejscu trzykrotnie schodząc do schronu. - Zdążyliśmy wyjechać z Kijowa, miałam 15 minut, by się spakować. Cieszę się, że udało mi się wyjechać z bratem i narzeczonym, ale bardzo martwię się o rodziców - opowiada.
Jak dodaje, tam gdzie obecnie przebywa jest bezpieczniej i o wiele ciszej niż w Kijowie. - Czekamy na reakcję świata – działanie, a nie tylko słowa. Trzeba naciskać na Białoruś, żeby ludzie wiedzieli, co się tu naprawdę dzieje, a nie tylko to, co mówią Rosjanie. Tu jest prawdziwe piekło, nie byliśmy na to przygotowani. Nie wiem, czy będę mogła jeszcze wrócić do mojego domu i czy jeszcze zobaczę mamę i tatę.
Irena ma zaplanowany na sobotę 5 marca ślub. - Ciągle mam nadzieję wrócić do Kijowa – liczę na to, że ci, którzy nie mają prawa tu być, weszli bez zaproszenia, opuszczą mój kraj. Dziękuje Polakom za wsparcie moralne i za pomoc, to bardzo ważne teraz – dodaje. - W tej chwili jest nam niemal wszystko bardzo potrzebne - od paliwa, poprzez materiały opatrunkowe, leki, na pomocy psychologicznej kończąc.