Prezydent Kazachstanu dał zgodę na strzelanie do „terrorystów" bez ostrzeżenia
W Kazachstanie trwają od kilku dni gwałtowne protesty. Początkowo skierowane były przeciwko wzrostowi cen paliw, a potem przybrały charakter polityczny. Władze użyły broni. Są zabici i ranni.
Prezydent Kazachstanu Kasym-Żomart Tokajew oświadczył w piątek w przemówieniu do narodu, że dał organom ochrony prawa i armii rozkaz strzelania do „terrorystów” bez ostrzeżenia tak, aby zabić.
Powiedział, że „terroryści” nadal niszczą mienie, używają broni i szykują się do kolejnych przestępstw, w związku z czym walkę z nimi trzeba doprowadzić do końca. - Kto się nie podda, zostanie zlikwidowany – oznajmił.
Zastrzegł, że władze Kazachstanu nie będą prowadzić negocjacji z „terrorystami”. - Za granicą słychać apele o negocjacje w celu pokojowego rozwiązania problemów. Co za bzdura. Jak można rozmawiać z przestępcami i mordercami? Mamy do czynienia z uzbrojonymi i przygotowanymi bandytami – ocenił.
Zapewnił, że wszystkie postulaty wyrażone w formie pokojowej zostały przez władze wysłuchane i w wyniku dialogu osiągnięto kompromis, podjęto decyzje dotyczące ostrych problemów społeczno-gospodarczych.
Oskarżył przy tym tak zwane niezależne media i zagranicznych działaczy, dalekich od rdzennych interesów naszego wielokulturowego narodu, o przyczynienie się do tragedii w jego kraju.
Tokajew zapewnił też, że stan wyjątkowy, który wprowadzono na całym terytorium kraju, będzie stopniowo znoszony w regionach, gdzie sytuacja się unormuje.
Podziękował też szefom państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) za wysłanie do jego kraju sił pokojowych i zapewnił, że przybyły one tylko na krótki czas. Wyrazy szczególnej wdzięczności skierował do prezydenta Rosji Władimira Putina za szybką i ciepłą reakcję na prośbę o pomoc. Zapewnił też, że działania władz nie są skierowane przeciwko swobodom i prawom człowieka, a prawo i porządek są kluczową gwarancją pomyślności naszego kraju.
W niedzielę (2 stycznia) w Kazachstanie wybuchły gwałtowne protesty, które były początkowo skierowane przeciwko wzrostowi cen paliw, a potem przybrały charakter polityczny. Podczas demonstracji wykrzykiwano hasła przeciwko poprzedniemu prezydentowi, 81-letniemu Nursułtanowi Nazarbajewowi, od którego według protestujących Tokajew przejął obowiązki szefa państwa tylko formalnie.