Tusk: Chlebus zrezygnował z funkcji wiceministra zdrowia
Premier Donald Tusk potwierdził w sobotę, że wiceminister zdrowia Krzysztof Chlebus złożył rezygnację, ale zarazem podkreślił, że jej powodem nie jest kwestia konfliktu z ministrem Bartoszem Arłukowiczem, lecz "inne plany zawodowe".
"Źródłem tego nie jest ani konflikt, ani coś niepokojącego. (...) Jeszcze dzisiaj rano celowo chciałem się utwierdzić w tym przekonaniu i takie potwierdzenie otrzymałem (...) Nie ma w tym jakichś dwuznaczności ani drugiego dna" - mówił Tusk, który odwiedził rodzinę Wandy Gawron w Strzałkowie (powiat radomszczański).
"Ten kto jest lekarzem, szczególnie jeśli jest lekarzem uznanym z własnym dorobkiem, to praca w resorcie zdrowia nie zawsze dostarcza satysfakcji i czasami niektórzy ludzie myślą intensywnie o powrocie do swojego zawodu. Ja to rozumiem, bo rzeczywiście to jest bardzo specyficzna - w dobrym tego słowa znaczeniu - grupa zawodowa. Trudno, wiem, że minister Arłukowicz też by pewnie wolał dalej pracować z wiceministrem Chlebusem" - powiedział premier.
Informację o odejściu wiceministra potwierdziło MZ. Chlebus zajmował swoje stanowisko od sierpnia 2012 r. Wcześniej był m.in. zastępcą kierownika klinicznego Centrum Kardiologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku ds. ekonomizacji.
Szef rządu powtórzył w Strzałkowie, że we wtorek razem z wicepremierami Elżbietą Bieńkowską i Januszem Piechocińskim przedstawi strategiczny plan wykorzystania unijnych środków, a plany rządu na ten rok będą zaprezentowane w piątek. Dodał też, że do połowy lutego zamierza spotykać się z szefami poszczególnych resortów, by poznać i zaprezentować ich plany.
Dziennikarze prosili też premiera o komentarz do inicjatywy Solidarnej Polski powołania zespołu parlamentarnego "Stop ideologii gender". "Już dawno nie słyszałem większej histerii, większych głupstw jak te dotyczące kwestii gender" - powiedział szef rządu przyznając, że "nienajmądrzejsze wypowiedzi" na ten temat pojawiają się z różnych stron sporu. Apelował, by obie strony "zeszły z emocji, bo sprawa faktycznego równouprawnienia jest ważna".
"Z mojego punktu widzenia równouprawnienie jest oczywistą potrzebą i nie mam żadnych wątpliwości, że czasem tradycyjne role mężczyzn i kobiet bywają praktykowane z krzywdą dla kobiet, bo z reguły to kobiety są bardziej poszkodowane. (...) Ale każda przesada bywa groźna nawet dla najpiękniejszej idei" - mówił dodając, że w pierwszym momencie myślał, że ta inicjatywa SP "to jest jakiś numer Kabaretu Moralnego Niepokoju". (PAP)