Po Nowym Roku Platforma rusza z przygotowaniami do eurowyborów
Tuż po Nowym Roku PO chce rozpocząć przygotowania do majowych wyborów europejskich; w styczniu planowane jest posiedzenie Zarządu Krajowego w tej sprawie. Na listach Platformy do PE znajdą się prawdopodobnie obecni europosłowie oraz b. ministrowie rządu Tuska.
Przekaz PO w kampanii wyborczej ma się koncentrować wokół hasła: "Im silniejsza Platforma w Parlamencie Europejskim, tym silniejsza pozycja Polski w Europie". "Zależy nam na umacnianiu pozycji Polski w Europie. Dobry wynik w wyborach do europarlamentu, to szansa na poprawienie tej pozycji" - ocenił w rozmowie z PAP wicemarszałek Sejmu i wiceszef PO Cezary Grabarczyk.
Polityk przyznał, że zaplanowane na maj przyszłego roku wybory do Parlamentu Europejskiego będą również ważnym sprawdzianem dla samej Platformy i jej obecnej pozycji na scenie politycznej. Dlatego też już w styczniu ma się zebrać zarząd PO w sprawie przygotowań do eurowyborów. "Będziemy zarówno zastanawiali się nad osobami, którym powierzymy szefowanie w kampanii, jak i skonkretyzujemy skład zespołu przygotowującego program wyborczy" - powiedział Grabarczyk.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że w Platformie od jakiegoś czasu trwają również przymiarki do list wyborczych - pracują nad nimi władze poszczególnych regionów. "Myślę, że podczas styczniowego posiedzenia zarządu przewodniczący przedstawią swoje propozycje kandydatów" - powiedział PAP jeden z polityków PO.
Oficjalnie rozmówcy PAP nie chcą wymieniać żadnych nazwisk. "Dopóki nie przedyskutuje tego zarząd, żadne nazwiska nie powinny padać" - zastrzegł Grabarczyk. Zaznaczył przy tym, że w PO nie ma koncepcji, by ograniczać możliwość kandydowania tym europosłom, którzy będą mieli za sobą już dwie kadencje w PE. Takie informacje pojawiły się kilka miesięcy temu w prasie.
Na listach PO znajdzie się więc prawdopodobnie większość dotychczasowych europosłów PO, w tym również tych najbardziej znanych jak b. szef PE Jerzy Buzek, Jacek Saryusz-Wolski, obecny wiceprzewodniczący europarlamentu Jacek Protasiewicz, czy Paweł Zalewski, choć on sam nie chciał na razie składać żadnych deklaracji w tej sprawie. "Czekam do posiedzenia zarządu" - skwitował.
Do Parlamentu Europejskiego kandydować mieliby też ministrowie rządu Donalda Tuska: b. szefowa resortu nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka (zasiadała w PE w latach 2004-2007), b. szef resortu administracji i cyfryzacji Michał Boni. Media informowały też, że startować miałby też b. wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski. Listy wyborcze PO do PE - jak wynika z nieoficjalnych informacji - mają być gotowe w lutym.
Nad programem wyborczym Platformy do Parlamentu Europejskiego pracować ma zespół, który prawdopodobnie powoła zarząd partii na styczniowym posiedzeniu. Już dziś wiadomo jednak, że PO będzie przekonywała w kampanii, że głos oddany na PiS jest głosem straconym, a jedynie PO jest w stanie zapewnić silną pozycję Polski w Europie, m.in. w PE, którego znaczenie wśród instytucji unijnych wzrosło w ostatnich latach. Zapewnił to m.in. obowiązujący od grudnia 2009 roku Traktat Lizboński.
PO należy w Europarlamencie do frakcji chadeków, skupionych w Europejskiej Partii Ludowej. "Będziemy chcieli pokazać Polakom, w jaki sposób nasze członkostwo w EPL wzmacnia pozycję Polski. To jest związane z kompetencjami, które ma Parlament Europejski oraz naszymi wpływami w Europejskiej Partii Ludowej. Będziemy chcieli pokazać, że głos na PO to głos na interes Polski w UE i jest to głos realny" - podkreślił Zalewski.
Ocenił przy tym, że PiS to ugrupowanie, "które w UE widzi problem" i jest "ugrupowaniem tak naprawdę antyeuropejskim". "Głos na PiS, będące w PE członkiem EKR (frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów), to z punktu widzenia interesów Polski głos zmarnowany" - zaznaczył europoseł. Zwrócił uwagę, że im silniejsza w Europarlamencie reprezentacja EPL oraz innych proeuropejskich rodzin politycznych, tym mniejsze wpływy w nim ugrupowań skrajnych, które od pewnego czasu rosną w siłę w całej Europie.