PO: instalujmy w domach czujniki tlenku węgla
O instalowanie w domach czujników tlenku węgla zaapelowała w środę Marzena Okła-Drewnowicz (PO). Jak przyznała w 2010 roku sama uległa zatruciu tą substancją. Do apelu dołącza się straż pożarna sugerując, aby wyposażać mieszkania również w czujki dymu.
"3 października 2010 r., kiedy znaleziono mnie, moje dzieci, moją rodzinę, u wszystkich stwierdzono bardzo silne zatrucie tlenkiem węgla. Miałam szczęście - nie tylko żyję, ale mogę pracować, głośno mówić o tym, jak zapewnić bezpieczeństwo najbliższym" - powiedziała Okła-Drewnowicz na środowej konferencji prasowej w Sejmie.
Podkreśliła, że w jej domu znajduje się obecnie 8 czujników tlenku węgla, m.in. w pokojach dzieci. Szefowa świętokrzyskiej PO od kilku lat prowadzi akcję "Czujnik pod choinkę", w ramach której apeluje o wyposażanie domów i mieszkań w takie urządzenia.
Posłanka PO Renata Zaremba przywołała statystyki, z których wynika, że w sezonie grzewczym 2010-11 właśnie z powodu zatrucia tlenkiem węgla zginęło 111 osób, a rok później - 106 osób.
Zastępca dyrektora Centrum Naukowo-Badawczego Ochrony Przeciwpożarowej st. bryg. Krzysztof Biskup podkreślał, że w sezonie grzewczym dochodzi nie tylko do zatruć tlenkiem węgla, ale też do zwiększenia liczby ofiar śmiertelnych pożarów.
"Istnieją proste metody, aby zabezpieczyć się przed takimi tragediami. Są to czujka dymu oraz czujnik tlenku węgla, proste, nieduże urządzenia, które powinniśmy zainstalować w naszych domach. Kupmy naszym bliskim bezpieczeństwo, zainwestujmy w małe urządzenia, które mogą uratować życie nam i naszym najbliższym" - apelował Biskup.
Tlenek węgla, zwany czadem, jest gazem bezwonnym. W układzie oddechowym blokuje dopływ tlenu do organizmu. Następstwem ostrego zatrucia może być nieodwracalne uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, niewydolność wieńcowa, zawał lub natychmiastowa śmierć.(PAP)